18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łodzianin, który złamał sowieckie szyfry

Anna Gronczewska
Grzegorz Nowik, "ojciec chrzestny" pamięci o Janie Kowalewskim.
Grzegorz Nowik, "ojciec chrzestny" pamięci o Janie Kowalewskim. archiwum GN
Rozmowa z Grzegorzem Nowikiem, autorem książki poświęconej m.in. łodzianinowi Janowi Kowalewskiemu, który w 1920 roku przyczynił się do zwycięstwa nad bolszewikami.

Czy można powiedzieć, że gdyby nie łodzianin, Jan Kowalewski, to nie wygralibyśmy w sierpniu 1920 roku Bitwy Warszawskiej?

Powiem inaczej. To, że czytaliśmy niemiecką korespondencję szyfrowaną "Enigmą" nie uchroniło nas przed klęską w 1939 roku, ani Francuzów rok później. Nie wygrywa się wojny wyłącznie poprzez nasłuch korespondencji przeciwnika i jej dekryptaż. Ale gdyby nie dokonania Jana Kowalewskiego, który złamał rosyjskie szyfry, byłoby nam znacznie trudniej wygrać Bitwę Warszawską.

Mówi się, że to Pan jest odkrywcą roli Jana Kowalewskiego w kampanii 1920 roku...

Tak nazwał mniej jeden z pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego, ale sam bym tak o sobie nie powiedział. Wzmianki o Janie Kowalewskim pojawiały się w opracowaniach naukowych dotyczących wywiadu, polskiej służby dyplomatycznej.

Jednak to Pan pokazał jaką rolę Kowalewski odegrał podczas wojny 1920 roku.

Przez wiele lat nie można było prowadzić badań nad wojną z bolszewikami. Pracę nad tym rozpoczęto dopiero w 1990 roku. Była to jedna z pierwszych decyzji jaką podjął ówczesny wiceminister obrony narodowej Bronisław Komorowski. Wydaliśmy, korzystając z polskich i zagranicznych archiwów, głównie Centralnego Archiwum Wojskowego, już siedem tomów dokumentów operacyjnych poświęconej wojnie z bolszewikami. W czasie tych poszukiwań natrafiłem na akta polskiego Biura Szyfrów i dostrzegłem ich wagę. Wcześniej wielu historyków traktowało pracę polskich kryptoanalityków jako działalność incydentalną. Ja znalazłem kilka tysięcy rozszyfrowanych depesz radiowych! Sprawdziłem kto to robił, jakie stosowano metody łamania tych szyfrów i dostrzegłem rolę jaką odegrał Jan Kowalewski. Potem udało mi znaleźć książkę o nim, wydaną w języku angielskim. Postać Jana Kowalewskiego ukryta jest pod nazwiskiem Piotra Narta. Napisana została przez Judith Harry, Węgierkę, która została żoną angielskiego hrabiego. Kolejne informacje zaczerpnąłem z audycji Jana Kowalewskiego, które nadawał w Radiu Wolna Europa oraz jego wspomnień publikowanych na emigracji w Londynie. Pięć lat temu udało mi się opublikować książkę "Zanim złamano "Enigmę", a w tym roku ukaże się jej druga część "Rozszyfrowano "Rewolucję". To tytuł symboliczny, oznacza zarówno powstrzymanie bolszewickiej rewolucji u wrót Warszawy, ale również taką nazwę nosił szyfr wprowadzony przez Rosjan 12 sierpnia, w przededniu ataku na stolicę. Złamał go Jan Kowalewski wspólnie z profesorem Stefanem Mazurkiewiczem, późniejszym prorektorem Uniwersytetu Warszawskiego, wybitnym matematykiem.

Na czym polegał geniusz Jana Kowalewskiego?

Uważał, że do złamania trudniejszych rosyjskich szyfrów nie wystarczą metody lingwistyczne, tylko badania matematyczne. Stworzył konglomerat osób, które badały szyfry od strony językowej. Znały znakomicie język rosyjski, mentalność Rosjan, język dokumentu wojskowego, ale też tych, które zastosowali metody matematyczne. Był wśród nich nie tylko Stefan Mazurkiewicz, a również inni wybitni polscy matematycy - Wacław Sierpiński, Józef Leśniewski.

Podobno Kowalewski depesze zaczął rozszyfrowywać przez przypadek?

Tak. Jak opisuje sam Kowalewski, jeden z jego kolegów w sierpniu 1919 roku miał ślub kuzynki, więc poprosił kolegów o zastępstwo na nocnym dyżurze. Zgłosił się Jan
Kowalewski. Pracował wtedy w Biurze Szyfrów Oddziału II (Wywiadowczego) Sztabu Generalnego. Zajmowało się ono szyfrowaniem własnej korespondencji, nie potrafiono
jeszcze łamać obcych szyfrów. Na nocnym dyżurze Jan Kowalewski segregował te wszystkie depesze przejęte z nasłuchu radiowego. Wśród nich była zaszyfrowana korespondencja między Odessą i Kijowem. Kowalewski z nudów postanowił ją rozszyfrować.
Znał się na szyfrach?

Znał procedury obowiązujące w armii rosyjskiej, ponieważ w niej służył. Lubił też czytać powieści detektywistyczne, między innymi o przygodach Sherlocka Holmesa. Czytał też opowiadanie Edgara Allana Poe "Złoty żuk". Mówiło o złamaniu szyfrogramu napisanego przez piratów. Sam Kowalewski wspominał, że to opowiadanie stanowiło jego jedyną wiedzę o szyfrach. Wiedział, że w szyfrogramie trzeba znaleźć słaby punkt - punkt zaczepienia. Kierując się wskazówkami zawartymi w tym opowiadaniu zajął się depeszami płynącymi między Odessą a Kijowem. Kluczem, słowem wytrychem, które pozwoliło mu złamać szyfr, było rosyjskie słowo "dywizja". Składa się z trzech sylab, a każda druga litera w sylabie to "i". Dostał odczytany z alfabetu Morse'a tekst cyfrowy i szukał kiedy będzie się powtarzała ta sama sekwencja cyfr. W końcu znalazł słowo "dywizja". Tą metodą, przez całą noc, złamał pierwszy szyfr, który nazywał się "Delegat". Rosjanie zmieniali szyfry co miesiąc lub co dwa tygodnie ponieważ oceniali zdolność przeciwnika do łamania szyfrów na około dwa tygodnie do miesiąca. Janowi Kowalewskiemu łamanie tych szyfrów zajmowało od kilku godzin do dwóch dni. Po tym jak Kowalewski zaczął na przypadkowym dyżurze odszyfrowywać telegramy zorganizowano w Biurze Szyfrów wydział szyfrów obcych.

Dla Bitwy Warszawskiej największe znaczenie miały chyba te z sierpnia 1920?

Wszystkie miały znaczenie. Cały plan Bitwy Warszawskiej został stworzony na podstawie dokładnej wiedzy na temat tego co przeciwnik robi teraz, ale przede wszystkim tego, co będzie robił w przyszłości. Przechwytywaliśmy rozkazy przeciwnika, które wskazywały długofalowe zadania. Np. gdy z Charkowa wysyłany był rozkaz do Kijowa, musiało upłynąć trochę czasu. Jeśli my przejmowaliśmy ten rozkaz w momencie wysyłania z Charkowa, zanim trafił na pierwszą linię rosyjską, my już go znaliśmy. To pozwalało działać uprzedzająco.

Jan Kowalewski był łodzianinem. Co można powiedzieć o jego łódzkim życiu?

Mieszkał na ul. Piotrkowskiej, brał udział w strajku szkolnym. Opisywał swoją naukę w Gimnazjum Zgromadzenia Kupców. Miał duże zdolności matematyczne. Bardzo żałuję, że Łódź nie pamięta o Janie Kowalewskim. Marzy mi się, że kiedyś w Łodzi powstanie pomnik Jana Kowalewskiego lub choćby odsłonięta zostanie tablica na domu, w którym mieszkał. Archiwum Miasta Łodzi opublikowało w internecie wystawę poświęconą Bitwie Warszawskiej. Za udział w tej wojnie Kowalewski dostał Virtuti Militari. Nie wiemy czy za łamanie szyfrów czy za epizod frontowy. Generał Władysław Sikorski, który przypinał mu ten krzyż, powiedział: "Panie poruczniku, to za zwycięską wojnę!" I zmrużył oko... Sikorski wiedział jaką rolę w wojnie 1920 roku odegrał Jan Kowalewski.

Kowalewski zmarł w Londynie, po wojnie nigdy już nie przyjechał do Łodzi...

Zmarł w 1966 roku. Nie miał szans wrócić do rodzinnej Łodzi, gdzie prawdopodobnie zostali jego rodzice. Był przecież wydawcą sowietologicznego pisma, znał wszystkie decyzje NKWD, bo łamał ich szyfry. Ja mogę się cieszyć, że jestem ojcem chrzestnym pamięci o Janie Kowalewskim.
Rozm. Anna Gronczewska

***

Dr hab. Grzegorz Nowik jest historykiem, był redaktorem naczelnym "Przeglądu Historyczno-Wojskowego.
Jest autorem książek "Straż nad Wisłą" (trzy tomy) i "Zanim złamano Enigmę" oraz współautorem "Marszałek Józef Piłsudski". W tym roku ukaże się jego kolejna książka "Rozszyfrowano rewolucję", kontynuacja "Zanim złamano Enigmę". W niej właśnie zawarta jest historia o Janie Kowalewskim i jego roli w zwycięstwie na bolszewikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki