Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibic Widzewa nr 1 na meczu Czechy - Polska. Krzyczał najgłośniej z trybun w Pradze. Zdjęcia

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Fot. PAP/Leszek Szymański
Mecz Czechy - Polska w eliminacjach Euro 2024 zakończył się wstydliwą porażką Orłów Fernando Santosa, ale początek tego starcia był naprawdę optymistyczny. Zwłaszcza, gdy oglądaliśmy sektor kibiców reprezentacji Polski, którzy głośno śpiewali hymn Polski, a następnie gorąco dopingowali naszą drużynę.

Na trybunach stadionu w Pradze podczas meczu Czechy - Polska pojawiło się ponad 1200 kibiców, bo tyle tylko dostało bilety. Chętnych do obejrzenia debiutu nowego selekcjonera było kilka razy więcej, zresztą wokół stadionu w Pradze, także w strefach kibica było kilka tysięcy Polaków. Szczęśliwcy usiedli na trybunach. Telewizja Polska tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego pokazała siedzącego w pierwszym rzędzie w sektorze dla gości i krzyczącego najgłośniej: „Polska, Polska” kibica numer 1 Widzewa Łódź, czyli Grzegorza Waraneckiego. Kilkadziesiąt sekund później fan Widzewa po raz pierwszy stracił humor, bo Polacy szybko stracili pierwszego gola. Jak wiemy, popularny Żagiel nie zniechęcił się do kadry i w poniedziałek zamelduje się na PGE Narodowym, podczas meczu z Albanią.

Grzegorz Waranecki słusznie nazywany jest przez wielu kibicem numer 1 Widzewa.

Po raz pierwszy było o nim głośno w 2013 roku, kiedy zaproponował: "Kupię klub za 1 zł !!! Sylwek liczę ze sprzedasz !!! Oferta ważna do jutra!" - taki post, adresowany do właściciela Widzewa, Sylwestra Cacka, pojawił się we wtorek wieczorem na facebookowym profilu Grzegorza Waraneckiego, biznesmena zaangażowanego w pomoc łódzkiemu klubowi.

Dziennik Łódzki pisał: Waranecki nie ukrywa, że jest wielkim kibicem Widzewa. Ma pieniądze na uratowanie klubu, bo interesy idą doskonale. Grzegorz Waranecki jest akcjonariuszem firmy Salling, a prywatnie pozostaje kibicem drużyny z al. Piłsudskiego. To on sprowadził do Widzewa Eduardsa Visnakovsa, jednak na tym nie skończyła się jego pomoc klubowi. Dzięki jego przykładowi, także finansowani przez łódzkich przedsiębiorców, pojawili się w Widzewie Kevin Lafrance i Jonathan Perez.

W 2022 roku Grzegorz Waranecki brał czynny udział w reaktywacji Widzewa

Cytujemy dziś wspomnienia, które na Facebooku zamieścił jeden z ratowników Widzewa w 2015 roku Grzegorz Waranecki. Ciekawa to lektura.
Na profilu Grzegorz Waraneckiego na Facebooku czytamy:
A TAKIE COŚ DZISIAJ DOSTAŁEM OD JEDNEJ Z NAJWAŻNIEJSZYCH OSÓB W POLSKIEJ PIŁCE.Miło mi STRASZNIE.Dodam że brakuje PIOTRA PIETRASIKA I Władka Puchalskiego.Bez nich nie miało to szans powodzenia:
Nowy Widzew powstał na Chojnach, w hotelu Ambasador. Ustalono, że prezesem zostanie Ferdzyn, jego zastępcami Krakus i Syguła, a skarbnikiem Andrzej Możejko, były piłkarz z czasów największych sukcesów. - W młodości chciałem grać jak moi widzewscy idole, ale nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że stanę na czele mojego klubu - szczerze przyznaje Ferdzyn.
Cały zarząd podkreśla jednak, że szalony plan nie udałby się, gdyby nie inny widzewiak. Kibice go znają, ponieważ jego nazwisko pojawiało się zawsze, gdy klub miał problemy. Gdy Cacek mimo obietnic nie chciał zapłacić za transfer Eduardsa Visnakovsa, kilkaset tysięcy złotych wyjął Grzegorz Waranecki, łódzki biznesmen. Tak samo, gdy zabrakło na jedną z rat układu z wierzycielami. - Zrzekłem się pieniędzy przysługujących mi z transferu Visnakovsa do Ruchu Chorzów - opowiada. W końcu wszystkie swoje widzewskie wierzytelności zamienił na akcje. Dziś bez żadnej wartości.

- Nie mogłem dopuścić, by Widzew zniknął, albo żeby za jego odbudowę wzięli się ludzie, którzy nie są nawet kibicami - tłumaczy. Chodzi o współpracowników Cacka i biznesmena z Warszawy, który chciał ratować Widzew za pieniądze łódzkich przedsiębiorców. Pomysł mieli podobny: zacząć od zera i poprosić PZPN o czwartą ligę.

Waranecki na początek skontaktował się z Ferdzynem, który też szukał sojuszników. Kiedy brakowało ludzi do założenia stowarzyszenia, namówił swoich znajomych. - Do mnie też zadzwonił - potwierdza Syguła. Do zarządu jednak nie wszedł. - Wolę się trzymać w cieniu - dodaje Waranecki. To m.in. efekt afery, jaka rozpętała się, gdy zaproponował Cackowi odkupienie akcji za symboliczną złotówkę. Krytykował go za to nie tylko właściciel, lecz także duża grupa kibiców.

Waranecki nie zrezygnował. - Dzwonił do ludzi, namawiał, załatwiał większość rzeczy w urzędach - opowiadają członkowie nowego stowarzyszenia. - Bez Grzegorza nie udałoby się zarejestrować nowego stowarzyszenia w trzy dni - podkreślają jego koledzy.
Gdy Widzew został już przyjęty do Polskiego Związku Piłki Nożnej, Waranecki pojechał na wakacje. - Ale w tajemnicy przed żoną dzwoni albo wysyła SMS-y z pytaniami o Widzew - śmieją się jego koledzy.

- Prawie się popłakałem ze szczęścia, gdy dowiedziałem się, że PZPN dał nam IV ligę - napisał we wtorek w SMS-ie.
Prezesem został Ferdzyn. Jeszcze dwa tygodnie temu to nazwisko kojarzyło się z Jackiem, architektem, który zaprojektował nowy stadion. - Byłem naprawdę
P.S.Gratulacje dla obecnej Ekipy👏👏👏
W rok taki sukces to naprawdę Wielkie Gratulacje

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki