Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze jeden nieobecny...

Jacek Grudzień
Grzegorz Gałasiński
Wciąż nie mogę się oswoić z faktem, że nie ma już między nami Zdzisława Jaskuły, człowieka, który był dla mnie kwintesencją „łódzkości”, który kochał to miasto nie oczekując na wzajemność, tak po prostu, jak kocha się bezkrytyczną miłością dziecko.

Dużo już napisano o jego działalności artystycznej, opozycyjnej, o dyrektorowaniu łódzkim teatrom. Nie znalazłem wspomnień dotyczących tego jak wielki miał wpływ na całe pokolenia aktorów, dziennikarzy ludzi kultury. Nie zdążyłem mu powiedzieć jak wielki miał wpływ na kształtowanie mojej dziennikarskiej wrażliwości i co najmniej kilkunastu innych adeptów tego zawodu, którzy startowali na początku lat 90. Był jak dżin z lampy Alladyna, który pokazuje nieznany dotąd świat ludzi sztuki, literatury. Nie wywyższa się, ma czas, żeby ludzi tuż po studiach traktować jak swoich partnerów, prowadzi wielogodzinne rozmowy. I pokazuje jak wspaniale można się bawić. Bo myślę, że to też w tamtych czasach było niezwykle istotne. Sądzę, że to pod jego wpływem przez długie lata byłem dziennikarzem zajmującym się teatrem. A Studyjny zostanie w mojej pamięci jako scena magiczna. Takich mentorów jak Zdzisław Jaskuła dziś już nie ma...

Gdy piszę o otwartości ludzi w latach 90., do głowy przychodzą mi też ci, którzy byli niedostępni bardziej niż dzisiejsze gwiazdy Hollywood. Wspominałem niedawno przy okazji pożegnania kina Bałtyk najważniejsze wydarzenia jakie tam się działy. Jeśli chodzi o emocje, to numerem jeden były premiery „Psów” Władysława Pasikowskiego. Sądzę, że dziś ani George Clooney, ani Angelina Jolie nie budziliby takiego zainteresowania jak Cezary Pazura i Bogusław Linda. Sądząc po internetowych komentarzach postać tego drugiego wzbudza dziś większe emocje niż wjazd pierwszego pociągu na teren budowanego dworca Fabrycznego. Co ciekawe, to właśnie Linda chyba najbardziej rozsławił stary dworzec powtarzającą się sceną biegu po peronie za uciekającym pociągiem w „Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego. Ale to tylko taki ciekawy zbieg okoliczności. I nie będę tu polemizował ze słowami Lindy, że Łódź „to miasto meneli”, tylko z reakcjami na nie. Gdzieś nawet pojawiła się informacja, że miasto zastanawia się czy dofinansowywać film Andrzeja Wajdy, w którym aktor odtwarza rolę Władysława Strzemińskiego. Obrażanie się, moim zdaniem, jest tu najgorszym rozwiązaniem. Natomiast jest to świetna okazja, żeby promować miasto, wymyślając przedsięwzięcia dzięki którym Linda będzie mógł zobaczyć jak zmieniło się miasto od czasu gdy biegał po jego ulicach w deszczu w filmie Kroll. Takich przedsięwzięć może być mnóstwo i przy tej okazji może uda się spopularyzować postaci Strzemińskiego i Kobro, cały czas lepiej znanych w świecie niż w Polsce. A wypowiedź o mieście meneli ? Cóż, nie każdy jest Holoubkiem i ma dar mądrego i przemyślanego mówienia. Kilka ról w ostatnim czasie Lindzie nie wyszło, rola eksperta od wizerunku miast zdecydowanie też nie. Wierzę, że następna się uda i będzie wspaniałym, zapadającym w pamięć Strzemińskim. I tego jako łodzianin mu życzę.

Na koniec jeszcze o nieobecnych i jednym z najwspanialszych pokazów łódzkiego patriotyzmu, czyli kweście na Starym Cmentarzu w Łodzi. A człowiekiem, którego najbardziej mi będzie brakować jest Wojtek Słodkowski. Zawsze 1 listopada będę miał przed oczami jego obraz, gdy nerwowo biega, z każdym się wita, bo wszyscy w tym dniu i w tym miejscu są dla niego najważniejsi. Gdy zapowiadaliśmy w telewizji kwestę, przedstawiałem go jako dobrego ducha. Odburkiwał, że duchem to będzie po śmierci.

Wierzę, że jak zawsze będziecie państwo hojni podczas kwesty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki