Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: niekulturalny i złośliwy jak kierowca MPK?

Karolina Jędrzejczyk
Pasażerowie skarżą się na drzwi zamykane przed nosem.
Pasażerowie skarżą się na drzwi zamykane przed nosem. Paweł Wojtaszek
Czy w Łodzi kierowcy miejskich autobusów i motorniczowie tramwajów są złośliwi i grają pasażerom na nosie? Liczba skarg, jakie w ostatnich dniach zgłosili naszej redakcji łodzianie, pozwala zaryzykować takie stwierdzenie.

Nasza Czytelniczka (personalia do wiadomości redakcji), pracownica szpitala przy ul. Aleksandrowskiej, śpieszyła się rano do pracy. Na przystanku u zbiegu Aleksandrowskiej i Szparagowej czekała na tramwaj linii 8. Było dwadzieścia minut po dziewiątej, gdy przyjechał tramwaj. Motorniczy zatrzymał pojazd, kobieta podeszła do drzwi, przepuściła wysiadającego pasażera i... drzwi z hukiem się przed nią zamknęły. Próbowała je otworzyć, naciskając guzik, zasygnalizowała też motorniczemu, że chce wsiąść, jednak on nie reagował. Tramwaj odjechał.

- Stałam przy środkowych drzwiach pierwszego wagonu. Nie ma możliwości, by motorniczy mnie nie zauważył - żali się Czytelniczka. - Byłam tak zdenerwowana, że opowiedziałam o zdarzeniu motorniczemu następnej ósemki, którą ostatecznie dojechałam do pracy. To był miły młody mężczyzna, ale tylko ze zrozumieniem pokiwał głową, bo cóż mógł zrobić?

Nasza Czytelniczka opowiedziała nam jeszcze jedną podobną historię. Lał rzęsisty deszcz, a motorniczy w podobny sposób potraktował młodego chłopaka. Młodzieńcowi puściły nerwy i... mocno kopnął w odjeżdżający mu sprzed nosa tramwaj.

- Ktoś mógłby się oburzyć na zachowanie nastolatka - mówi Czytelniczka. - Ale jako świadek tej sytuacji nie dziwię się jego reakcji.

Na nieuprzejmego kierowcę autobusu natknął się z kolei pan Sławomir. Jemu zamknęły się przed nosem drzwi autobusu linii 65. Sytuacja była kalką wydarzenia, o którym opowiedziała nam pracownica szpitala przy Aleksandrowskiej.

O tym, że takie zachowanie kierowców i motorniczych to nie odosobnione przypadki, świadczą fora internetowe dla pasażerów komunikacji miejskiej. Tam aż kipi od niepochlebnych wpisów o łódzkim przewoźniku. Najczęściej powtarzające się zarzuty to niepunktualność, brak kultury kierowców oraz brud w pojazdach. Internauci wierzą, że skargi do przewoźnika odniosą skutek. "Wczoraj wysłałam 2 strony skargi, wymieniając dokładnie jakie autobusy i tramwaje, o jakiej porze i na jakiej trasie nie pojawiły się o wskazanej godzinie." - pisze "Kinga Ś." z łódzkiej grupy na portalu Goldenline.pl. W kolejnym poście pojawia się rada: "Zachęcam do pisania skarg, (...) czas zacząć dbać o nasze interesy!".

- Wielokrotnie sam korzystam z komunikacji zbiorowej, by przekonać się, jak jest. I stwierdzam, że prawda, jak zwykle, leży po środku- mówi Mirosław Kornatowski, kierownik działu obsługi pasażera łódzkiego MPK. - Jeśli chodzi o czystość pojazdów, poprawiła się ona w ciągu ostatnich miesięcy. Podobnie jest z przestrzeganiem rozkładów. Nowszy tabor rzadziej się psuje, dlatego kursy sporadycznie wypadają z trasy - mówi Kornatowski. - Niestety, nie mamy wpływu na korki, które powodują opóźnienia.

A co z zatrzaskiwaniem pasażerom drzwi przed nosem?

- Z tym rzeczywiście bywa różnie. Zdarza się jednak, że odjeżdżający kierowca nie otwiera drzwi, bo jest skupiony na włączaniu się do ruchu i obserwując lewą stronę pojazdu, zwyczajnie nie widzi pasażerów po prawo.

* * * * *

Pasażerowie to też nie anioły
Czy motorniczy ósemki zachował się w porządku? - na pytanie odpowiada kierowca autobusu linii 57.

- Nie mnie oceniać, ale wytłumaczę to na przykładzie kierowcy autobusu. Kiedy prowadzący pojazd włącza się do ruchu, czyli zamknie drzwi i włączy migacz, nie ma obowiązku ponownego zatrzymywania się, aby wpuścić kolejnych pasażerów. Co więcej, takie sytuacje wprowadzają w błąd innych użytkowników drogi, bo migacz sugeruje zamiar zmiany pasa. Ponadto zarzuca się nam, że nie pomagamy pasażerom. To nieprawda. Zwracamy szczególną uwagę na pasażerów niepełnosprawnych czy w podeszłym wieku. Tylko w wyjątkowych sytuacjach, na przykład kiedy wiązałoby się to z pozostawieniem reszty wejść w kałużach, nie możemy im pójść na rękę i podjechać dostatecznie blisko krawężnika, by mogli łatwiej wsiąść. Nasza praca jest pełna stresów, inni kierowcy często z premedytacją utrudniają nam życie. Do tego pasażerowie wyładowują się na nas. Ale zaręczam, nie robimy niczego złośliwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki