Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Dudek: Krzysiek Piątek mógłby z powodzeniem zastąpić w Liverpoolu Roberto Firmino [ROZMOWA]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Spotkanie z Jerzym Dudkiem w krakowskiej Bonarce - promocja książki "Anatomia Liverpoolu. Historia w dziesięciu meczach" Jonathana Wilsona i Scotta Murraya
Spotkanie z Jerzym Dudkiem w krakowskiej Bonarce - promocja książki "Anatomia Liverpoolu. Historia w dziesięciu meczach" Jonathana Wilsona i Scotta Murraya Andrzej Banas / Polska Press
Udział Jerzego Dudka w promocji nowej książki wydawnictwa Sine Qua Non "Anatomia Liverpoolu. Historia w dziesięciu meczach" stał się znakomitą okazją do wspomnień na temat udziału byłego bramkarza The Reds w wygraniu przez ten klub finału Ligi Mistrzów oraz porównań legendarnej już drużyny z obecną, która robi furorę w Europie pod wodzą Juergena Kloppa. - Kolejna wielka feta w Liverpoolu? Z miłą chęcią bym pojechał i znalazł sobie miejsce na jakimś drzewie - mówi Jerzy Dudek.

- Czy gdyby na miejscu Andrija Szewczenki w barwach Milanu w 2005 roku karnego w finale Ligi Mistrzów w Stambule strzelał Krzysztof Piątek, to też miałby Pan tak udaną paradę?

- Ha, ciężko dywagować… Ciekawa historia, bo tego karnego Szewczenko nie wykonał w typowy dla siebie sposób. Dwa lata wcześniej w finale Champions League Milan spotkał się z Juventusem w Manchesterze, a on strzelił bramkę Buffonowi, celując w swoją prawą stronę. Tymczasem w pojedynku ze mną zmienił ją, wybrał lewą bliżej środka. I ja właśnie w tę stronę się rzuciłem. Pytał mnie o to po meczu trener Rafael Benitez. Był zdziwiony, bo wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że Szewczenko strzela w prawo. Odpowiedziałem mu, że po prostu wybrałem ten róg intuicyjnie. Chciałem obronić karnego i wygrać ten puchar! A gdybym się rzucił zgodnie z tym, co podpowiadały statystyki, zapewne nic by z tego nie było. A co do Piątka… Trochę się czasy zmieniły. Jak się porówna obecny Milan do tamtego, to nie wiem, czy teraz Piątek w ogóle by doszedł do sytuacji strzeleckiej.

Jerzy Dudek zwyciężył wraz z Realem Madryt w turnieju legend w Kijowie [ZDJĘCIA, WIDEO]


- Ten obecny Milan jest dopiero na drodze ku powrotowi do dawnej chwały, tymczasem Liverpool już się bardzo do tego zbliżył. Czy zgodzi się Pan z tezą, że zespół Juergena Kloppa rozniósłby w pył ekipę Gennaro Gattuso?

- Tak nie można powiedzieć, bo to jest futbol. Z pewnością jednak jak się patrzy na Liverpool, to czerpie się z jego gry wielką przyjemność. To bardzo zbalansowany zespół: silna obrona, bardzo pracowita pomoc, no i ten niesamowity atak, który jak dostanie trochę wolnego miejsca, to potrafi zrobić bramkę z niczego. I to widać od trzech sezonów, a od dwóch to już ciągle udowadnia, jak jest mocny. I jak się porówna jego skład ze składem Milanu, to można powiedzieć, że jest personalnie silniejszym zespołem. Co do Piątka jednak, to mógłby mieć miejsce w Liverpoolu za Roberto Firmino. Wiadomo, że Brazylijczyk nie jest „dziewiątką”, raczej „dziesiątką”, która biega wokół „dziewiątki”, kreuje sytuacje, jest więc trochę innym zawodnikiem niż Piątek. Ale kto wie, czy na tej pozycji Krzysiek nie zagrałby lepiej.

- A chciałby Pan, by do tego doszło?

- W ogóle bym chciał, by kolejny Polak trafił albo do Liverpoolu, albo do innego mojego byłego klubu Realu Madryt. Trochę żyłem nadzieją, że „Lewy” się zdecyduje na „Królewskich”. Tak się nie stało i nie wiem, czy jeszcze do tego dojdzie. Natomiast są nowi zawodnicy, jak Krzysiek Piątek. Kto wie. Wiadomo, że Milan jest wielkim klubem, jednym z największych w Europie i będzie musiał pójść va banque, zrobić rewolucję w składzie. Musi się to jednak dokonać z jakimś generałem, wielkim trenerem, który będzie miał swój pomysł na zespół. To melodia przyszłości.

- Przed ubiegłorocznym finałem Ligi Mistrzów w Kijowie Kamil Grabara powiedział Juergenowi Kloppowi, że nie czuje się gorszy od Lorisa Kariusa. Być może tak wtedy było, ale latem przyszedł Alisson Becker i Polak poszedł na wypożyczenie do duńskiego Aarhus, mocno oddalając się od miejsca w bramce The Reds.

- Ważne, że zdecydował się na grę. Dla młodych zawodników jest niezmiernie ważne, by regularnie występowali i łapali doświadczenie. W wieku 19, 20, 23 lat trzeba grać. I to jak najwięcej. Grać, popełniać błędy, uczyć się na tych błędach. Uodparniać się na presję. Nie można stać się najlepszym bramkarzem tylko siedząc na ławce rezerwowych i trenując. Można zyskać szacunek wewnątrz zespołu, który widzi, że się wykonuje dobrą robotę, ale umiejętności musisz wypracować poprzez mecze. I Grabara podjął dobrą decyzję. Na pewno jest bacznie obserwowany i od niego zależy, czy będzie miał szansę powrotu i rywalizacji z Alissonem. Oczywiście Alisson ma ten sezon bardzo dobry, ale przecież nie wiadomo, jaki będzie następny. Teraz ma dobrą obronę, popełnia mało błędów, bije kolejne rekordy bez straty gola.

- Był Pan fanem pozyskania przez Liverpool Kloppa, nawet napisał Pan w tamtym czasie, gdy przechodził, że miał obawy, iż podkupi go Arsenal, bo dużo się wtedy mówiło o zwolnieniu Arsena Wengera. I rzeczywiście to był świetny wybór. Ale czy nie odnosi Pan wrażenia, iż Niemiec popełnił błąd zaniechania zbyt późno decydując się na zmiany w bramce? To czekanie na rozwój Simona Mignoleta, a potem zmiana decyzji i postawienie na Kariusa sprawiło, że być może nawet z tego powodu przegrał przed rokiem finał Ligi Mistrzów…

- Ale też trzeba powiedzieć, że później wyciągnął wnioski. Fakt, przegraliśmy finał, ale nigdy się nie dowiemy, czy wydarzenia potoczyłyby się korzystniej dla Liverpoolu. Decyzja o bramkarzu zawsze jest trudna. Ja byłem zdania, że powinien postawić na jednego bramkarza i powinien nim być Mignolet. Niech mu da pełne zaufanie, by nabrał przekonania, że w niego wierzy i niech gra. Stało się jednak inaczej, jeden i drugi grali na alibi, żeby nie popełnić błędu. Bramkarz tak nie może grać. On musi ratować zespół, musi wiedzieć, że jak popełni błąd, to się nic nie dzieje, że następnym razem znów dostanie szansę i wtedy wybroni trzy piłki. A gdy mamy taką dziwną rywalizację, to nic z tego dobrego nie wyniknie. Pamiętam, jak u Smudy o miejsce w kadrze walczyli Fabiański ze Szczęsnym. Obaj myśleli tylko o tym, by nie popełnić błędu. I nie byli wartością dodaną dla zespołu. Podobnie było w Liverpoolu, bramkarze nie grali na ryzyku. Trener w końcu wyciągnął wnioski. Zapłacił za Alissona sporo, bo rynek bardzo dobrze potrafi ocenić, który trener jest pod presją i nie mając wyjścia będzie musiał wydać więcej. To dotyczy też stopera, bo pamiętam, jak jeszcze dwa lata temu mówiło się, że mamy w Liverpoolu najlepszy atak na świecie, ale co z tą obroną, ona na pewno coś zawali. I tak też bywało. Chwała Kloppowi, że znalazł odpowiednią osobę, ale tak to czasem bywa, że trochę za późno.

- Gdy w 2005 roku wracaliście ze zwycięskiego finału Ligi Mistrzów w Stambule, na ulicach Liverpoolu zapanowało szaleństwo, witało was 750 tysięcy osób. Co Pan zapamiętał z tamtego dnia?

- Pamiętam ogromny tłum ludzi ciągnący się od lotniska aż po wjazd do naszego centrum klubowego. To było coś niewiarygodnego. Ludzie siedzieli dosłownie wszędzie: na wieżowcach, budynkach, drzewach. Każde drzewo było przystrojone jak choinka na Boże Narodzenie. To było absolutnie niesamowite. Byliśmy bardzo ograniczeni jeśli chodzi o przejazd autobusem, to mnie przerażało. Pamiętam korowód policjantów na koniach: jechali w iglicy, a policjant na szpicy rozpychał koniem ludzi stojących na drodze naszego przejazdu. Patrzyłem na to i myślałem: Boże, przecież komuś może się stać krzywda. Na szczęście szło to bardzo płynnie i nikomu nic się nie stało. Byliśmy potwornie zmęczeni emocjami z finału i podróżą do Anglii, dlatego wtedy to do nas jeszcze w pełni nie docierało. W zasadzie dopiero gdy kończyliśmy jeden po drugim kariery i zaczęliśmy się spotykać na meczach legend, zaczęliśmy doceniać, co zrobiliśmy, jaki to był ważny sukces dla klubu i naszych kibiców.

