W minioną sobotę odbyły się ogólnołódzkie drzwi otwarte w samorządowych podstawówkach, które - zgodnie z polityką władz miasta - przekonywały rodziców sześciolatków, że szkoły te są przygotowane do przyjęcia ich dzieci (w styczniu prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która zniosła przymus posyłania sześciolatków do szkoły).
CZYTAJ: Drzwi otwarte w łódzkich szkołach podstawowych. Nauczyciele walczą o etat
W poniedziałkowej relacji z wydarzenia napisaliśmy, że nauczyciele chętnie angażowali się w drzwi otwarte, ale potem z redakcją skontaktowało się telefonicznie kilku z nich - z różnych podstawówek w Łodzi. Skarżyli się, że ostatnia sobota stała się w szkołach tematem tabu, bo dyrektorzy nie chcą rozmawiać na temat żadnych gratyfikacji za 6 lutego.
- Mój dyrektor oznajmił w poniedziałek krótko, że nie dostał z budżetu miasta żadnych dodatkowych pieniędzy na drzwi otwarte - mówi nauczyciel wychowania wczesnoszkolnego z Bałut (obawiający się podania tożsamości i numeru szkoły, gdyż nie chce być „pierwszy na liście do zwolnienia w wakacje”).
Nasi rozmówcy uważają, że za sobotę należą im się pieniądze za pracę w nadgodzinach lub odbiór dnia wolnego.
O oficjalne stanowisko w sprawie dnia otwartego zapytaliśmy wczoraj łódzki magistrat.
- Nauczyciele mogą otrzymać informację, dotyczącą odbioru dnia wolnego za pracę 6 lutego, od dyrektora, bo to dyrektorzy szkół podejmują decyzję, dotyczącą terminu odbioru godzin przez nauczycieli za pracę po południu lub w soboty - oznajmia Joanna Wojtkun z biura rzecznika prasowego w Urzędzie Miasta Łodzi.
Zdaniem Romana Laskowskiego, przewodniczącego Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Ziemi Łódzkiej NSZZ „Solidarność”, zamieszanie wzięło się z braków komunikacyjnych.
CZYTAJ TEŻ: Pensje nauczycieli. ZNP chce, by pieniądze były wypłacane z budżetu państwa
- W połowie stycznia, gdy magistrat przedstawił pomysł dnia otwartego, „Solidarność” zapytała o 6 lutego w kontekście dnia wolnego od pracy. Urzędnicy mieli poinformować dyrektorów, aby ci przyznawali odbiory osobom zaangażowanym w akcję. Może część dyrektorów postanowiła nie korzystać z tej instrukcji? - zastanawia się Roman Laskowski.
Według przewodniczącego, idealne rozwiązanie to np. odbiór przyznany pracującemu 6 lutego w dzień sprawdzianu szóstoklasistów. Wtedy normalnych lekcji nie ma, pojawia się tylko część nauczycieli, zaangażowanych w organizację testu.
„Solidarność” ma jeszcze jedną wątpliwość odnośnie do akcji z 6 lutego.
- Władze miasta postanowiły, że w dzień otwarty podstawówki będą przekonywać rodziców sześciolatków tylko do posyłania ich do klasy pierwszej, a nie do oddziałów przedszkolnych, które również mogą działać przy tych szkołach, zapewniając pracę części nauczycieli - mówi Roman Laskowski.
W styczniu Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi (SLD), odpowiedzialny za oświatę, informował, że magistrat najpierw skupia się na przyciąganiu sześciolatków do pierwszej klasy, zaś kampania w sprawie oddziałów przedszkolnych będzie ewentualnie prowadzona w terminie późniejszym.
Władze Łodzi zdecydowały się na promowanie klas pierwszych dla sześciolatków, m.in. obawiając się, że jeśli te dzieci pozostaną w miejskich przedszkolach, „wypchną” z nich trzylatki rodziców chętnych do skorzystania z takiej formy opieki. Niebezpieczeństwo braku miejsca w samorządowym przedszkolu ma grozić - według wyliczeń urzędników - dwóm tysiącom trzylatków.
CZYTAJ TEŻ: Nowe zasady naboru do gimnazjów
Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia
1 - 7 lutego 2016 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?