Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

LEKARZ RADZI: Czy warto kontynuować pracę w miejscu, gdzie jesteśmy dyskryminowani i prześladowani?

Patrycja Wacławska
Patrycja Wacławska
Rafał Pniewski, psychiatra i psychoterapeuta
Rafał Pniewski, psychiatra i psychoterapeuta Piotr Urban
Mój temat to ostracyzm w miejscu pracy. Trzydzieści lat doświadczałam tych nieprzyjemnych praktyk. Jak się nie dostosujesz, to cię doprowadzą do szaleństwa. Bez żadnych skrupułów. Stado wilków. Właśnie powiedziałam dosyć i zwalniam się.

Chyba rzeczywiście lepiej się z nieprzyjemnej sytuacji wycofać (nawet jeżeli pociągnie to za sobą trud poszukiwania nowej pracy) niż tkwić w niej przez kolejnych trzydzieści lat. Z drugiej strony, te trzy dekady dają do myślenia, czy to godna podziwu wytrzymałość czy coś innego. W starożytnej Grecji wysoko ceniono demokrację i w drodze tajnego głosowania skazywano na wygnanie tych, którzy mieli zbyt autorytarne zapędy. Ten społeczny zwyczaj nazywano ostracyzmem. Zgodne funkcjonowanie społeczności było zatem oparte (między innymi) na pozbywaniu się elementów szkodliwych albo niepożądanych. Słowo zostało, jego znaczenie się zmieniło. Nadal oznacza wygnanie (izolację, zepchniecie poza margines) kogoś, kto zagraża wartości grupy, przy czym wartość ta może równie dobrze być szlachetna (na przykład uczciwość) albo przestępcza (na przykład służący indywidualnym interesom „układ”). Ostracyzm jest sposobem na poradzenie sobie z tym, co niechciane. Prościej mówiąc, jest to rozwiązanie problemu za pomocą kozła ofiarnego. Albo – poważniej mówiąc – za pomocą dyskryminacji i prześladowania. Od czasów antyku minęły setki lat, ale w naszych codziennych poczynaniach niewiele się zmieniło. Kiedy plotkujemy albo wchodzimy w zmowy i kiedy dzielimy świat na „naszych” i „obcych” robimy to samo, co nasi greccy przodkowie, tyle że niekoniecznie w zacnym celu obrony demokracji. Oczywiście, może się zdarzyć, że z grupy zostaje wykluczony ktoś, kto reprezentuje faktycznie niekorzystne albo po prostu złe, destrukcyjne cechy, jednak częściej jest to sposób na usuwanie z pola widzenia tego, co niewygodne. Bo któż z nas jest wyłącznie sprawiedliwy i uczciwy, niezmiennie lojalny, bez wyjątku odpowiedzialny i zawsze ładnie pachnie? Na pewno nikt, ale miło jest żywić przekonanie, że wady nas nie dotyczą, że są cechą „innych”. Zwykle nie chcemy mieć nic wspólnego z cechami, które uważamy za naganne albo odrażające i „obcy” bardzo łatwo stają się poręcznym koszem na nasze brudy. A to, że ten mechanizm towarzyszy ludziom od wieków albo utrzymuje się pomimo uciążliwości i niewygody przez trzydzieści lat, wynika z tego, że obie strony czerpią z niego korzyści. Trochę, jak w grze w policjantów i złodziei: jedni skarżą na drugich, widzą w nich to, czego nie chcą uznać u siebie i zarazem żyć bez siebie nie mogą. Są sobie nawzajem niezbędni i wygodni, co samo w sobie może stawać się „układem”, w którym winę i wadę można przypisać „temu drugiemu”. Nikt z nas nie jest bez skazy, wszyscy budujemy relacje z innymi ludźmi i pozostajemy pod wpływem uniwersalnych psychologicznych mechanizmów. Nikt z nas nie musi być doskonały, wystarczy, że będziemy wystarczająco dobrzy. Ale powinniśmy być odważni w przyglądaniu się krytycznym okiem temu, co robimy, a tym bardziej temu, czy z jakiegoś powodu (na przykład z wygodnictwa) nie utknęliśmy w przewlekłej skardze na zły świat, w którym wszystkiemu winni są policjanci. Albo złodzieje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grupę krwi u człowieka można zmienić, to przełom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki