Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja z Kropiwnickiego

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Dziennik Łódzki/archiwum
Niedawno Jerzy Kropiwnicki odkrył na naszych łamach dlaczego dwa lata temu przegrał referendum w sprawie swojego odwołania. Jak sądzi, powinien był zaapelować do swoich zwolenników, aby poszli na referendum i zagłosowali przeciwko odwołaniu. Po prostu fatalny w skutkach błąd taktyczny.

Jerzy Kropiwnicki się myli. Nie było żadnego błędu. Są takie sytuacje, kiedy żadna taktyka nie pomoże w wygraniu bitwy. Dlaczego jednak były prezydent uważa dziś, że wtedy mógł wygrać? Wierzy, że na pewno miał wtedy dziesiątki tysięcy ukrytych zwolenników, którzy tylko czekali aż powie: "Idźcie i głosujcie przeciwko mojemu odwołaniu".

Ale nie powiedział, więc zostali w domach. Dlaczego Jerzy Kropiwnicki tak dziś tłumaczy swoją porażkę? Po pierwsze dlatego, że scenariusza "co by było gdyby" nie da się zweryfikować. Ale jest na tyle atrakcyjny, że metodę tę często stosują twórcy gier komputerowych. Pozwala ona Niemcom zdobyć Stalingrad, a Polakom Berlin w 1939 roku.

Po drugie, Jerzy Kropiwnicki dzięki ryzykownej hipotezie o śpiących rycerzach, których nie obudził na czas, może ostatecznie oddalić od siebie myśl, że rzeczywistą przyczyną porażki była arogancja władzy. Że błędy popełnił nie w okresie referendum, ale znacznie wcześniej. Tyle, że nie uważał tego za żaden błąd.

Dziś w obliczu rozpisania referendum stoi Hanna Zdanowska. Ale tylko w obliczu. W takich sytuacjach zawsze sięga się do najbardziej znanych doświadczeń, aby się na nich uczyć. Czy Hanna Zdanowska może się uczyć na doświadczeniach Jerzego Kropiwnickiego? Do pewnego stopnia. Jerzy Kropiwnicki od dnia rozpoczęcia zbiórki podpisów pod referendum do głosowania pozostał Jerzy Kropiwnickim - człowiekiem przekonanym o własnej nieomylności, upartym, konsekwentnym w złym znaczeniu tego słowa.

Co mam zrobić, żeby nie zebrali wymaganej liczby podpisów? - zastanawia się teraz zapewne Hanna Zdanowska, a z nią cały sztab. To proste - nie urazić broń Boże mieszkańców, których nastroje są trudne do przewidzenia, bo jeszcze pójdą i podpiszą się pod wnioskiem o referendum. A jest czym urazić: prywatyzacją ZWiK, likwidacją szkół, żeby poprzestać na pierwszych z brzegu przykładach. Być może prezydent Zdanowska nie powinna nic robić, bo nigdy nie wiadomo, czym się narazi.

Czyli zaprogramowany paraliż decyzyjny, albo w ogóle wycofanie się z ryzykownych społecznie przedsięwzięć. Może z jednym wyjątkiem. Powinna rzucić wszystkie siły i pieniądze na odśnieżanie, a później na łatanie dziur w drogach.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki