Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupcy tęsknią za setkami autokarów, które przyjeżdżały ze Wschodu...

Anna Gronczewska
Krzysztof Szymczak
W Rzgowie handlowcy narzekają, że przyjeżdża coraz mniej klientów ze Wschodu. Tymczasem to oni stanowili wiele lat podstawę ich zarobku. Ci z Polski wolą kupować w sieciówkach niż rodzimych sklepach.

Jedna z nowoczesnych hal Centrum Handlowo-Hurtowego Ptak w Rzgowie. Jest środek tygodnia, około południa. Nie ma wielkiego tłoku. Większość sprzedawców siedzi w swych boksach, rozwiązują krzyżówki, przeglądają internet, stawiają pasjansa. Rozmawiają z sąsiadami o pogodzie, ostatnim meczu siatkarzy na mistrzostwach świata. I czekają na klienta.

- Jest źle! - żali się korpulentna, niewysoka kobieta po pięćdziesiątce. - Tak źle to jeszcze nie było!

Handlowcy narzekają zawsze, ale zapewniają, że tym razem to nie żaden blef. Po prostu od początku roku handel nie idzie, tak jak powinien. Pani Wiesia handluje kurtkami, garsonkami, sprzedaje też sukienki.

- Wszystko produkujemy w naszej firmie w Łodzi - wyjaśnia. -Mamy boks w Rzgowie, ale i pod Warszawą w "Maximusie". Tam to jeszcze gorzej idzie niż tu...

Pani Wiesia twierdzi, że nie idzie dobrze, bo przyjeżdża coraz mniej klientów z zagranicy. Głównie ze Wschodu. A to oni byli przed laty najważniejsi dla jej firmy.

- Mieliśmy stałych klientów z Moskwy, Mińska, Kijowa - wspomina pani Wiesia. - Przyjeżdżali raz w miesiącu, nieraz częściej. Było tak, że nie dostawali tyle towaru, ile chcieli. Musieliśmy przecież coś zostawić dla innych klientów. A brali naprawdę bardzo dużo. Często przed ich wizytą zwiększaliśmy produkcję. A teraz? Jak jeden klient ze Wschodu przyjedzie raz w miesiącu to dobrze!

Właśnie boks pani Wiesi odwiedza jedna ze wschodnich klientek. To Tatiana z Sankt Petersburga. Do Rzgowa przyjechała po jesienne kurtki. Ogląda je krótko, a potem każe ładować do torby. Bierze dziesięć kurtek, piętnaście garsonek...

- Mam w Sankt Petersburgu sklepy, dużo sklepów - mówi Tatiana. Tłumaczy, że do Polski przyjeżdża już dwadzieścia lat. Ma tu swoje punkty, w których się zaopatruje. Przyzwyczaiła się do polskich towarów. Przyzwyczaili się do nich też jej klienci.

- Nie mam problemów z wizami, dostałam wizę na trzy lata - opowiada Tatiana. - Mogę wjechać do Polski, ale mam też wizę litewską. Nie wiem, dlaczego przyjeżdża teraz do Polski po towary mniej Rosjan. Każdy ma swoje powody. Ja jeżdżę i będę jeździć!
Pani Wiesia pakuje towar Tatianie. Przygotowuje faktury. Rosjanka zostawia towar i mówi, że odbierze za pół godziny. Chce jeszcze rozejrzeć się po innych halach. Może coś nowego wpadnie jej w oko.

Tymczasem handlowcy z "Ptaka" czekają dalej na klientów. Pani Wiesia przyznaje, że Tatiana jest już jedną z niewielu Rosjanek, z którą handluje.
- Ale to nie jest tak, że przestali przejeżdżać po tym jak wybuchła wojna na Ukrainie, a Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje - twierdzi łodzianka. - To się zaczęło z rok temu. Już wtedy przyjeżdżało pod Łódź mniej Rosjan...

Cieszy się jednak, że ma nadal klientów z zagranicy. Oni zwykle biorą najwięcej towaru. Znacznie więcej niż Polacy.

- Aktywni są ostatnio Rumuni- dodaje pani Wiesia. - Teraz najlepiej się z nimi handluje. Przyjeżdża jeszcze trochę Białorusinów. Handluje też z Ukraińcami. Nawet wczoraj był Andrej z Kijowa. Nie biorą już jednak tyle towaru, co kiedyś... U nich coraz większa bieda.

W kolejnym boksie na klienta czeka pani Agata. Bluzki, spódnice i kurtki sprzedaje już dziesięć lat. Też narzeka, że klientów ze Wschodu jest coraz mniej.

- Była u mnie niedawno klientka z Moskwy - dodaje Agata. - Tłumaczyła, że Putin chce, by w Rosji produkowano więcej. By Rosjanie nie wyjeżdżali po towary za granicę. By kupowali to, co jest wytworzone u nich w kraju! Może dlatego nie chcą przyjeżdżać do Polski?

Kazimierz sprzedaje konfekcję damską. Szwalnię, a w zasadzie już dużą firmę, prowadzi razem z synem, na przedmieściach Łodzi. Syn zajmuje się produkcją. On handlem. Pamięta jak wyglądał handel osiem lat temu, a jak dziś. Bywały takie dni, że nawet na chwilę nie usiadł.

- Przyjeżdżali Rosjanie, ale też klienci z Łotwy, Estonii, Białorusi - wspomina. - Szkoda, że to historia.
Pan Kazimierz ma swoją teorię na temat tego, dlaczego załamał się handel ze Wschodem, a głównie z Rosją. Jego zdaniem powodem nie jest wcale polityka.

- Teraz swoich byłych klientów z Rosji spotykam z hurtowniach, ale z tkaninami! - tłumaczy pan Kazimierz. - Po prostu słowo "prywaciarz" w Rosji wiele lat nie istniało. Ale wraz z nadejściem nowych czasów Rosjanie zajęli się nie tylko handlem, zaczęli zakładać sklepy, ale też firmy szyjące konfekcję. Teraz więc szyją sami, nie muszą do nas przyjeżdżać po towar. Takie zakłady powstają też na Białorusi. Moim zdaniem problem mają tylko z dzianiną. Ubrań z dzianiny nie uszyje się na byle jakiej maszynie. I po takie towary z dzianiny mogą do nas przyjeżdżać...

Choć też nie do końca. W Rzgowie wiele boksów należy do Turków. Sprzedają głównie wyroby bawełniane, z dzianiny.
- Rosjanie nie są prawie w ogóle naszymi klientami! - zapewniają. - Oni sami jeżdżą po towar do Turcji, nie muszą tego robić przez Polskę!
Załamanie handlu ze Wschodem na łódzkich targowiskach ma miejsce nie pierwszy raz. Miało miejsce między innymi, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Od tamtego czasu Rosjanie, ale też Ukraińcy i Białorusini muszą mieć wizy, by wjechać do naszego kraju.

Pan Zdzisiek, handlujący w Rzgowie blisko dwadzieścia lat, dobrze pamięta tamte czasy. Przed wprowadzeniem wiz do centrum targowego przyjeżdżało tygodniowo ponad sto autokarów z rosyjską, białoruską czy ukraińską rejestracją. Potem tych autobusów było kilkanaście, ale siedziało w nich po pięciu - sześciu kupców.

- Byli tacy, którzy tylko żyli z kupców ze Wschodu - wspomina pan Zdzisiek.

- To, co kupili, stanowiło 80 procent ich obrotów! Kiedy przed wprowadzeniem wiz odjeżdżał ze Rzgowa autokar, to znajdował się w nim towar wart od 100 do 250 tysięcy dolarów! Potem się to się załamało. Trzeba było trochę odczekać i handel ze Wschodem wrócił, ale nie na takim poziomie, na jakim był!

Pan Zdzisiek przypomina, że przed wprowadzeniem wiz były w okolicach Łodzi firmy, które produkowały tylko z myślą o Rosjanach, Ukraińcach, Białorusinach.

- Nawet rozmiary do nich dopasowywały, bo wiadomo, że tam kobiet są "większe" - dodaje.

- Szyły głównie bluzki, bo to najlepiej się sprzedawało. Jak wprowadzili te wizy, to wiele tych zakładów nie było już wstanie przestawić się na produkcję z myślą o polskim kliencie. Część z nich upadła...

W Rzgowie spotykamy Galinę, Rosjankę, która od dwudziestu trzech lat handluje z Polakami. Teraz pomaga kupić towar Wierze, swojej młodszej koleżance z Moskwy. Galina przyznaje, że do Polski po towar przyjeżdża mniej Rosjan, ale dalej jeżdżą. Powodem nie jest jednak polityka i Władymir Putin.

- Ja Putina bardzo lubię! - zapewnia Galina. - Dzięki Bogu, że Rosja ma takiego Putina, a Putin Rosję. On jest skarbem dla naszego kraju! A moim zdaniem polityka nie ma tu nic do handlu!

Zdaniem Galiny o tym, że coraz mniej Rosjan przyjeżdża do Polski po towar, decyduje ekonomia. Ludzie na świecie mają generalnie mniej pieniędzy.

- Jedni latają samolotami, a drudzy klepią biedę, tych ostatnich jest znacznie więcej - tłumaczy Galina. - Nie ma znaczenia, czy ktoś jest dziś Rosjaninem, Polakiem, czy Amerykaninem. Świat dzieli się na biednych i bogatych!
Galina przyznaje, że wielu jej rodaków jeździ po towar do Turcji czy Chin. Tam kupi się bluzkę czy kurtkę taniej niż w Polsce.
- Ale od razu zaznaczę, że w Polsce może jest drożej, tylko znacznie lepsza jakość i lepsza rozmiarówka - dodaje Galina. - Dlatego znajdą się tacy Rosjanie, którzy dalej będą przyjeżdżać po towar do Polski. Tylko trzeba się pogodzić z tym, że nie przyjedzie już tylu Rosjan, co kiedyś. Świat się zmienił. Towaru jest dziś więcej niż kupujących. Nawet tu w Rzgowie...

Pani Jadwiga pracuje w kolejnej firmie konfekcyjnej, która handluje w Rzgowie. Przyznaje, że zagranicznych klientów jest mniej, ale tak dzieje się już od kilku miesięcy. Bardzo się tym martwi. Nie wie jaka będzie przyszłość.

- Na polskiego klienta niestety nie ma co liczyć - dodaje pani Jadwiga. - On woli kupować w sieciowych sklepach markowe ubrania. Na szczęście przyjeżdżają do nas jeszcze Węgrzy, Słowacy i Rumuni. Taką małą radością są klienci z Niemiec i Austrii. Jednak generalnie ten rok jest fatalny. Sierpień, wrzesień to dla nas, producentów sukienek, był zwykle najlepszy czas. Wtedy odbywa się najwięcej wesel. Tyle że nie w tym roku. Dalej jest klapa... Dobrze, że zostało jeszcze trochę tych zagranicznych klientów.
Pan Wojtek handluje w "Ptaku" od 1998 roku. Załapał się więc na końcówkę tego wschodniego boomu. On jednak już dawno przestał liczyć na takiego klienta.

- Oni zakładają swoje firmy w Rosji - tłumaczy pan Wojtek. - Niedawno był u mnie taki Rosjanin. Wiadomo, że w hurcie kosztuje wszystko znacznie taniej. Ale on kupował w detalu. Brał różne sukienki, płacił po 150 - 300 złotych, nie patrzył na cenę. Zawiózł taką sukienkę i miał wzór dla swych szwaczek. Młodzi przedsiębiorcy z Rosji mają swoje firmy, jeżdżą po towar bezpośrednio do Chin, Turcji. A do nas przyjeżdżają starsze panie, które od dwudziestu lat w Polsce robią zakupy i są do nich przyzwyczajone...

Tomasz Szypuła, członek Rady Nadzorczej Ptak SA mówi, że 35 - 40 procent klientów Ptak Fashion City, na który składa się Centrum Handlu Hurtowo-Detalicznego, Ptak Moda, Międzynarodowe Targi Mody PTAK EXPO i Ptak Outlet, stanowią kupcy z zagranicy.

- Polak lubi narzekać, a potem wsiada do mercedesa - mówi Tomasz Szypuła. - Tak już mamy. Naszymi klientami są nie tylko handlowcy ze Wschodu, ale też z krajów Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Do Rzgowa przyjeżdżają już nie tylko Słowacy, Węgrzy, Czesi, ale Niemcy, Austriacy. Przedstawiciele Ptak Fashion City za dwa tygodnie jadą na targi do Nowego Jorku, za miesiąc do Chicago. Tam będą promować, wystawiać produkty Ptak Moda.
- Nie możemy budować naszego handlu tylko wyłącznie w oparciu o Rosjan, klientów ze Wschodu - mówi Tomasz Szypuła. - Będzie tak jak z polskimi jabłkami, bo Rosja nałoży embargo i biznes się załamie. Dlatego rozpoczęliśmy aktywność na innych rynkach. Rosjanie są zastępowani kolejnymi klientami.

Pan Zdzisiek nawet chciałby wysyłać towar do Ameryki. Może tak kiedyś zrobi? Na razie martwi się, z czego ZUS zapłaci...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki