Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Skra wygrała z Fenerbahce Stambuł 3:0 [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Siatkarze PGE Skry Bełchatów wygrali 3:0 z Fenerbahce Stambuł i po pierwszej kolejce zostali liderami grupy E Ligi Mistrzów. Ponad 10 tysięcy kibiców w Atlas Arenie miało co świętować.

Turecki zespół ma w składzie m.in. Serbów Ivana Miljkovicia i Novicę Bjelicę, Włocha Mateja Cernicia, czy Kubańczyka Leonela Marshalla. Ale ma też tureckiego rozgrywającego Arsiana Eksiego, który w końcówce pierwszego seta doprowadził do furii trenera Daniele Bagnoliego. W dwóch ostatnich akcjach Eksi próbował sam zostać bohaterem - najpierw jego atak zablokował Dejan Vincić, a po chwili bełchatowianie podbili jego kiwkę, a skutecznym atakiem seta zakończył Michał Winiarski. W przerwie Bagnoli wrzeszczał na rozgrywającego, a ten… wyraźnie się obraził i odszedł od ławki. Na drugiego seta jednak wrócił.

Inna sprawa, że bełchatowianie grali bardzo dobrze i pewnie wygraliby pierwszego seta, gdyby turecki rozgrywający nie popełnił tak rażących błędów. Trener Jacek Nawrocki w wyjściowym składzie znalazł miejsce dla Holendra Wytze Kooistry, który ze świetnej strony pokazał się w turnieju o klubowe mistrzostwo świata w Katarze. W środę też zagrał świetnie, podobnie jak jego koledzy, którzy - zwłaszcza w drugim secie - bawili się z Fenerbahce. Już w trakcie mistrzostw w Katarze forma bełchatowian rosła z meczu na mecz, i - jak widać - ten proces nie został przerwany przez długą i wyczerpującą podróż.

O ile w pierwszym secie gra przez długi czas była wyrównana, a stambulski zespół nawet kilka razy wychodził na prowadzenie, o tyle w drugiej partii na boisku był tylko jeden zespół. Siatkarze PGE Skry bombardowali rywali kapitalnymi zagrywkami, a Michał Winiarski, a później Konstantin Cupković długo stali w polu zagrywki. Do tego bełchatowski zespół łatwo czytał grę rozgrywającego, dzięki czemu największy atut Turków - Miljković - skończył zaledwie dwa ataki.

- Zagrywka Michała Winiarskiego otworzyła łatwe granie, a Fenerbahce zaczęło grać nerwowo. Oni stanęli na nogi, w trzecim secie wszystko mogło się zdarzyć, ale wymagało to z ich strony ryzyka. Do swojego rytmu już nie wrócili - komentował trener Nawrocki.

Ponad 10 tysięcy kibiców w Atlas Arenie bawiło się znakomicie, bo PGE Skra dawała im powody do radości. Nawet, gdy bełchatowianom nie szło w trzeciej partii i musieli odrabiać straty, widać było, że są zespołem lepszym. Fenerbahce trzy razy uciekło PGE Skrze na kilka punktów, ale pewni siebie bełchatowianie, choć ich atakujący Aleksandar Atanasijević nie był już tak mocnym atutem, jak w dwóch pierwszych partiach, grali bardzo spokojnie.

A gdy Kooistra zablokował Miljkovicia i bełchatowianie wygrywali 20:18, wydawało się, że emocji już nie będzie. Tymczasem w jednym ustawieniu Fenerbahce zdobyło trzy punkty i wyszło na prowadzenie. Bełchatowianie musieli bronić piłek setowych. Gdy najniższy na boisku Paweł Woicki zablokował Miljkovicia, kibice w Atlas Arenie oszaleli. A za chwilę słynny Serb pomylił się w ataku i bełchatowianie zdobyli trzy punkty.

- To będzie mecz, z którego będę mógł się kiedyś śmiać. Nie wiem, kiedy miałem ostatnio trzy bloki, chyba jeszcze w młodzikach - mówił Woicki. - Cieszy mnie coraz lepsza gra i coraz większa pewność siebie drużyny.

PGE Skra Bełchatów - Fenerbahce Stambuł 3:0 (25:21, 25:14, 27:25)

PGE Skra Bełchatów: Paweł Woicki, Michał Winiarski, Daniel Pliński, Aleksandar Atanasijević, Mariusz Wlazły, Wytze Kooistra, Paweł Zatorski (libero) oraz Karol Kłos, Dejan Vincić, Konstantin Cupkovic, Michał Bąkiewicz.

Fenerbahce Stambuł: Matej Cernic, Kemal Kayhan, Ivan Miljkovic, Leonel Marshall, Novica Bjelica, Arslan Eksi, Serkan Ramazan Kilic (libero) oraz Ahmet Tocoglu, Metin Toy, Turgay Dogan, Burak Hazirol (libero).

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki