Błyszczy, mruczy, jak wiatr zawieje to nawet trochę "klekocze", ale jest. Choć tylko wisi (jakie to symboliczne dla naszego miasta - zawładnąć Łodzią i "zawisnąć" w tym błogim stanie najdłużej jak się da, spoglądając z góry i w oderwaniu na miejską rzeczywistość, bez większego poruszania się dla przeprowadzenia spraw ważnych, czyli trudnych) i milczy.
Może dlatego, że Mikołaj z łódzkiej ulicy to jednak dobroczyńca kryzysowy. Poświeci chętnie, ale o prezentach ani mru mru. Oczywiście, lepszy worek realny (co nie oznacza, że pusty), niż pełen sypiącego się magicznego pyłu i obietnic nic nie wartych, miastu niepotrzebnych lub takich, o których z góry wiadomo, że nic z nich nie będzie, a po których pozostaje tylko rubaszne "ho ho ho!".
Na takie mikołajkowe zapędy, mam nadzieję, już się Łódź nabierać nie będzie i solidniej oraz śmielej wybierać będzie kolejnych Mikołajów, których wysoko posadzi i do siebie zaprosi. Liczę też na to, że Łódź uczy się odróżniać Mikołajów dbających tylko o własne sanie od takich, którym dzielenie się z innymi sprawia autentyczną przyjemność. Niekoniecznie od razu zawartością worka, ale np. pracą, pomysłami, osobowością, wrażliwością, przeświadczeniem, że bycie Mikołajem to nie dobra, świąteczna fucha, ale - że użyję tego słowa (ale przed świętami wolno) - misja. I to byłby dopiero prezent pod choinkę!
Na razie cieszmy się Mikołajem na latarniach. Piotrkowskiej przyda się trochę świątecznego klimatu, bo od dłuższego czasu nie ma ona jakiegokolwiek klimatu. Tylko za wiele od tego biednego Mikołaja nie oczekujmy. Po świętach on odjedzie (odleci - kwestia interpretacji), a Łódź w wersji nieświątecznej zostanie. I właśnie Łódź na co dzień wychodzi nam najsłabiej. Weźmy się raczej do szczerej pracy, bo za rok Mikołaj przywiezie już tylko rózgi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?