- Gdyby w tym roku Liverpool wygrał i Ligę Mistrzów, i mistrzostwo Anglii, to czerwcowa feta przebiłaby tamtą?

- Zdecydowanie tak. Nawet ja bym z miłą chęcią pojechał i znalazł sobie miejsce na jakimś drzewie, żeby wiwatować na cześć chłopaków. Moim zdaniem obecny zespół jest lepszy od naszego. Analizując pozycja po pozycji dochodzę do wniosku, że jest silniejszy, oczywiście z całym szacunkiem dla naszej ekipy. Bo my mieliśmy drużynę bardzo mocną taktycznie, ale ten zespół też jest bardzo mocny w tym względzie, a ma ponadto wielkie osobowości. Popatrzmy na stoperów: u nas Sami Hyypia, teraz Virgil van Dijk. O Samim nikt nie mówił, że to najlepszy obrońca na świecie, a o Holendrze już tak mówią. Inna sprawa, że oni nie mają kogoś takiego jak Steven Gerrard.

- Jordan Henderson tych porównań nie wytrzymuje.

- Tak, to nie ten rozmiar kapelusza. Natomiast Henderson ma świetny charakter jako kapitan. Potrafi wiele dla zespołu zrobić niekoniecznie w ściśle piłkarskim znaczeniu.

- Czy jednak to nie van Dijk powinien zostać kapitanem drużyny, zanim zostanie sprzedany do Barcelony lub Realu Madryt?

- Van Dijk jest jeszcze za krótko w drużynie. W klubach ważna jest hierarchia i trzeba ją zachowywać. Ja nie dostałem opaski w nagrodę jak kończyłem granie w Realu Madryt, mimo że wszyscy się tego w zespole domagali. Florentino Perez powiedział: sorry, mamy regulamin, ten dostaje opaskę, kto ma najwięcej meczów na koncie. A wtedy tą osobą był Marcelo. I nic nie pomogło, choć trener Jose Mourinho był za mną i wszyscy inni, nawet sam Marcelo powiedział, że mi odda opaskę w moim pożegnalnym meczu, ale jeśli zgodzi się na to prezes. A ten się nie zgodził. Z van Dijkiem jest więc za wcześnie, ale może już w przyszłym sezonie to się zmieni, bo zapracował na duży respekt w zespole.

- W środę Liverpool czeka rewanż w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ma Pan jakiekolwiek obawy przed tym meczem?

- Gdybym jeszcze występował na boisku, to bym powiedział, że trzeba podchodzić do każdego rywala z szacunkiem i pełną koncentracją. Ale teraz obserwuję grę z boku i wiem, że Liverpoolowi lepiej gra się na wyjazdach, gdy ma więcej miejsca do rozwijania ataków. Kłóciłem się ostatnio z Darkiem Dziekanowskim po bezbramkowym remisie Liverpoolu na własnym boisku z Bayernem w 1/8 finału. Przekonywałem go, że to genialny rezultat, no może nie genialny, ale dobry, bo w Monachium piłkarze Kloppa załatwią sprawę. I tak się stało. Podejrzewam, że podobnie będzie w Porto. Portugalski zespół nie ma aż tak wielu argumentów, byśmy musieli się go obawiać.

- Wiadomo, że jeśli Liverpool awansuje, to trafi na zwycięzcę dwumeczu Barcelona – Manchester United.

- Barcelona to zupełnie inny przeciwnik, więc też inaczej trzeba się będzie przygotować. Gdyby szukać w statystykach jakiekolwiek optymistyczne przesłanie dla Liverpoolu, to warto przypomnieć, że jest jedynym angielskim zespołem, który wygrał na Camp Nou. Barcelona jest jednak bardzo niewygodnym rywalem, bo ma Leo Messiego, który potrafi załatwić każdy zespół.

- Katalończycy z pewnością byliby słabsi, gdyby nie to, że podążyli tam z Liverpoolu Luis Suarez i Philippe Coutinho.

- Ostatnio jednak słyszy się, że Coutinho chciałby wrócić. Nie dziwię mu się, bo widzi, co się wokół niego dzieje i jest mu smutno. Wolałby wrócić do lepszego zespołu. (śmiech)

Rozmawiał Krzysztof Kawa

Przeczytaj także:

Jerzy Dudek zwyciężył wraz z Realem Madryt w turnieju legend w Kijowie [ZDJĘCIA, WIDEO]


Aż 13 piłkarzom z podstawowego składu Wisły Kraków kontrakty wygasają 30 czerwca tego roku. To oznacza, że de facto po ostatnim meczu sezonu w ekstraklasie (18 maja), stają się wolnymi zawodnikami. Są tacy, którzy mają wpisaną opcję przedłużenia umowy, inni są tylko wypożyczeni i muszą wrócić do macierzystego klubu. W stosunku do kilku piłkarzy decyzje już zostały podjęte!

Oto piłkarze Wisły Kraków, którzy mogą odejść z Reymonta lad...

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki