MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: porywacze staną przed sadem po 10 latach

Wiesław Pierzchała
Po latach śledztwa porywacz stanie przed sądem
Po latach śledztwa porywacz stanie przed sądem mat. policji
Gangsterzy zaczaili się pod blokiem na łódzkim osiedlu. Gdy zauważyli Marka, napadli na niego, zakuli w kajdanki, owinęli oczy i głowę taśmą samoprzylepną i wpakowali do auta.

Wywieźli go do domku letniskowego w Żakowicach pod Koluszkami. Wkrótce od rodziców chłopaka zażądali 200 tysięcy dolarów okupu. Zagrozili, że jeśli nie zapłacą, to ich synowi po kolei będą obcinać palce.

Po niemal dziesięciu latach od uprowadzenia rozpocznie się proces jednego z porywaczy. Pozostałych - dwóch, a może trzech - wciąż nie udało się ująć. 38-letni Tomasz S. wpadł m.in. dzięki temu, że jego kod DNA odkryto na... gumie do żucia, którą znaleziono w miejscu więzienia porwanego. Na ławie oskarżonych usiądzie w styczniu w łódzkim Sądzie Okręgowym.

Do porwania Marka J. doszło 31 lipca 2001 r. Według śledczych Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, oskarżony Tomasz S. razem z kompanami, nie wiadomo, ilu ich było, już w dniu uprowadzenia, przez telefon komórkowy Marka J., skontaktował się z jego rodzicami. Najpierw zadzwonili do matki - Urszuli J., która usłyszała, że jej syn został właśnie porwany i będzie zwolniony po zapłaceniu 200 tys. dolarów. Porywacz zabronił jej wszelkich kontaktów z policjantami.

Potem przestępcy zadzwonili do Andrzeja J. Zagrozili, że jeśli do godz. 20 ojciec nie zgodzi się na wypłacenie okupu, to zostaną mu przysłane obcięte palce syna. Zażądali też, aby 200 tys. dolarów zostało zebrane do północy. Do zapłacenia okupu jednak nie doszło, bowiem Markowi J. udało się zmylić czujność swych prześladowców, uciec z domku i wezwać pomoc.

Mieszkanka Żakowic zeznała potem, że ostatniego dnia lipca około godz. 19 do jej mieszkania wpadł młody, przerażony mężczyzna z kajdankami na rękach i taśmą na głowie. Krzyczał, że został porwany i aby natychmiast wezwać policję. Kobiecie nie trzeba było powtarzać. Za-alarmowała funkcjonariuszy, dzięki czemu Marek J. został uratowany.

Rozpoczęto śledztwo. Policjanci udali się do domku, w którym więziono chłopaka. Okazało się, że jego właścicielka wynajęła go dwóm mężczyznom. Śledczy wkrótce nabrali pewności, że jednym z porywaczy jest Tomasz S., z zawodu malarz, który był już notowany i karany za różne przestępstwa. Został rozpoznany - po głosie i posturze - przez porwanego. Na dodatek jeden z mieszkańców Żakowic widział go przy domku, w którym przetrzymywano porwanego. Ponadto zdradziły go ślady biologiczne zostawione na gumie do żucia oraz odciski palców pozostawione w wynajętym domku.

Po zatrzymaniu Tomasz S. trafił do więzienia w Piotrkowie. Podczas przesłuchania nie przyznał się do porwania i nie ujawnił wspólników. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki