Jednak to nie koncert tego nowego na łódzkiej scenie muzycznej projektu, ale to co nastąpiło po nim, było powodem, dla którego do Muzeum Sztuki ściągnęły tłumy. Udostępnieniu zabytkowych, onieśmielających przepychem wnętrz pałacu zbudowanego pod koniec XIX wieku dla Maurycego Poznańskiego i jego żony Sary towarzyszył podwójny wernisaż. Kuratorem obu wystaw jest dyrektor Muzeum Sztuki, Jarosław Suchan.
W odrestaurowanej Sali Neoplastycznej, zaprojektowanej jeszcze przez Władysława Strzemińskiego z myślą o stworzeniu optymalnych warunków do prezentacji kolekcji sztuki XIX i XX wieku, powróciły dzieła między innymi Katarzyny Kobro, Theo van Doesburga, Georgesa Vantongerloo czy Henryka Berlewiego. W ramach wystawy "Sala Neoplastyczna. Kompozycja otwarta" stały się one kontekstem dla dzieł artystów współczesnych.
Druga ekspozycja - "To miejsce nazywa się Jama" to z kolei pierwsza w historii wystawa podejmująca próbę podsumowania dorobku Cezarego Bodzianowskiego, performera mieszkającego i działającego głównie w Łodzi. Nie od dziś pisze się o nim jako o jednej z najbardziej oryginalnych postaci współczesnej sceny artystycznej. A właściwie dlaczego?
- Decydują o tym między innymi podejmowane przez niego strategie artystyczne. Często niepozorne zdarzenia i interwencje Cezarego Bodzianowskiego w przestrzeń miejską jak i te, które inicjuje w mieszkaniach prywatnych czy miejscach związanych ze sztuką, na nowo pozwalają spojrzeć na otaczające nas zjawiska - odpowiada Jarosław Suchan. - Jego działania na krótką chwilę zaburzają bieg codziennego życia i sprawiają, że przekonujemy się, jak bardzo "wytarte" codziennością jest nasze spojrzenie. Cezary Bodzianowski pełni tutaj rolę indykatora, wskaźnika, a tym samym odmienia kształt rzeczywistości.
To fakt, na Bodzianowskiego można natknąć się w najmniej spodziewanych miejscach. Jeśli choć raz widziało się go "w akcji" (a ma ich w dorobku ponad tysiąc!), świat już nigdy nie będzie taki sam. A przynajmniej każde kolejne, choćby przypadkowe spotkanie Cezarego Bodzianowskiego, np. w hipermarkecie, budzi niepewność czy nie jest to aby kolejna odsłona jego "osobistego teatru zdarzeń". Tytuł wystawy zaczerpnięty został z przygotowanego na tę okazję tekstu Cezarego Bodzianowskiego, w którym podnosi on, że artysta jest właśnie swego rodzaju "Jamą", która wchłania w siebie cały świat i tworzy na nowo.
- Przyjęło się uważać, że twórczość Bodzianowskiego wyrasta z tradycji performance'u. Jednak w szczególny sposób wyróżnia się on na tle twórców tego nurtu - zaznacza Jarosław Suchan. - Performer bowiem zazwyczaj skupia uwagę widzów na swojej osobie. Inaczej czyni Cezary Bodzianowski, który kieruje naszą uwagę ku naturze zjawisk.
"To miejsce nazywa się Jama" jest wystawą nie tylko dlatego szczególną, że prezentuje dokonania performera, który działa przede wszystkim w przestrzeni miasta.
- Szczególną rolę pełni tu dokumentacja działań Cezarego Bodzianowskiego, do której także przywiązuje on pewną wagę. Nie są to tylko zwykłe, amatorskie zdjęcia dokumentalne, ale nie są to też pełnoprawne dzieła sztuki. Zyskują status czegoś pomiędzy - wyjaśnia dyrektor Suchan.
Oprócz dokumentacji "zdarzeń" Bodzianowskiego, prezentowane są rzeźby-obiekty, które z humorem nawiązują między innymi do tradycji dadaistycznych ready-mades Marcela Duchampa. Są to na ogół całkiem zwykłe przedmioty, które po nieznacznej "korekcie" ujawniają nieoczekiwane znaczenia i absurdalne piękno.
W ostatnim czasie wiele mówi się w Łodzi o sztuce krytycznej, zaangażowanej. Czy twórczość Bodzianowskiego można umieścić w tym nurcie?
- To zależy jak rozumieć ten termin. Jeśli miałby on określać artystyczne działania bezpośrednio odnoszące się do poczynań partii politycznych czy ich linii programowej, wtedy w żaden sposób nie pasuje on do praktyki twórczej Cezarego Bodzianowskiego - zaznacza Jarosław Suchan. - Jeśli natomiast pod pojęciem tym zaczniemy rozumieć krytyczne spojrzenie na rzeczywistość, które pozwala nam na nową ją interpretować i rozumieć, to jest to jak najbardziej żywioł Cezarego Bodzianowskiego. Albowiem aby móc krytycznie sądzić o czymś, trzeba w nowy sposób to coś ujrzeć.
Wystawa w muzeum będzie czynna do 4 sierpnia.
***
Renowacja głównego gmachu Muzeum Sztuki trwała prawie pięć lat i kosztowała ponad cztery miliony złotych. Odnowiono nie tylko rzeźby czy detale z piaskowca, które zdobią elewację pałacu. Rekonstrukcji poddano też kolorystykę najbardziej rozpoznawalnej przestrzeni w Muzeum - Sali Neoplastycznej. Od wczoraj można tam oglądać wystawę "Kompozycja otwarta", która jest kontynuacją projektu zainicjowanego w 2009 roku.
Tym jednak razem dziełom ze słynnej na świat kolekcji sztuki XIX i XX wieku towarzyszą prace m.in. Liama Gillicka, który przygląda się, jak elementy tradycji dawnej awangardy wchłonięte zostały przez myślenie korporacyjne. Swoje nowe prace prezentują także Monika Sosnowska, Nairy Baghramian, Jarosław Fliciński i grupa Twożywo.
Milionowy remont sprawił, że po ponad pół wieku światło dzienne ujrzały bogate zdobienia Sali Lustrzanej pałacu. Od 1948 roku przykryte były wiórowo-gipsowymi ściankami. Oryginalna sztukateria została odsłonięta, polichromie odtworzone, a złocenia uzupełnione. Sala ta jest najbardziej reprezentacyjną przestrzenią wystawienniczą I piętra Muzeum Sztuki. Pełnię przepychu prezentuje również Sala Odczytowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?