Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maseczki są tylko symbolem ograniczania praw i budowy państwa totalitarnego. Rozmowa z Justyną Sochą z ruchu STOP COVID 1984

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
"Maseczki są tylko symbolem tego, jak przy złamaniu zasad naukowych i prawnych ogranicza się podstawowe prawa i buduje państwo totalitarne - mówi Justyna Socha z ruchu Stop COVID 1984, prezesem Stowarzyszenia STOP NOP, współorganizatorką protestów przeciwko pandemii.CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
"Maseczki są tylko symbolem tego, jak przy złamaniu zasad naukowych i prawnych ogranicza się podstawowe prawa i buduje państwo totalitarne - mówi Justyna Socha z ruchu Stop COVID 1984, prezesem Stowarzyszenia STOP NOP, współorganizatorką protestów przeciwko pandemii.CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE Lukasz Gdak
Maseczki są tylko symbolem ograniczeń. Rozmowa z Justyną Sochą z ruchu Stop COVID 1984, prezesem Stowarzyszenia STOP NOP, współorganizatorką sobotnich protestów

W ostatnią sobotę około tysiąca osób protestowało w Łodzi domagając się ogłoszenia końca epidemii koronawirusa. Dlaczego wyszliście na ulice?

Przede wszystkim chcemy otwartej, naukowej debaty publicznej, także w głównych mediach i w ministerstwie zdrowia. Lekarze polscy i zagraniczni krytykujący obecne decyzje rządzących nie są dopuszczani do głosu. Według tych lekarzy w kwestiach śmiertelności i zachorowań, nie dzieje się nic, co by nie miało miejsca co roku. Na początku epidemii straszono nas widmem masowych zgonów. Tymczasem nic takiego się nie stało. Wszelkie nasze problemy wynikają z paraliżu systemu opieki medycznej, gospodarki i naszego codziennego życia.

Nie wierzy pani w to, że koronawirus jest groźniejszy niż grypa i wielu ludzi naprawdę leży teraz na intensywnej terapii i umiera na COVID-19?

To nie jest kwestia wiary, tylko faktów, liczb i statystyk. Specjaliści od statystyki mówią jednoznacznie: w kwestii śmiertelności nie dzieje się nic, co nie działoby się co roku. Wszystkie problemy wynikają z obostrzeń, izolacji, testów PCR i zamykania na kwarantannie osób zdrowych. Również medycy są na kwarantannie, co paraliżuje system medyczny. Zamykane są oddziały i całe szpitale. Osoby z nagłymi zachorowaniami nie mają na czas udzielanej pomocy i zdarza się, że umierają. Przedsiębiorcy po wiosennym lockdownie nie chcą rozkręcać działalności gospodarczej, bo boją się, że za chwilę znowu będą ograniczenia. Gospodarka działa na pół, może na ćwierć gwizdka. Firmy upadają, ludziom odebrano nadzieję i poczucie bezpieczeństwa. Za chwilę będzie dramatyczna sytuacja dotycząca depresji, samobójstw czy braku leczenia chorób przewlekłych. To może prowadzić do kolejnych, niepotrzebnych śmierci.

Jak więc pani zdaniem powinna być zorganizowana walka z koronawirusem?

Moje zdanie w tej kwestii jest nieistotne, nie jestem przecież lekarzem. Ale jako obywatel żądam, żeby do debaty publicznej dopuszczono lekarzy i naukowców, którzy mają inne zdanie, a ministerstwo ich wysłuchało i na podstawie tej dyskusji podjęło właściwe decyzje.

Którzy to są lekarze?

Zapraszając na sobotnie demonstracje wymienialiśmy nazwiska takich osób jak prof. Ryszard Rutkowski, dr Zbigniew Martyka, lekarz Paweł Basiukiewicz, prof. Ryszarda Chazan. Z innych państw to na przykład prof. Sucharit Bhakdi, którego książka niedawno ukazała się w języku polskim. Jest wielu specjalistów z całego świata, którzy kwestionują sposób walki z koronawirusem, drastyczne decyzje i wynikający z nich paraliż całego życia.

Paraliż na pewno jest. Ale czy ci lekarze kwestionują też powagę choroby i to, że jest groźniejsza niż grypa?

Statystyki mówią, że nie jest bardziej groźna niż grypa, a śmiertelność jest dwudziestokrotnie niższa niż ta, którą pierwotnie straszyła nas Światowa Organizacja Zdrowia i na podstawie której podjęto decyzję o wiosennym lockdownie.

Pojawiają się jednak dramatyczne wpisy osób leżących pod respiratorami, lekarzy z oddziałów zakaźnych, czy też ostatnie informacje od prof. Krzysztofa Simona, który u siebie na oddziale miał dwóch walczących życie byłych już antycovidowców. Nie przekonuje to pani?

Od dawna wypowiadałam się na temat agresywnego języka, którym posługują się „etatowi” medialni eksperci. To nie robi dobrze debacie. Niech lepiej takie osoby rozmawiają na poziomie ministerstwa zamiast siać niepokój w mediach. Powtórzę to, co mówią lekarze: wirusy były, są i będą. Włoscy naukowcy kwestionują też stosowanie respiratorów w leczeniu wskazując to jako przyczynę połowy zgonów.

Pani osobiście nie boi się koronawirusa?

