Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na barykadzie: Łódź przez chwilę jak nie z tej ziemi

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Śmiech, krzyki i głośna muzyka do późnego wieczora. To może być uciążliwe, zwłaszcza gdy pokrzykuje kilka osób. Na pewno jest gdy przemnoży się ich przez kilka tysięcy - a ponad pięć i pół tysiąca osób przyjechało, by spotkać się na Festiwalu „Paradise in the City”.

Przyjechali z około czterdziestu krajów i zostali blisko tydzień, w drodze na „wakacje z Franciszkiem” w Krakowie. „Obozowali” po sąsiedzku z naszą redakcją, m.in. na parkingu hali sportowej przy al. Politechniki, i mogliśmy im się przyjrzeć. A było warto też dlatego, że była to pewnie jedna z najlepszych promocji wizerunku, jaką Łódź mogła dostać. Organizująca festiwal wspólnota Chemin Neuf wybrała obszar między Politechniką a Archikatedrą Łódzką.

Co tu dużo mówić, jeden ze bardziej schludnych w Łodzi. Zadbane trawniki wokół katedry, dawne wille w parku im. Klepacza - goście wywieźli najpewniej wiele dobrych wrażeń i obraz całkiem ciekawego miasta, którego historię też mogli poznać. Korzyści będą zatem znacznie wykraczać poza wykrycie w szkołach Legionelli, bakterii wywołującej groźną chorobę układu oddechowego. Badanie było konieczne, by ustalić, czy przybysze mogą nocować w szkołach. Ci zaś sprawiali wrażenie, że spać, bawić i spotykać się mogą wszędzie. Prostymi środkami atrakcyjnie zaaranżowali parking przy hali Expo. Autentyczni, serdeczni, cieszący się z przebywania razem, niezwracający uwagi obnoszeniem swego „ja”, co najwyżej obcą nam bezpośredniością. Trudno było ich nie zauważyć. Trudno było nie dostrzec tylu (wreszcie) radosnych twarzy na Pietrynie.

To było coś nowego, coś innego w kraju, jak to ktoś powiedział, powszechnego „szczękościsku”. Nie mogło się zatem obyć bez „zdroworozsądkowych” uwag, niby żartem, niby serio, że oszołomy, że wciskają się ze swoją wiarą lub (gdy grupa pielgrzymów pojawiła się z pantomimą obok Manufaktury) że to sekciarze „bo kto z miejsca śpiewa i modli się”. Tak przejawia się wielokulturowa tradycja miasta? Ale rzeczywiście było w nich coś innego: nie przyjechali, by zaliczyć kolejny koncert, wycieczkę, wykład, choć je też dostali. Sprowadziło ich co innego. A teraz nie ma po nich śladu. Nawet śmieci nie zostawili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki