OPOLE 2016. Festiwal Opole 2016. Festiwal Piosenki Polskiej. Program! Kto wystąpi? Gdzie oglądać?

Cztery koncertowe dni i ponad 100 artystów. 3 czerwca rozpocznie się 53. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej.- Uwielbiam Opole i opolską publiczność, więc przyjeżdżam tu z radością i nie mogę się doczekać koncertów, chociaż wiem, że będą mnie kosztowały bardzo dużo nerwów - mówi Michał Szpak, jedna z gwiazd tegorocznego festiwalu. Artysta przyjedzie z osławiony ósmym miejscem na konkursie „Eurowizji”, gdzie wykonał piosenkę „Color of Your Life”, która bardzo spodobała się europejskiej publiczności. W Opolu wystąpi w konkursie „Złote Opole” zaśpiewa utwór „Jesteś bohaterem”, którym wygrał ubiegłoroczny konkurs „SuperPremier”, pokonując między innymi Marylę Rodowicz. Tamten opolski występ był dla Michała szczególny. Kilka tygodni przed Opolem umarła mu mama.

- Obiecałem sobie, że jak zdobędę tę nagrodę, to zadedykuję ją mojej mamie - mówił po ubiegłorocznym zwycięskim Opolu Michał Szpak.

Tym razem Michał Szpak znów będzie rywalizować z Marylą Rodowicz, która za śpiewa swój wielki przebój „Niech żyje bal”. Walka o Grand Prix publiczności będzie bardzo zacięta. Usłyszymy bowiem największe hity i gwiazdy opolskiego festiwalu. Justyna Steczkowska zaśpiewa „Dziewczynę szamana”, łódzki Varius Manx i Kasia Stankiewicz „Orła cień”, a Ryszard Rynkowski „Wypijmy za błędy”.

Na scenie zobaczymy też Dodę, a w jej wykonaniu „Nie daj się”. Halina Frąckowiak zaśpiewa „Bądź gotowy dziś do drogi”, a Tadeusz Woźniak słynnego „Zegarmistrza światła”. Swój największy przebój, czyli „Baśkę” zaprezentują „Wilki”, Andrzej Piaseczny wystąpi z „Choć, przytul mnie”, Patrycja Markowska zaśpiewa „Świat się nie pomylił”, a Lombard „Przeżyj to sam”. Koncert poprowadzi Artur Orzech.

W Opolu będzie toczyła się też walka o „SuperJedynki”. Wystąpią w nim między innymi Pectus, Kombii, Stanisława Celińska, Marcelina, Sarsa, Michał Szpak, Kortez i Andrzej Piaseczny.

Nie zabraknie też „SuperPremier”, w których o zwycięstwo zawalczą: Kasia Wilk, Szymon Chodyniecki, Mateusz Mijal, Mesajah, Janusz Radek oraz zespoły: Wilki, Varius Manx i Kasia Stankiewicz, Red Lips, Feel i Loka i Dominika Barabas (zaproszona przez Telewizję Polską do udziału w koncercie).

Popularni aktorzy Antoni Królikowski i Antoni Pawlicki poprowadzą koncert „Ta noc do innych jest niepodobna”, który został przygotowany z okazji 120-lecia polskiej kinematografii. Filmowe hity, które na zawsze weszły do historii muzyki wykonają: Kayah, Pectus, Elektryczne gitary, Krzysztof Cugowski, Anna Wyszkoni, Edyta Bartosiewicz, Marek Dyjak, Kasia Kowalska, Mela Koteluk, Robert Janowski, Halina Mlynkova, Katarzyna Nosowska, Piotr Kupicha, Varius Manx i Kasia Stankiewicz, Robert Gawliński, Ania Dąbrowska, Artur Gadowski, Małgorzata Ostrowska, Mieczysław Szcześniak, Urszula, Janusz Radek i Barbara Kurdej-Szatan, Natalia Przybysz, Katarzyna Kołeczek.

Nie zabraknie także opolskich debiutów. W amfiteatrze pojawi się również Waldemar Malicki ze swoją orkiestrą.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Dawnego Opola czar

Choć mijają lata, a konkursów muzycznych jest coraz więcej, to opolski festiwal ma ciągle swoich wiernych fanów. Niektórzy narzekają, że jest inny niż przed laty, ale zasiadają przed ekranem telewizorów. Maria Szabłowska, znana dziennikarka muzyczna, przyznaje że festiwal w Opolu się zmienił.

- Wszystko było kiedyś inne - twierdzi Maria Szabłowska. - Piosenka była inna, Polska była inna, festiwal też musiał być inny. Wiele osób mówi, że kiedyś były lepsze festiwale. Może też przychylę się do tego poglądu, ale złożyło się na to bardzo wiele przyczyn. Po pierwsze festiwal w Opolu był najważniejszym polskim festiwalem, jeśli chodzi o polską piosenkę. Poza tym miał moc sprawczą. Moc tworzenia gwiazd, lansowania przebojów. Była tylko Telewizja Polska. Nie miała konkurencji. Oglądalność festiwalu była więc ogromna. Paradoksalnie te czasy komuny były przychylniejsze dla festiwalu i Opola. Jeśli ktoś pokazał się tam z czymś fajnym to miał pewność, że zostanie to wylansowane. To będzie hit, a on stanie się gwiazdą. Dziś festiwal nie ma już takiej mocy. Jest wiele konkurencyjnych imprez, bardzo wielu artystów. To wszystko ginie w jakiejś masie. Ten wszechobecny pośpiech, tempo życia sprawiają, że ludzie nie zatrzymują się w Opolu. Dawniej jechało się tam na trzy-cztery dni. I następowało takie zatrzymanie branży. Wszyscy, którzy się tam pojawiali rozmawiali ze sobą, odbywały się spotkania po koncertach. Na pewno nie brakowało rywalizacji, zawiści, ale tego nie było widać. Dawniej to było takie coroczne święto. Wszyscy się na nie szykowali. Jedno Opole się kończyło, a artystki już zaczynały myśleć w jakim stroju wystąpią na następnym festiwalu. To wszystko było inne. Ja z sentymentu mieszkam dalej w hotelu, który kiedyś nazywał się „Opole”. Teraz „Mercure”. Kultowym miejscem była restauracja tego hotelu.

Maria Szabłowska wybiera się w tym roku do Opola. Razem z Krzysztofem Szewczykiem i Arturem Orzechem będzie prowadzić na opolskim rynku „Kawiarenkę z gwiazdami”. Odwiedzą ją Halina Frąckowiak, Majka Jeżowska, Izabela Skrybant, Patrycja Markowska, Anna Wyszkoni, Małgorzata Ostrowska, Waldemar Malicki, Krzysztof Dzikowski, Michał Wiśniewski, Mieczysław Szcześniak, Robert Janowski, Krzysztof Cugowski, Michał Szpak, Kombii, Elektryczne Gitary, Lombard.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Łodzianom kręci się łezka w oku

Wiele wspomnień z opolskim festiwalem mają muzycy związani z regionem łódzkim. Na przykład łódzka grupa „No To Co”, których wielkim hitem okazała się piosenka „Te opolskie dziouchy”. Kiedy w 1968 roku zaśpiewali w Opolu oszalał cały amfiteatr.

- O mały włos ludzie nie spaliliby amfiteatru - wspominał Aleksander Kawecki, jeden z członków zespołu. - Wyciągnęli gazety i zaczęli je podpalać! Groźnie to wyglądało.

Ciekawa jest też historia powstania piosenki „Te opolskie dziouchy”, jednego z największych polskich przebojów lat sześćdziesiątych. Pierwsza jej wersja brzmiała: „Te zakopiańskie dziouchy”

- Tak śpiewaliśmy podczas koncertów po Małopolsce - opowiada Aleksander Kawcki. - Poza tym pierwotna wersja tej piosenki zwierała sprośne słowa, więc musieliśmy je wygładzić, bo nie przeszłaby przez cenzurę. Kiedy dostaliśmy propozycję zaśpiewania jej na festiwalu w Opolu, to zmieniliśmy dziewczyny z zakopiańskich na opolskie. A tak naprawdę ta piosenka pochodzi z Wielkopolski... Przez to Janek Stefanek musiał podczas jej wykonywania grać na dudach, które są w Wielkopolsce bardzo popularne.

Krystyna Giżowska, znana łódzka piosenkarka wspomina, że jeździła do Opola kiedy był to klasyczny, stary, dobry festiwal. Z orkiestrą, fajnymi, wpadającymi łatwo w ucho przebojami, które śpiewała publiczność, a bisom nie było końca.

- Wspaniała atmosfera panowała też poza sceną - wspomina Krystyna Giżowska. - Wszyscy mieszkaliśmy w jednym hotelu. O ile pamiętam to nazywał się „Opole”. Po koncertach integrowaliśmy się we wspaniały sposób. Tak narodziły się przyjaźnie, które trwają do dzisiaj. Nie było wtedy między nami żadnych wyścigów. Teraz zmieniła się formuła festiwalu. Ale na przykład na kabaretonach można jeszcze poczuć atmosferę, jak przed laty.

Krystyna Giżowska śmieje się, że swoje pięć minut miała w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Wtedy w Opolu śpiewała swoje największe przeboje „Przeżyłam z tobą tyle lat” czy razem z Bogusławem Mecem „W drodze do Fontainebleau”.

- Pamiętam, że gdy zaśpiewałam „Przeżyłam z tobą tyle lat” to bisowałam pięć czy sześć razy - opowiada łódzka piosenkarka. - Trzeba było wyciszać publiczność. Ale to ona potem śpiewała, ja tylko pomagałam.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Pochodzący z Łodzi Andrzej Rybiński na festiwalu w Opolu występował kilkanaście razy. Najbardziej zapamiętał swój debiut.

- O ile się nie mylę to był to 1971 roku - wspomina. - Wtedy w Opolu wystąpiłem z dwoma zespołami: 2 plus 1 oraz Andrzejem i Elizą. Bardziej dostrzeżono występ z 2 plus 1. Otrzymaliśmy nagrodę za piosenkę „Nie zmogła go kula”. Ten występ w Opolu był dla nas wielkim przeżyciem. Pierwszy raz pojawiliśmy się na tak dużej scenie. Były nerwy, ale i z perspektywy wspominam tamto Opole z przyjemnością.

Po tym festiwalu Andrzej Rybiński odszedł z 2 plus 1 i skoncentrował się na występach w zespole Andrzej i Eliza. W pierwszym składzie śpiewał z Elizą Grochowiecką, która została jego pierwszą żoną i Zbigniewem Hołdysem. Potem Hołdysa zastąpił jego brat Jerzy Rybiński.

- W Opolu kwitło życie towarzyskie- zapewnia Andrzej Rybiński. - Po koncertach spotykaliśmy się i siedzieliśmy do białego rana. Biesiadowaliśmy, co nie oznacza, że piliśmy wielkie ilości alkoholu. Chodziło, by pobyć razem, porozmawiać. Oczywiście śpiewaliśmy. Swoje piosenki, kolegów. Czasem prezentowaliśmy nowe utwory. To były inne czasy. Wtedy ludzie lubili się spotykać, rozmawiać. Dziś uciekają od tego, wolą wysłać SMS-a.

Andrzej Rybiński zapamiętał jeszcze dobrze festiwal z 1983 roku. Wtedy zaśpiewał na nim swój największy przebój „Nie liczę godzin i lat”.

- A nie chciałem na ten festiwal pojechać! - śmieje się dziś Andrzej Rybiński. - Nie byłem przekonany do tej piosenki. Próby w Opolu rozpoczynały się w piątek, a ja jeszcze w niedzielę byłem w domu. Wtedy do akcji wkroczyła moja żona. Powiedziała, że będę głupi jeśli nie pojadę do na festiwal. W poniedziałek byłem już na próbie. „Nie liczę godzin i lat” okazało się wielkim przebojem!

Krzysztof Cwynar, łódzki piosenkarz, bardzo mile wspomina opolskie festiwale. Tam poznał wielki świat. Gdy występował na scenie opolskiego amfiteatru, to artystycznie żyła jeszcze Ewa Demarczyk, śpiewała Anna German, triumfy święcił Czesław Niemen. Tadeusz Chyła rozbawiał publiczność, ale też kolegów na licznych biesiadach.

- W 1965 roku wystąpiłem w debiutach, które nazywały się wtedy koncertem „Nowych głosów” - opowiada Krzysztof Cwynar. - Wystartowało w nim 1700 młodych piosenkarzy z całej Polski. Do finału wszedłem ja i dziesięć dziewczyn, wśród nich Zdzisława Sośnicka. Zwyciężyłem śpiewając piosenkę „Cyganka”. Był to liryczny wiersz Władysława Broniewskiego. Rok później dostałem wyróżnienie za piosenkę „Zawstydzona”.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wieczorami piosenkarze, muzycy, autorzy tekstów spotykali się na opolskim rynku w kultowej już restauracji „Pod pająkiem”. -Tam do białego rano śpiewano, bawiono się, pito alkohol, ale i rozmawiano o sprawach repertuarowych - przypomina Krzysztof Cwynar. - Była bowiem okazja, by spotkać znakomitych kompozytorów, autorów tekstów.

Na panu Krzysztofie największe wrażenie robiły trzy gwiazdy: Ewa Demarczyk, Czesław Niemen i Anna German. Na przykład Czesław Niemen przychodził do „Pająka”, ale zwykle bawił się w swoim gronie. Anna German unikała takich spotkań towarzyskich. Po koncercie zwykle szła do hotelu.

- Byłem pod tak wielkim wrażeniem Ani, że śpiewałem nawet taką emisją głosu jak ona - dodaje piosenkarz. - Jeśli chodzi o Cześka Niemena, to wyobrażałem sobie, że jest mało przystępny, taki trochę natchniony. Ale okazał się zupełnie innym człowiekiem, bardzo ciepłym i miłym. Był podobny do Ani German. Oni mieli takie ciepło w oczach, nigdy nie lekceważyli swojego rozmówcy. Miało się wrażenie, że długo czekali na rozmowę z tobą. Może wynikało to z tego, że oboje pochodzili ze Wschodu?

Sławomir Kowalewski z „Trubadurami” po latach znów pojawi się w Opolu. Kiedyś „Trubadurzy” święcili na opolskiej scenie wielkie sukcesy.- Wystąpimy poza konkursem, podczas koncertu „Złote Opole”. Damy minirecital. Niestety nie będzie z nami Krzyśka Krawczyka, ale zagra Rysiek Poznakowski - mówi Sławomir Kowalewski. - Sam jestem ciekaw jaki dziś jest ten festiwal. Kiedyś gdy nadepnęło się na kabel od gitary, to przestawała grać. A gdy transmitowano opolski festiwal to wyludniały się ulice.