Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy urzędnicy nie znają języków obcych?

Katarzyna Chmielewska
Grzegorz Gałasiński
Richard jest obywatelem USA, pracuje na Uniwersytecie Łódzkim jako nauczyciel angielskiego. Mówi trochę po polsku, ma jednak trudności z czytaniem i pisaniem. Do urzędu zawsze bierze ze sobą swojego przyjaciela Polaka - Piotra. Dlaczego? Bo w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Urzędu Wojewódzkiego nie może dogadać się po angielsku.

- W budynku przy ul. Piotrkowskiej 103 wszystkie tabliczki są tylko po polsku. Skąd cudzoziemiec ma się dowiedzieć, gdzie ma się udać? Pyta w informacji. Pani w informacji w ogóle nie mówi po angielsku - opowiada pan Piotr.

Nie chciałam w to wierzyć. Postanowiłam sprawdzić osobiście. W piątkowy poranek udałam się do wydziału. Zapytałam w informacji: "Excuse me, where is the foreigners office?" (ang. "Przepraszam, gdzie jest biuro dla cudzoziemców?"). Pani odpowiedziała: - Uuuu, proszę pani, tutaj po polsku trzeba mówić. Bardziej pomocny okazał się ochroniarz, który na migi pokazał mi, że trzeba wejść na pierwsze piętro. Ale i tam obcojęzycznym interesantom nie jest łatwo.

- Richard chciał uzyskać kartę stałego pobytu. Musi ją wyrabiać co roku. Po tym, jak jakimś cudem dotarliśmy do właściwego pokoju, dostaliśmy się do urzędniczki, która przyjmuje wnioski. Okazało się, że ona również nie mówi po angielsku - opowiada pan Piotr.

Z relacji Piotra i Richarda wynika, że dopiero po interwencji innej pani, która urzędowała w pokoju, udało się załatwić sprawę. - Kosztowało nas to jednak mnóstwo czasu i nerwów. Kolejka była spora, bo tylko jeden urzędnik na całe województwo przyjmuje takie wnioski. Każdy interesant ma problemy z komunikacją, a jak brakuje mu jakichś dokumentów, wszystko się przedłuża - opowiada pan Piotr. - Czy w takim wydziale nie powinno się zatrudniać ludzi, którzy znają przynajmniej angielski?

Monika Skonieczna, zastępca dyrektora wydziału, twierdzi, że urzędnicy obsługujący obcokrajowców mówią po angielsku. - A także po niemiecku, rosyjsku, hiszpańsku i francusku. Unijne języki mamy opanowane. Zwracamy na to uwagę, zatrudniając pracowników - zapewnia Monika Skonieczna.

Brak tabliczek tłumaczy ustawą o języku polskim i dodaje: - Gdyby tabliczki były po angielsku, zaraz trzeba by było dodać jeszcze i po niemiecku i francusku, bo ktoś by się tego domagał. Myślę, że interesantowi nie udało się pomyślnie załatwić sprawy. Stąd jego rozgoryczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki