Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadia posprząta życie swych pracodawców aż do wydobycia na wierzch prawdy WYWIAD

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Jakub Przebindowski jest aktorem, reżyserem, autorem sztuk teatralnych i kompozytorem muzyki teatralnej
Jakub Przebindowski jest aktorem, reżyserem, autorem sztuk teatralnych i kompozytorem muzyki teatralnej Krzysztof Szymczak
Dariusz Pawłowski rozmawia z Jakubem Przebindowskim, reżyserem spektaklu „Pozory” w Teatrze Powszechnym w Łodzi.

Realizuje Pan spektakl „Pozory”, kolejną historię, której główną bohaterką jest Nadia. Co Pana zdaniem w tej postaci i osobowości jest tak pociągającego, że nie nudzi się ona publiczności i, jak rozumiem, reżyserowi?
To powoli ikoniczna postać, jeśli można tak powiedzieć, silnie zrośnięta z Teatrem Powszechnym w Łodzi. Dyrektor tego teatru pani Ewa Pilawska, wpadła na pomysł, aby stworzyć rodzaj teatralnego serialu. Stąd cykl przedstawień z postacią Nadii. Ale co ważne, nie jest to serial, który w prosty, linearny sposób opowiada o kolejnych wydarzeniach tej bohaterki. Za każdym razem staramy się aby były to różne zdarzenia, w różnych komediowych konwencjach. Nadia pojawiła się w typowej farsie, komedii romantycznej i sztuce, której bliżej było do francuskich tekstów komediowych. Myślę, że ta figura teatralna, jaką jest Nadia, łączy w sobie kilka elementów, które bardzo widowni odpowiadają. Demaskuje obłudę, fałsz, zbędny konwenans. W sposób lekki i zabawny odsłania mechanizmy naszych działań, bo wbrew pozorom, ludzkość funkcjonuje bardzo podobnie, niezależnie od okoliczności historycznych, ekonomicznych czy społecznych.

Nadia, pomimo licznych w kolejnych spektaklach odniesień do bieżącej sytuacji, łódzkiej topografii, okazuje się jednak zaskakująco ponadczasowa i uniwersalna...
To prawda, bardzo staramy się, żeby tak było. Szukamy sytuacji bliskich współczesnemu widzowi, żyjącemu w danym miejscu, w czym pomagają nowe tłumaczenia zagranicznych sztuk - jak to „Pozorów” autorstwa Bartosza Wierzbięty - czy nowe polskie sztuki pisane dla Polskiego Centrum Komedii, ważnym miejscu na teatralnej mapie Polski działającym w Teatrze Powszechnym. Komedia, poprzez swój język, sposób narracji może podjąć praktycznie każdy temat, a widzowi często łatwiej utożsamić się z bohaterem komediowym i poruszanymi w tym gatunku dramatu kwestiami.

Czym Nadia zaskoczy nas w nowym, prapremierowym przedstawieniu?
Nadia po raz pierwszy nie mieszka ze swoimi pracodawcami jako pomoc domowa, tylko przyjeżdża jako pracownica agencji oferującej takie usługi. A okoliczności, w jakich się znajdzie sprawią, że będzie musiała posprzątać nie tylko dom, ale i życie jego mieszkańców, choć nadal będzie postacią, którą poznali, polubili widzowie Teatru Powszechnego. I choć zdarzenia sceniczne, w których się będzie musiała odnaleźć, są nowe.

Znajdziemy tu również przywołanie Łodzi filmowej, bo Nadia pracuje w domu producenta filmowego mieszkającego w podłódzkich Żabiczkach.
Te łódzkie elementy są zawsze miłe i doskonale wychwytywane przez publiczność. Akcja sztuki rzeczywiście rozgrywa się w domu letniskowym młodego, prężnego producenta filmowego. W scenografii pojawi się nawet słynny, znany na świecie fotel RM58 wybitnego, łódzkiego projektanta Romana Modzelewskiego, z 1958 roku, a który dopiero niedawno wszedł do przemysłowej produkcji. Historia tego mebla, może stanowić kanwę oddzielnej, znakomitej opowieści.

Koncepcja cyklu, który realizuje Pan w Teatrze Powszechnym opiera się na aktorskich kreacjach. Nie tylko Nadia, ale też jej partnerzy muszą poddać się konwencji i stworzyć wyraziste charaktery. Łatwo było nakłonić artystów Powszechnego do tego rodzaju gry ze schematem aktor-mężczyzna przebierający się za kobietę, gdzie odbijamy się od grepsu tworząc coś bardziej złożonego, postać trochę poza płcią? Jak ten pomysł się kształtował?
Taki był zamiar od początku, żeby pomysł przebrania mężczyzny za kobietę nie stał się chwytem kabaretowym narysowanym grubą kreską. Rozmawiając z panią Ewą Pilawską, która zaproponowała takie rozwiązanie, staraliśmy się odwołać do tradycji, która ściśle wiąże się z historią teatru. W teatrze Szekspirowskim aktorzy mężczyźni przebierali się za kobiety, zwłaszcza w komediach. Mamy też przecież słynne kreacje mężczyzn przebranych za kobiety w filmach, jak w polskim „Poszukiwany, poszukiwana”, czy amerykańskich „Pani Doubtfire” i „Tootsie”, gdzie to okoliczności sprawiają, że mężczyzna staje się kobietą. Punktem wyjścia przy tworzeniu postaci Nadii było więc takie myślenie. Do końca nie wiemy, czy to jest mężczyzna, czy kobieta, czy to jest mężczyzna, który w wyniku na przykład sytuacji ekonomicznej stał się kobietą i podjął taką, a nie inną pracę. I rola Arkadiusz Wójcika wyrasta z tej tradycji i takich założeń. Staramy się zresztą cały czas utrzymać tę niepewność, co do płciowej istoty Nadii, ponieważ wyjątkowość tej roli polega właśnie na tym, że łączy ona w sobie elementy męskie i żeńskie - w tych momentach, w których trzeba znaleźć się bardziej po stronie kobiet, tak się dzieje i podobnie jest w tych zakresach, gdzie trzeba być bardziej po stronie mężczyzn. Co również pomaga otoczeniu głównej bohaterki, jak i samej Nadii w prostowaniu oraz tonizowaniu relacji damsko-męskich, o których opowiadamy w naszych komediach.

Płynie czas od pierwszego pojawienia się Nadii na scenie. Czy będzie ona przechodzić zabiegi kosmetyczne sprawiające, że nie będzie widać upływających lat?
Po Nadii nie widać upływającego czasu. Trzeba pamiętać, że kolejne odsłony cyklu są kontynuacją, ale - i to było pomysłem pani Ewy Pilawskiej, na który przystałem z dużą radością - nie układają się w następujący po sobie ciąg wydarzeń, tylko za każdym razem stanowią nowe okoliczności, w których pojawia się Nadia. Nie kierujemy się zatem zasadą, że musimy podkreślać, iż poprzednia część rozgrywała się kilka lat wcześniej, a teraz jesteśmy kilka lat później. To nie ma znaczenia. Widzowie mają przyjemność ze spotkania ze swoją ulubioną bohaterką, ale osadzoną w nowej rzeczywistości, wśród nowych postaci, a co za tym idzie odtwarzanych przez nowych w serii aktorów. Nie należy się przywiązywać do mijającego czasu. Za każdym razem staramy się dać Nadii i widzom wejście w nową rzeczywistość.

Pan jest również aktorem. Czy gdy zamienia się Pan w reżysera i pracuje z aktorami to próbuje im pokazać, jak mają zagrać, czy też dystansuje się od tej potrzeby i umiejętności?
Z pewnością nie mógłbym się wcielić we wszystkie postaci, ale rzeczywiście zdarzają się sytuacje, w których jestem aktorem. Mam ten przywilej i szczęście, że z częścią aktorów pracuję po raz kolejny i udało nam się stworzyć język pracy, który nie wymaga już długiego procesu dochodzenia do zamierzonego efektu. To dla obu stron duży komfort. Ale właśnie dlatego, żeby już pewnych rzeczy nie tłumaczyć, czasem coś aktorom po prostu pokazuję, a może precyzyjniej - dotykam pewnych emocji, do których następnie trafiamy razem. Generalnie jednak pilnuję tego, żeby różne zadania oddzielać. Kiedy pracuję jako aktor, nie wchodzę w kompetencje reżysera i odwrotnie - kiedy reżyseruję, nie wchodzę w kompetencje aktorów. Jeszcze inny punkt widzenia przyjmuję, gdy piszę muzykę do spektakli i siadam obok reżysera jako kompozytor. Wyznaję jednak też taką zasadę, że każdy projekt teatralny, każda premiera są jak poligon. To wspólna praca, wspólne działania dla osiągnięcia najważniejszego celu, jakim jest udane przedstawienie. Tworząc spektakl zawsze jestem otwarty na sugestie i przemyślenia aktorów i innych współpracowników. Jesteśmy jedną drużyną i nie można bronić swojego ja, bo w teatrze „ja” jest zespołowe. I sukces jest wtedy, kiedy czuje się ducha zespołu, a nie jedynie indywidualnych działań.

Nadia, jak już wspomnieliśmy, to postać ikoniczna, uwielbiana nie tylko przez łódzką publiczność. Czy w takiej sytuacji są jeszcze u Państwa jakieś obawy, że coś się może nie udać, czy też pracujecie z poczuciem, że powstaje kolejny teatralny hit?
Na tym się opiera idea teatru, że nie można przewidzieć tego, co się ostatecznie wydarzy. Teatr, jak mówił Andrzej Wajda, jest zjawiskiem niezwykłym, bo jest śmiertelny, ponieważ każde przedstawienie jest tylko raz, tu i teraz. Wychodzimy ze spektaklu i żyje on tak długo, jak pozostaje w naszej pamięci. Podobnie zresztą jest z ludźmi. Na tym polega fenomen pracy w teatrze, stąd się biorą energia i ciekawość tego, co uda się stworzyć. To tajemnicza przygoda i gdybyśmy byli przekonani, że odniesiemy sukces, to moglibyśmy wpaść w bałwochwalstwo, które nie musi prowadzić do prawdy. Bywa, że spektakl, który w trakcie przygotowań wydaje się znakomity, nie wywołuje żadnych reakcji i odwrotnie - praca, która niesie same kłopoty i problemy, nagle zamienia się w sukces. Na razie chuchamy na zimne i podchodzimy z taką pokorą do naszej pracy, jak byśmy robili to pierwszy raz.

Premiera odbywa się w setną rocznicę urodzin i dwudziestą śmierci autora sztuki Marca Camolettiego. Czy pragniecie Państwo to uhonorować?
Wiem, że Teatr chce w jakiś sposób podkreślić te rocznice. Ja jestem bardzo szczęśliwy, że pracuję z tym tekstem właśnie w Teatrze Powszechnym, który komedię bardzo szanuje i stara się nadać jej znaczący wymiar i przywracać właściwe miejsce w polskiej dramaturgii. To wielka przyjemność dla realizatorów.

Premiera już gotowa, czy są zatem zakusy, by Nadia wróciła na scenę jeszcze następny raz?
Czas pokaże, na razie za wcześnie, żeby o tym opowiadać. Dzisiaj cieszmy się tą realizacją. Nadia to jednak taka postać, której wróżę długie sceniczne życie. Bo to postać, która rośnie w siłę i jest w teatrze rzadkością. Aktorzy grają różne role, ale nieczęsto zdarza im się mieć w swoim repertuarze tak samodzielną figurę teatralną, wolną od kontekstów, jakie aktora dotyczą. Jest ona czystą kwintesencją teatru.

Żadnych pozorów, tylko prawda.
Powiem, jak powiedział Jean-Pierre Chabrol - pozory to coś, na czym opiera się mieszczaństwo i dorosłe życie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki