- To była rzeź. Widziałem kilkadziesiąt zabójstw, ale tak zmasakrowanych ciał - nigdy w życiu - mówił policjant, który 17 września 2010 roku był na służbie i został wezwany do mieszkania wieżowca przy ul. Dąbrowskiego, żeby sprawdzić, co dzieje z jego domownikami. Na policję zadzwoniła zaniepokojona nieobecnością w pracy znajoma Renaty M., gospodyni mieszkania. Po otwarciu drzwi policjanci ujrzeli przerażający widok - mieszkanie pełne krwi, zmasakrowane ciała. 14-letni chłopiec leżał martwy w łóżku; według ustaleń ojciec zadał mu dwa ciosy siekierą w szyję. Nie żyła 9-letnia córka, została uderzona cztery razy w głowę. Renata M. również była martwa, na jej twarzy i szyi było widać aż 9 ran. Obok kobiety na łóżku leżał ich kat a zarazem ojciec i mąż - 35-letni Mariusz M. Miał podcięte żyły. Dziś już wiadomo, że zabójca swojej rodziny nigdy nie odpowie za swój czyn. Sąd uznał go za niepoczytalnego (z powodu depresji) i umorzył śledztwo.
KLIKNIJ DALEJ
- To była rzeź. Widziałem kilkadziesiąt zabójstw, ale tak zmasakrowanych ciał - nigdy w życiu - mówił policjant, który 17 września 2010 roku był na służbie i został wezwany do mieszkania wieżowca przy ul. Dąbrowskiego, żeby sprawdzić, co dzieje z jego domownikami. Na policję zadzwoniła zaniepokojona nieobecnością w pracy znajoma Renaty M., gospodyni mieszkania. Po otwarciu drzwi policjanci ujrzeli przerażający widok - mieszkanie pełne krwi, zmasakrowane ciała. 14-letni chłopiec leżał martwy w łóżku; według ustaleń ojciec zadał mu dwa ciosy siekierą w szyję. Nie żyła 9-letnia córka, została uderzona cztery razy w głowę. Renata M. również była martwa, na jej twarzy i szyi było widać aż 9 ran. Obok kobiety na łóżku leżał ich kat a zarazem ojciec i mąż - 35-letni Mariusz M. Miał podcięte żyły. Dziś już wiadomo, że zabójca swojej rodziny nigdy nie odpowie za swój czyn. Sąd uznał go za niepoczytalnego (z powodu depresji) i umorzył śledztwo.
KLIKNIJ DALEJ
Tragiczny dla Pauliny D. rok 2018 rozpoczął się innym wstrząsającym mordem. W lutym na zapleczu lombardu przy ul. Rzgowskiej zginął od kilkunastu ciosów nożem 40-letni właściciel sklepu Mariusz P. Kilka godzin później jego morderca, także 40-latek, popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg pomiędzy stacjami Łódź Chojny a Łódź Olechów. Dlaczego desperat zabił? Wykluczony został motyw rabunkowy. Śledczy ustalili, że mężczyźni znali się. Prawdopodobnie poszło o sprawy prywatne.