Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów znów przegrał. Tym razem w Katowicach

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
fot. Dariusz Śmigielski
To się już zaczyna robić niebezpieczne, bo, nie licząc walkowera za mecz z Dolcanem Ząbki, bełchatowianie wiosną zdobyli zaledwie jeden punkt. I zaczynają coraz niebezpieczniej zbliżać się do strefy spadkowej.

Bełchatowianie pojechali do Katowic po dwóch kolejnych przegranych meczach, w których jednak spisywali się całkiem przyzwoicie. Mieli jednak pecha, bo z Zawiszą Bydgoszcz gola stracili w samej końcówce, z kolei w starciu z Wisłą Płock już na samym początku. – Chcemy przerwać tę serię – zapowiadał trener PGE GKS Rafał Ulatowski.

Temu miało też świadczyć wręcz defensywne ustawienie, które pozornie wygląda... na inne. Szkoleniowiec zdecydował, że drużyna zagra w systemie 4-3-3, przy czym drugą linię tworzyć będą wyłącznie gracze defensywni. Kolejny raz na ławce rezerwowych usiadł Alen Ploj, pozyskany tuż przed wiosennym startem rozgrywek. Z kolei walkę z czasem przegrał Łukasz Wroński, który nie był w pełni sił po urazie, którego doznał tydzień temu.

O ile po meczach z Zawiszą i Wisłą można było chwalić bełchatowskich piłkarzy – za ambicję, za pomysłowość, czy też za umiejętność tworzenia sytuacji bramkowych. Po meczu w Katowicach wiele ciepłych słów o grze bełchatowian nie da się powiedzieć, bo właściwie nie zagrozili bramce Mateusza Kuchty. I jeśli dwa tygodnie i tydzień temu mówiliśmy „pechowa porażka”, to dzisiaj powiemy: zasłużona. Bo katowiczanie byli wyraźnie lepsi. 

Do przerwy bełchatowianie koncentrowali się właściwie tylko na jednym – nie stracić gola. Katowiczanie byli stroną zdecydowanie przeważającą, a tylko ich nieskuteczności i dobrej dyspozycji Macieja Krakowiaka bełchatowski zespół zawdzięczał, że długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Kilkudziesięciu sekund zresztą zabrakło, by do przerwy było 0:0, bo już w doliczonym składzie były gracz PGE GKS Marcin Flis zagrał w pole karne do Oliviera Praznovsky’ego, a Słowak wykorzystał brak zdecydowania Vaclava Cverny i pokonał Krakowiaka. Szkoda, bo wcześniej bełchatowski bramkarz obronił groźne uderzenia Sebastiana Kamińskiego, Krzysztofa Wołkowicza, a Grzegorzowi Goncerzowi i Sebastianowi Dudzie brakło precyzji.

W przerwie Ulatowski zostawił w szatni bezbarwnego Piotra Witasika i zdecydował się grać odważniej, bo na boisko wszedł Ploj. Już kilka minut po wznowieniu gry Słoweniec mógł doprowadzić do remisu, ale Cezary Demianiuk zagrał zbyt egoistycznie i zdecydował się na strzał z ostrego kąta, choć Ploj był dużo lepiej ustawiony.

Nie zmienia to jednak oceny, że katowiczanie wygrali zasłużenie, a tuż przed końcem mieli doskonałą okazję, by zdobyć drugiego gola. W 89. minucie Bartosz Iwan przelobował wychodzącego Krakowiaka, ale bramkarz PGE GKS na szczęście mógł liczyć na swoich obrońców. Bełchatowianie też próbowali atakować, Ulatowski wpuszczał na boisko kolejnych napastników, których miał na ławce rezerwowych, ale dobrych okazji nie było.

GKS Katowice - PGE GKS Bełchatów 1:0 (1:0)
Gol: 1:0 Oliver Praznovsky (45)
Katowice: Kuchta – Czerwiński, Kamiński, Praznovsky, Flis (75, Iwan) – Bębenek (65, Szołtys), Duda, Leimonas, Wołkowicz (85, Zahorski), Frańczak – Goncerz. Trener: Jerzy Brzęczek.
Bełchatów: Krakowiak – Klemenz, Michalski, Cverna, Kuban – Witasik (46, Ploj), Rachwał (85, Flaszka), Szymański – Papikjan, Demianiuk (71, Gierszewski), Zapalac. Trener: Rafał Ulatowski.
Sędziował Piotr Idzik (Poznań)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki