To jedna z nielicznych chwil, kiedy życie wolniej i prawdziwiej przelatuje pomiędzy palcami. Z uroku tych momentów najprzyjemniej korzysta się jednak przy zamkniętych oczach. Niedzielne poranne lenistwo, jak mniemam, dosięga bowiem także osoby odpowiedzialne za czystość na Piotrkowskiej. Niedziela to, jak wiadomo, kac po sobocie. W niedzielę minioną (i w wiele innych), o poranku, po sobotniej nocy, Piotrkowska wyglądała jak po przejściu buszmenów. Walające się papiery, butelki w bramach, zmęczenie bijące z każdego fragmentu ulicy, powszechne ślady całonocnego pijaństwa, wy-rzucone na bruk wszystko, co dało się wyrzucić - nawet z głębokiego wnętrza: przy ulicy Andrzeja Struga na chodniku łatwo można było wdepnąć w olbrzymią, chyba jednak nie psią, pozostałość po strawionej kolacji. Piotrkowska w niedzielę rano ma potwornego kaca i nie dostaje "klina". Zanim dojdzie do siebie i pokryje twarz makijażem, rozpoczyna się nowy tydzień, nowy czas pędzących w olbrzymim tempie dni, nowe oczekiwanie na "łykend". Z największego pobojowiska uda już się Piotrkowską wyprzątnąć, resztę zadepczą przechodnie, zresztą spiesząc się mniej się widzi. Aż przyjdą sobota i ta szalona noc. Ciemna, pijana i brudna. Jak można zauważyć na każdoweekendowym obrazku, rozerwani zabawą łodzianie i goście rozrywkowej Piotrkowskiej na razie nie oduczą się śmiecić czym się da (mam wątpliwości czy pomogłaby nawet większa liczba koszy na odpadki). Miasto łodzian musi zatem nauczyć się po nich w niedzielę sprzątać. Zanim Piotrkowska zacznie się budzić. I tylko dobrze, że jeszcze można gdzieniegdzie w niedzielę rano zabić smród pokonanego alkoholem miasta zapachem kawy. Z zamkniętymi oczami.
Dariusz Pawłowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?