Każdy z nas powinien bać się koronawirusa tak samo jak wirusa grypy, czyli powinien zachować rozsądek: dbać o swój układ odpornościowy, zachowywać higienę, prowadzić zdrowy tryb życia. Podobnie jak w przypadku każdej choroby trzeba szczególnie zadbać o osoby z grupy ryzyka.

Jak pani ocenia wprowadzone właśnie ograniczenia, na przykład obowiązkowe noszenie na ulicach maseczek?

Nie są podane do publicznej wiadomości naukowe podstawy takiej decyzji, których żąda na przykład prof. dr hab. Ryszard Rutkowski. Na jakiej podstawie uznano, że maseczki będą skuteczne w zapobieganiu infekcjom wirusowym? Jakie będą koszty odbierania ludziom prawa do wolnego oddechu? Co z kwestią zanieczyszczenia mikrobiologicznego maseczek, które ludzie noszą przez wiele godzin? Nikt chyba nie wyrzuca ich zgodnie z instrukcjami. Odbieram to jako próbę pokazania, że rząd coś robi, reaguje i panuje nad sytuacją. Ostatnio słyszałam opinię, że gdyby w Polsce nie zrobiono nic, to ofiar byłoby mniej, niż teraz, gdy sparaliżowano system opieki medycznej i możliwości pomocy medycznej innym chorym niż na koronawirusa są katastrofalne.

Czy model szwedzki, który epidemię praktycznie puścił na żywioł, jest lepszy?

Model szwedzki jest lepszy, bo tamtejszy rząd zaleca obywatelom pewne zachowania. I stawia na uzyskanie zbiorowej odporności. Im szybciej społeczeństwo się uodporni, tym szybciej chronione będą osoby z grup ryzyka. Podobnie uważają naukowcy wymienieni przez prof. Rutkowskiego w liście otwartym, czy podpisanej niedawno Deklaracji z Great Barrington. To przekonuje mnie i inne osoby biorące udział w protestach.

Ilu was jest?

Szacujemy, że w całej Polsce w minioną sobotę demonstrowało około 100 tys. osób w 50 miastach. Kolejny protest jest zaplanowany na 24 października w Warszawie, a także 21 listopada i 19 grudnia. Te protesty będą prowadzone w wielu krajach. Pod hasłem Międzynarodowego Marszu o Wolność będziemy upominać się o swoje prawa. Rządy powinny zalecać pewne zachowania i podejmować decyzje na podstawie nauki.

Skoro planujecie protesty aż do grudnia, to chyba nie wierzycie, że szybko coś się zmieni?

Może nie zmieni się od razu. Ale być może nie mamy jeszcze tak drastycznie ograniczonych praw jak Australijczycy i Brytyjczycy właśnie dlatego, że protestujemy. W stanie Viktoria ludzie są kolejny raz uwięzieni w domach, mogą tylko uprawiać sport przez 30 minut, wyjść do pracy, kilkadziesiąt tysięcy osób, które wyjechały, nie może wrócić do domu.

Możliwe jest masowe nieposłuszeństwo obywatelskie, jakiś maseczkowy sabotaż?

Maseczki stały się symbolem. Ale to poważna sprawa. Znam przypadki osób, które doznały utraty przytomności z powodu maseczki, jeden przypadek śmierci astmatyczki. Rozmawiałam z taksówkarzem, który do trzech osób musiał wzywać latem karetki, bo zasłabły z powodu maseczki i pleksi, która oddzielała pasażerów od niego i od klimatyzacji. Są w Polsce ludzie, którzy z tym walczą. Znam osobę niepełnosprawną, której prawo do oddychania pełną piersią nie jest respektowane. Osoba ta złożyła 11 pozwów przeciwko dużym sklepom handlowym za to, że odmawiano jej możliwości zrobienia zakupów.
Są osoby, które wybierają się do sklepu tylko po to, żeby wymóc na obsłudze respektowanie ich praw. Przepisy prawne są bowiem wadliwe, rozporządzeniem nie można narzucać obowiązków. Także ustawa o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaźnych, na którą wiele osób się powołuje, mówi o osobach chorych i z infekcjami, ale nie o osobach zdrowych! Można najwyżej zalecać maseczki osobom chorym. Tak zresztą mówił o maseczkach jeszcze kilka miesięcy temu minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Jakie jest pani stanowisko wobec szczepionek na COVID-19?

Na pewno są osoby, które bardzo czekają na szczepionkę na COVID-19. Będziemy protestować przeciwko jakimkolwiek próbom narzucenia obowiązku szczepień lub wymuszania ich przez pracodawców. Budzi nasze ogromne obawy to, jak szybko mają zakończyć się badania kliniczne nad szczepionką. To urąga wszelkim zasadom naukowym.

Co na koniec chciałaby pani powiedzieć swoim przeciwnikom?

Chciałabym obalić mity na nasz temat. To nieprawda, że nie wierzymy w koronawirusa bo to jest jeden z wielu wirusów. Nie jesteśmy też antymaseczkowcami. Maseczki są tylko symbolem tego, jak przy złamaniu zasad naukowych i prawnych ogranicza się podstawowe prawa i buduje państwo totalitarne. Dlatego nasz ruch nosi nazwę STOP COVID-1984, co nawiązuje do książki Georga Orwella.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki