Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hodowica koło Lwowa czeka na swój kościół

Krzysztof Kaniecki
Ruiny pięknej niegdyś świątyni w Hodowicy na wszystkich wywarły ogromne wrażenie
Ruiny pięknej niegdyś świątyni w Hodowicy na wszystkich wywarły ogromne wrażenie Krzysztof Kaniecki
Grupa Polaków mieszkających na Ukrainie znów chce uczęszczać na katolickie msze święte. Po 80 latach zawitali do nich kapłani z Polski, a konkretnie z dekanatu poddębickiego.

Nieliczna grupa Polaków, mieszkających pod Lwowem w Hodowicy na Ukrainie, po 80 latach od odprawienia ostatniej odpustowej mszy czyni starania, aby ich kościół znów stał się miejscem, w którym będą mogli spotykać się na nabożeństwach. Problem jest wielki, ponieważ opuszczoną świątynię w 1976 r. dotknął pożar, w wyniku którego zarwała się konstrukcja dachu. Znaleziony przez jedną z miejscowych kobiet obraz Hodowickiej Matki Pocieszycielki z miejscowego kościoła skłonił Polaków do tego, by podjęli próbę odbudowy zniszczonej, ale niezwykle okazałej niegdyś świątyni.

Kilkanaście dni temu, na początku listopada, po wielu latach wyczekiwania na kapłanów z Polski, do Hodowic pojechali dwaj duchowni z dekanatu poddębickiego. Księża Janusz Szeremeta, proboszcz z Wartkowic i Krzysztof Panek, proboszcz parafii w Turze wraz z grupą pielgrzymów z Polski, w większości z parafii Świętej Marii Magdaleny w Koninie, w której działa Franciszkański Zakon Świecki, przywieźli miejscowym w darze trzy ornaty oraz kilka brewiarzy, na których mogą się modlić także osoby świeckie. Czy to pierwszy krok do odbudowy kościoła jako budowli oraz jako wspólnoty wiernych chrześcijan wyznania rzymsko-katolickiego?

- Do tego jeszcze bardzo daleka droga - mówi Henryk Winiarski z Konina, który, uczestnicząc latem w pieszej pielgrzymce z Rzeszowa do lwowskiej kolegiaty, podczas postoju w Hodowicy obiecał, że sprowadzi tutaj księży.

W sercach miejscowej Polonii natychmiast pojawiła się nadzieja, że zapomniane przez lata miejsce religijnego kultu znów stanie się początkiem modlitewnych spotkań na mszach, a to z kolei będzie krokiem do odbudowy zniszczonych murów zabytkowej świątyni. Hodowiccy Polacy na dzień wizyty naszych księży przygotowali nawet święconą wodę z nadzieją, że kapłani na nowo poświęcą kościół. Wcześniej zrobiła to kobieta, która odnalazła ocalały z pożogi obraz Matki Boskiej. Zrobiła to z potrzeby serca w taki sam sposób, w jaki w nagłej potrzebie może zrobić człowiek dokonujący chrztu dziecka z wody, kiedy kapłan mógłby nie zdążyć ochrzcić noworodka. Jakież było zdziwienie mieszkańców Hodowicy, kiedy okazało się, że księża nie mogą dokonać poświęcenia kościoła.

- W świętą godzinę Bożego Miłosierdzia, z pokorą mówię, że nie wolno wam robić nic, co nie byłoby zgodne z prawem Kościoła - Henryk Winiarski łagodził sytuację. - Jesteśmy posłuszni i do tego zobowiązani, żeby nie robić żadnej partyzantki ani drogi na skróty. Jest to bardzo szczere i życzliwe wyjaśnienie, które powinniście zrozumieć. Pan Bóg powiedział, że nie zostawi nikogo sierotami. Zawsze ześle kogoś, abyście nie czuli się sierotami.

- Boże młyny wolno mielą - dodał ks. Janusz Szeremeta. - Na czas oczekiwania na pozytywną odpowiedź przyjmijcie Boże błogosławieństwo, abyście w tej swojej wierze jeszcze wytrwali. Dając tak piękny przykład, jesteście solą tej ziemi. Gdyby was widziano tam, gdzie jest więcej chrześcijan, to by można było powiedzieć, że wy jesteście kimś. Bądźcie tymi apostołami aż do końca. Wy jesteście jak ten skarb wydobyty z ziemi, który błyszczy. Niewielu was jest, ale macie wielką wartość. Życzę wam, abyście tej wartości nie utracili. Skoro ma być święcenie tego kościoła, to prędzej czy później do niego dojdzie. Pamiętajcie, że Najwyższy też sobie pewne sprawy planuje. Widocznie uznał, że jeszcze nie czas. Że być może będzie inna, stosowniejsza ku temu okazja.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Kapłani z dekanatu poddębickiego dopytywali, czy hodowiczanie zwrócili się już do arcybiskupa lwowskiego z prośbą o poświęcenie kościoła. W odpowiedzi dowiedzieli się, że to już się stało. Interesowało ich też, jak często pojawiają się tu księża.

- Nigdy! - padła odpowiedź. - Pierwszego listopada był tu ksiądz, ale grekokatolicki. Po wojnie, jak powstała Ukraina, kościół przejęli właśnie unici. Doprowadzili do tego, że zabetonowali podziemia wiodące do jeziora oraz za cmentarz, które przed wiekami stanowiły drogę ucieczki przed Tatarami. Efekt tego był taki, że pozbawili budowlę wentylacji. Położony nad stawem kościół teraz zwyczajnie gnije. A przecież budowali go mądrzy ludzie, którzy nie bez powodu zdecydowali, że należy zrobić podziemną wentylację.

Wrocławianin Adolf Szponar, którego przodkowie pochodzą z Kresów Wschodnich, w książce „Hodowica koło Lwowa” podaje, że tamtejsza parafia katolicka powstała przed 1498 rokiem. Kościół parafialny pw. Wszystkich Świętych zbudowano tam w latach 1751-1758 z fundacji księdza kanonika Szczepana Mikulskiego. Zaprojektowana przez architekta Bernarda Meretyna budowla uchodzi za jedno z najpiękniejszych osiągnięć sztuki lwowskiej w okresie rokoka. Wnętrze kościoła zdobiła bogata dekoracja malarska i wystrój rzeźbiarski dłuta Jana Jerzego Pinsla.

W drugiej połowie XIX w. hodowicka świątynia stała się znanym miejscem pielgrzymkowym za sprawą umieszczonego w nim, słynącego cudami obrazu Matki Bożej Pocieszenia, zwanym też Matką Bożą z Hodowicy. Kościół w Hodowicy ostatecznie zamknięto dopiero w 1961 r. Po pożarze zachowały się resztki struktur ołtarzowych oraz duże fragmenty XVIII-wiecznych malowideł Aleksandra Roliń-skiego. Adolf Szponar tak opisuje relację Janiny Oparowskiej z ostatniego odpustu ku czci hodowickiej Madonny: „15 sierpnia 1945 r. - deszczowy, pochmurny dzień. W tym dniu wybrałyśmy się z siostrą do Hodowicy na odpust.

Uważałyśmy, że mimo różnych przeszkód należało podtrzymać tradycję. Szłyśmy drogą obok nawaryjskiego cmentarza, nikt nas nie mijał, nikt nie spieszył do Hodowicy na odpust tak, jak to bywało dawniej. Plac przed kościołem był rozkopany. Były to pozostałości po ostatnich działaniach wojennych. Nie spotkałyśmy tłumu ludzi. Nie było straganów i konfesjonałów na dworze wokół kościoła, nie było procesji - pielgrzymki ze Lwowa. Panował dziwny smutek połączony z niepokojem. (...) W świątyni wyczuwało się dziwny nastrój smutku i przygnębienia. Wracałyśmy do domu z ostatniego odpustu w Hodowicy w milczeniu. Już wtedy odczuwałyśmy niepokój, niepokój o naszą przyszłość. Zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że to już po raz ostatni”.

Hodowiczanie wierzą, że kiedyś znów będzie tu jak dawniej...

Hymn do MB z Hodowicy

Najświętsza Matko Boga!

Wielki z nieba cud -

Przed obrazem Twoim razem

Na twarz pada lud.

W Hodowicy Tyś wsławiona,

Tam w obrazie uwielbiona

Hodowicka Maryja!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki