Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie stowarzyszenie tropiło firmy w sieci. Prezes dbał o interesy konsumentów czy stan konta?

Alicja Zboińska
Pod lupę został wzięty Kodeks postępowania cywilnego. Trwają prace nad jego nowelizacją.
Pod lupę został wzięty Kodeks postępowania cywilnego. Trwają prace nad jego nowelizacją. Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Prezes łódzkiego Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów z Łodzi postawił na nogi e-handlowców z całego kraju. W ich obronie stanął poseł John Godson i zawiadomił CBA.

Plan był wyjątkowo prosty: pod hasłem walki o prawa i dobro konsumentów i z wykorzystaniem luki w przepisach w rzeczywistości zadbać o stan konta. Początkowo nawet działał, choć nie na taką skalę, która by satysfakcjonowała prezesa Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów Patronus z Łodzi. Wreszcie coś się zmieniło. A raczej zmieniało się powoli. Czy zaczęło się wtedy, gdy właściciele e-sklepów głośno postanowili mówić o tym, że są szantażowani przez stowarzyszenie? Czy wtedy, gdy do gry wkroczył łódzki poseł? A może wtedy, gdy okazało się, że sąd nie podzielił troski stowarzyszenia o dobro konsumentów i część pozwów oddalił?

CZYTAJ: Łódzkie stowarzyszenie szantażuje sklepy internetowe?

Plan bazował na jednym: klauzulach abuzywnych - bardziej zrozumiale - niedozwolonych. Zgodnie z prawem nie wolno np. najpierw sprzedać towaru przez internet, a następnie całkowicie odżegnać się od problemów z jego dostarczeniem i zrzucić całą winę np. na pocztę. Nie wolno też utrudniać dochodzenia swoich praw klientom przed sądem i uznać, że ewentualny proces może odbyć się tylko przed sądem w tej miejscowości, w której ma siedzibę firma.

Skoro klauzule są niedozwolone, to stosować ich nie wolno. Proste. A skoro ktoś je stosuje, to - jak uznało stowarzyszenie - należy go za to ścigać. A przynajmniej próbować - dla dobra konsumentów, oczywiście.

Pościg jest bardzo prosty: uważna lektura regulaminu e-sklepu, szybki zapis zrzut jego zapisów z ekranu, a potem już tylko przygotowanie krótkiego mejla do właściciela firmy. W korespondencji informacja o złamaniu prawa, groźnych konsekwencjach i propozycja wyjścia z kłopotów. Propozycja, którą e-handlowcy kwitują jednym słowem: szantaż.

- A jak inaczej można nazwać propozycję wpłaty kilku tysięcy złotych na konto stowarzyszenia w zamian za obietnicę, że pozew do sądu nie zostanie złożony - zastanawia się pan Tomasz z naszego regionu, który z oferty nie skorzystał.

Efekt? Do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stowarzyszenie złożyło przeciwko niemu 21 pozwów. Tyle bowiem klauzul niedozwolonych stowarzyszenie wytropiło w regulaminie. Domaga się ich uznania za niedozwolone.

Dlaczego nie jeden pozew z 21 zarzutami? To kolejne - perfidne zdaniem e-handlowców - posunięcie prezesa Patronusa Jarosława Wagnera.

- Chodzi o tzw. koszty zastępstwa procesowego - odkrywa karty pan Tomasz. - Stowarzyszenie występuje o nie przy każdym pozwie, w moim przypadku zrobiło tak 21 razy. A jeden pozew z wszystkimi klauzulami to tylko jedno żądanie zwrotu kosztów.

Jeszcze na początku roku koszty zastępstwa procesowego wynosiły każdorazowo 360 złotych. W lutym resort sprawiedliwość obniżył kwotę do 60 złotych.

Ale pan Tomasz i tak nie jest w najgorszej sytuacji. Pani Agata z Łodzi, która handluje w sieci damskimi ubraniami, także dostała propozycję od stowarzyszenia. Postąpiła tak samo, stowarzyszenie do SOKiK złożyło więc 80 pozwów przeciwko jej firmie. Osiemdziesiąt pozwów, czyli 80 żądań zwrotu kosztów.

Pani Agata znalazła prawnika, zaczęła szukać innych poszkodowanych. Poprosiła o pomoc posła Johna Godsona, ten napisał do prokuratora generalnego, Centralnego Biura Śledczego i do łódzkiej policji. W korespondencji poseł tłumaczy, że stowarzyszenie - w jego ocenie - wymusza pieniądze, że ma to znamiona szantażu. Przestrzega też przed konsekwencjami, czyli potencjalnym upadkiem drobnych przedsiębiorców. O tym, że te uwagi nie są przesadzone, przekonuje pan Tomasz.

- Zaangażowanie prawnika, który odpowiada na mejle, a następnie pozwy od Patronusa, drukowanie w olbrzymiej ilości korespondencji, wysyłka listów poleconych to naprawdę ogromne koszty - zaznacza właściciel e-sklepu.- A przecież nie mamy zamiaru oszukiwać klientów czy działać w złej wierze. W dobie internetu to byłoby samobójstwo, taki sklep w moment zbiera fatalne opinie i znika z rynku. Poza tym rejestr klauzul stale się powiększa, przepisy zmieniają się bardzo często. Gdy stworzyłem regulamin, wszystkie zapisy były zgodne z prawem. Jak mam znaleźć czas na śledzenie rejestru i stałe zmienianie regulaminu?

Pani Agata już wie, że konto jej firmy będzie uboższe o kilka tysięcy złotych. O ile, dokładnie okaże się dopiero po zakończeniu wszystkich spraw.

Prokuratura Generalna przekazała pismo do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Odpowiedzi jeszcze nie ma. Łódzka prokuratura już raz badała tę sprawę. Śledczy uznali jednak, że do złamania prawa nie doszło i odmówili zajmowania się sprawą. E-handlowcy się od tej decyzji nie odwołali, więc decyzja śledczych stała się prawomocna. Poseł Godson czeka na odpowiedź od prokuratorów, a pani Agata czeka na rozpatrzenie 70 pozwów. Dziesięcioma sąd zdołał już się zająć, wynik: 10: 0 dla łodzianki.- Sąd uznał, że kwestionowane klauzule są podobne do tych, które już widnieją w rejestrze - mówi pani Agata.

Prezes Patronusa przyjął zresztą więcej ciosów. - W części spraw wydane były dotychczas zarządzenia łączące sprawy do wspólnego rozpoznania oraz postanowienia o umorzeniu postępowania lub odrzuceniu pozwu - tyle Agnieszka Domańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

E-handlowcy wytropili też, że ze współpracy zrezygnował dotychczasowy pełnomocnik Patronusa. Jarosław Wagner szuka jego następcy.

Im większa skala działania łódzkiego prezesa, tym większe zamieszanie wokół jego osoby. Właściciele sklepów interne-towych przeszukali ogólnodostępne bazy, w tym Krajowy Rejestr Sądowy. Ich uwagę przykuł numer PESEL, którym początkowo posługiwał się Jarosław Jan Utratny, a następnie Jarosław Jan Wagner. Zgadza się m.in. adres zamieszkania, który jest zarazem adresem, pod którym zarejestrowano firmę Abra-Consulting oraz samo stowarzyszenie.

- Czyżby dlatego Jan Utratny zmienił nazwisko, gdyż ciąży na nim dług w wysokości ponad stu tysięcy złotych - dociekają e-handlowcy.

Rzeczywiście, w markeciedlugow.pl można nabyć dług należący do łodzianina, który aktualnie przekroczył 103 tysiące złotych. Składa się na niego niespłacona pożyczka w wysokości ponad 30 tysięcy złotych, która została zaciągnięta w 2002 roku. Pozostała część tej kwoty to odsetki. Ta część długu zresztą stale rośnie.

E-sprzedawcy zauważyli jeszcze jedną sprzeczność: firma, działająca pod tym samym adresem co stowarzyszenie, ma m.in. wspierać przedsiębiorców. - Tymczasem Patronus nas niszczy - przekonują właściciele sklepów. - Dlaczego osoba, która tak walczy o przestrzeganie prawa, sama tak nie postępuje?

Abra Consulting otrzymała unijne dofinansowanie. Okazało się, że nie wszystkie pieniądze zostały wydane tak, jak było to deklarowane. - Stwierdzono nieprawidłowości dotyczące finansowego zabezpieczenia realizacji projektu oraz sposobu wydatkowania otrzymanej zaliczki - tłumaczy Joanna Blewąska, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. - W listopadzie zobowiązano beneficjenta do przedstawienia finansowego zabezpieczenia realizacji projektu oraz wezwano do zwrotu nieprawidłowo wykorzystanych środków.

To jednak nie wszystko. Właściciele sklepów nie walczą tylko ze stowarzyszeniem. Przynajmniej pozornie. Są zasypywani mejlami lub pozwami od osób prywatnych, które nawet nie są ich klientami. Co ciekawe, łączy ich to, że wpłaty kosztów czy - przedsądowo - dobrowolnej wpłaty chcą nie na swoje konto - tylko na konto Patronusa.

Nasze prawo pozwala jednak na to, że walkę z klauzulami niedozwolonymi może prowadzić każdy Jan Kowalski - nawet jeśli nie jest klientem, klauzula w żaden sposób go nie dotyczy i nie został bezpośrednio poszkodowany.

Jarosław Wagner nie ma sobie nic do zarzucenia. Podkreśla, ze działa zgodnie z prawem i w obronie praw konsumentów. Spraw osobistych omawiać nie zamierza, o długach nie dyskutuje. Kieruje rozmowę w stronę posłów i senatorów, radzi, by zająć się ich długami. Uważa, że pretensje należy kierować do e-handlowców, gdyż to oni łamią prawo.

A handlowcy czekają na zmianę prawa. Pod lupę został wzięty Kodeks postępowania cywilnego. Trwają prace nad jego nowelizacją.

- Proponowane zmiany mają spowodować bardziej skuteczną eliminację z rynku postanowień niedozwolonych - wyjaśnia Wioletta Olszewska z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości. - Mają służyć ograniczeniu liczby spraw wpływających do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w wyniku działań niektórych organizacji oraz prawników, którzy wnoszą powództwa przede wszystkim w celach zarobkowych.

Nie wiadomo, kiedy te zmiany wejdą w życie. Handlowcy mają nadzieję, że jak najszybciej…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki