Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po raz drugi zbudują nasyp na pabianickiej obwodnicy

Wiesław Pierzchała
Przy wiadukcie w Dobroniu użyto złego materiału...
Przy wiadukcie w Dobroniu użyto złego materiału... Jakub Pokora
Budowniczowie obwodnicy pabianickiej zaliczyli kolejną - po poślizgu w budowie - wpadkę. Tym razem zastosowali niewłaściwe materiały do budowy nasypu przy wiadukcie w Dobroniu (gmina Pabianice). Efekt jest taki, że - jak twierdzą drogowcy - trzeba będzie usunąć 75 tys. metrów sześciennych nasypu, czyli 150 tysięcy ton.

Prace te już się zaczęły i potrwają jeszcze przez wiele dni. Obwodnica, zgodnie z planem, miała być oddana do końca listopada bieżącego roku. Dotrzymanie tego terminu jest już nierealne, wykonawca robót - firma Kirchner i pomocnicy - przysłała do drogowców nowy harmonogram robót, z którego wynika, że inwestycja będzie gotowa dopiero w lipcu 2012 roku.

CZYTAJ TEŻ: Obwodnica Pabianic nie powstanie w terminie

- Przy budowie nasypu koło wiaduktu w Dobroniu wykonawcy robót użyli niewłaściwego materiału, który nie spełniał określonych parametrów, co potwierdziły badania w naszym laboratorium - wyjaśnia Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Dlatego nakazaliśmy wymianę materiału.

Opóźnienie dotyczy nie tylko oddaniu do użytku obwodnicy, lecz także towarzyszących tej budowie rozwiązań drogowych. Dotyczy to np. wiaduktu na ul. Rypułtowickiej. Jest to ruchliwa droga, łącząca Pabianice z Retkinią w Łodzi. Z powodu budowy wiaduktu trasa ta - ku utrapieniu kierowców z całego regionu - została zablokowana. Wjazd jest możliwy jedynie dla mieszkańców posesji przy ul. Rypułtowickiej. Zgodnie z planem, droga ta miała być odblokowana w październiku br. Niestety, jest to niemożliwe, co wywołuje irytację wśród kierowców i mieszkańców.

Niedawno w firmie Kirchner doszło do zmiany na stanowisku dyrektora projektu budowy obwodnicy. Czy to oznacza, że roboty uległy przyśpieszeniu?

- Owszem, nastąpiła poprawa, ale raczej symboliczna - mówi Maciej Zalewski. - Radykalnej zmiany nie zaobserwowałem. Zgodnie z umową, wykonawca miał pracować na dwie zmiany, a jeśli trzeba, to nawet na trzy. Dotychczas pracował na jedną i bywało, że już o godz. 16 nie było ludzi na budowie. Teraz owszem zdarza się, że robotnicy pracują do godz. 20, a nawet do 21. To wszystko za mało, aby inwestycja mogła być oddana do końca listopada br., po którym to terminie - zgodnie z umową - wykonawca będzie płacił dotkliwe kary za opóźnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki