18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Kropiwnicki: Krzywonos nie ma prawa rozgrywać przywództwa strajku

Joanna Leszczyńska
Jerzy Kropiwnicki, były prezydent Łodzi i były działacz opozycyjny.
Jerzy Kropiwnicki, były prezydent Łodzi i były działacz opozycyjny. Krzysztof Szymczak
Istniał wtedy zespół ludzi bardzo zgodnie ze sobą działających, a jeżeli czasami się spierających, to był to spór między przyjaciółmi, dążącymi do wspólnego celu. Każdy spełniał swoją rolę. Nie podejmuję się jej kwestionować, ani też segregować, ustawiać zasług Lecha Wałęsy, Andrzeja Gwiazdy, Bogdana Borusewicza czy Anny Walentynowicz. Dlatego, że dla mnie są to osoby, które w tamtym czasie znaczyły to samo. Jeszcze dołączyłbym do nich Alinę Pieńkowską. To był zespół, który wiedział, do czego zmierza i robił to z wielką konsekwencją, wykorzystując zdolności poszczególnych członków w możliwie najlepszy sposób. Z Jerzym Kropiwnickim, byłym prezydentem Łodzi i byłym działaczem opozycyjnym, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Czy Bogdan Borusewicz powinien przeprosić Lecha Wałęsę za milczące przypisywanie sobie przywództwa strajku w Stoczni Gdańskiej w Sierpniu 1980 roku, co zarzuca mu pierwszy przywódca "Solidarności"? Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu Henryka Krzywonos, jedna z sygnatariuszek Porozumień Sierpniowych, w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" powiedziała, że przywódcą strajku w stoczni był Bogdan Borusewicz.

Myślę,że Henryka Krzywonos powinna sama przeprosić za swoje nieprzemyślane interwencje w sprawach, w których nie spełniała pierwszoplanowej roli i nie była najlepiej zorientowana. Uważam, że niepotrzebnie jątrzy między ludźmi, którzy podczas protestu sierpniowego sprawowali funkcje kierownicze.

Zacytujmy dosłownie Henrykę Krzywonos ze wspomnianego wywiadu: "Rywalizacja była od początku. Ale na wózek wchodził tylko Wałęsa, Walentynowicz nie. Wałęsa miał dar przekonywania, więc został przewodniczącym. Jednak tak naprawdę to mieliśmy przewodniczącego. Był nim Bogdan Borusewicz. Nieujawniony przewodniczący. Przecież to Borusewicz kręcił tym strajkiem." Krzywonos mówi nieprawdę?

Role w strajku sierpniowym były podzielone. Borusewicz odpowiadał za sprawy organizacyjne. To on organizował całe zaplecze, całą infrastrukturę i logistykę strajkową. Natomiast Wałęsa był rzeczywistym trybunem ludowym. Z kolei Andrzej Gwiazda kierował obradami. Anna Walentynowicz odegrała niezwykle ważną rolę w momencie spełnienia postulatów płacowych stoczniowców i po przywróceniu do pracy osób, o które się upomniano. Przecież to Walentynowicz razem z Aliną Pieńkowską zatrzymały ludzi wychodzących do domu, powodując, że strajk został wznowiony. Ale o pani Krzywonos niewiele słyszałem w tamtym czasie jako o osobie, która miałaby ogromne zasługi w samym strajku.

Jest znana z tego, że w sierpniu 1980 roku, kiedy stocznia już stała, jako motorniczy zatrzymała w Gdańsku tramwaj...

I ja to bardzo wysoko cenię. Dołączyła potem do osób, które działały w opozycji antypeerelowskiej i odegrały dużą rolę w organizacji niezależnych samorządnych związków zawodowych.

Czy od początku, jak twierdzi Henryka Krzywonos, była rywalizacja między Bogdanem Borusewiczem a Lechem Wałęsą?

Pamiętam, że Borusewicz był bardzo zajęty sprawami organizacyjnymi i było wiadome, że to go całkowicie pochłania, że nie próbował konkurować z Lechem Wałęsą w roli trybuna ludowego. Podobnie jak w tej roli w czasie strajku, jak i organizowania związku nie próbował konkurować z nim "mózg" całych tamtych negocjacji, czyli Andrzej Gwiazda, czy "serce" komitetu strajkowego - pani Walentynowicz. Pamiętam, że w Gdańsku, w komitecie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego były pokoje dla poszczególnych osób i prawie przed każdym była długa kolejka. Natomiast akurat przed pokojem Henryki Krzywonos, przy całym dla niej szacunku, jakoś tłoku nie widziałem.

Kto dla Pana był przywódcą strajków sierpniowych w Gdańsku? Lech Wałęsa?

Niezupełnie. Moja teza jest taka, że istniał wtedy zespół ludzi bardzo zgodnie ze sobą działających, a jeżeli czasami się spierających, to był to spór między przyjaciółmi, dążącymi do wspólnego celu. Każdy spełniał swoją rolę. Nie podejmuję się jej kwestionować, ani też segregować, ustawiać zasług Lecha Wałęsy, Andrzeja Gwiazdy, Bogdana Borusewicza czy Anny Walentynowicz. Dlatego, że dla mnie są to osoby, które w tamtym czasie znaczyły to samo. Jeszcze dołączyłbym do nich Alinę Pieńkowską. To był zespół, który wiedział, do czego zmierza i robił to z wielką konsekwencją, wykorzystując zdolności poszczególnych członków w możliwie najlepszy sposób.

Lech Wałęsa, który 31 sierpnia 1980 roku z ramienia Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego podpisywał Porozumienia Sierpniowe z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim, przywłaszczył sobie przywództwo sierpniowego protestu?

Ponieważ Wałęsa występował jako trybun wiecowy, media siłą rzeczy na nim się koncentrowały, był najbardziej obecny we wszystkich publikatorach tamtych czasów. A zatem też w opinii publicznej. Natomiast ludzie, którzy byli bliżej tych wydarzeń, którzy się zaangażowali w komitety założycielskie NSZZ "Solidarność" wiedzieli, że jest to zespół zgodnie działających ludzi, dążących do zwycięstwa sprawy.

Jak Pan sądzi, dlaczego po tylu latach Henryka Krzywonos podjęła dyskusję na temat przywództwa strajku w Stoczni Gdańskiej?

Przede wszystkim trudno mi jest zrozumieć ten cały szum wokół Henryki Krzywonos, dlatego, że jak pamiętam, miała wówczas te swoje "pięć minut", a w tej chwili robi się z tego historię znacznie przekraczającą to, co wtedy było dla wszystkich oczywiste. Nie chcę, oczywiście, tego pomniejszać. Nie ulega wątpliwości, że robiła znacznie więcej niż ja w tamtym czasie. Ale uważam, że nie ma ona żadnego prawa: ani moralnego, ani jakiegokolwiek innego próbować rozgrywać sprawę pomiędzy przywódcami tamtego protestu. Bo nie należała do grona przywódców.

Bogdan Borusewicz milczy, choć Lech Wałęsa oczekuje, że wypowie się w tej sprawie, przyznając jemu przywództwo w strajku. Czy takie milczenie to właściwa postawa?

Ja to odbieram z wielką przykrością i wielkim bólem, bo to dotyczy ludzi, którzy dla mnie wtedy stanowili zespół równie zasłużonych i działających według swoich przyrodzonych zdolności. Przykro mi, że w tej chwili dają się rozgrywać przez drugi, a czasami i dziesiąty szereg działaczy, z których jedni mają jakieś zasługi, a drudzy żadnych. Żal mi tego, że dają się w to wpuszczać. A swoją drogą, niby co ma powiedzieć Borusewicz na taką prowokację pani Krzywonos, która nie wiadomo po co i z jakich powodów została uruchomiona.

Dla Lecha Wałęsy sprawa jest jasna. Borusewcz "chce sobie przywłaszczyć jego zwycięstwo", co go bardzo boli.

A mnie bolą takie stwierdzenia. Ja inaczej pamiętam tę historię. Pamiętam całkiem dobrze jak wtedy wyglądały zasługi poszczególnych osób. Przynajmniej dla mnie.

Urażony Wałęsa używa jeszcze mocniejszych słów. Pyta, czy Bogdan Borusewicz był "prowokatorem, agentem, czy po prostu słabym człowiekiem." I dodaje, że wszystkie propozycje Borusewicza w czasie strajku "prowadziły do klęski" i że on to sam potem poprawiał. Czy rzeczywiście Borusewicz miał fatalne pomysły, które mogłyby zniweczyć ten strajk?

Nic o tym nie słyszałem. Natomiast mam niejakie wrażenie, że Lech Wałęsa szybciej mówi niż myśli.

Wydawałoby się, że swego czasu Lech Wałęsa odczuł na własnej skórze, jak mogą boleć oskarżenia, dotyczące agentury, a mimo wszystko wytacza takie działa. Nie dziwi to Pana?

Jeszcze raz powtarzam: mam wrażenie, że Lech Wałęsa szybciej mówi niż myśli.

Ale poza tym, czy w postawie Wałęsy nie widzi Pan przesadnej miłości własnej i pychy? Przecież on, jako laureat Pokojowej Nagrody Nobla, człowiek, który zdobył już tyle zaszczytów z tytułu swojej działalności opozycyjnej, mógłby uwagi Henryki Krzywonos zignorować, przechodząc nad nimi do porządku dziennego...

Przysiągłem sobie kiedyś, że na pewno nie dam się włączyć w żadne spory i dyskusje, które miałyby prowadzić do pomiatania pamięcią i zasługami ludzi, którzy byli dla mnie wielkimi bohaterami, którzy zaczęli przed laty tę walkę, zakończoną odzyskaniem suwerenności Polski i odzyskaniem przez Polaków praw we własnym kraju.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki