Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy potrafią uczcić powstanie warszawskie

Barbara Dziedzic
Generał Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich
Generał Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich Marcin Obara/Polskapresse
Z generałem Zbigniewem Ściborem-Rylskim, prezesem Związku Powstańców Warszawskich, rozmawia Barbara Dziedzic.

Czy stolica potrafi świętować wybuch powstania warszawskiego?

Potrafi, i to jeszcze jak! Zwłaszcza jeśli porównać dzisiejsze obchody z tymi sprzed lat. W 1945 roku zbieraliśmy się na cmentarzu powstańczym na Powązkach, zapalaliśmy znicze i kładliśmy kwiaty na kwaterach powstańczych. W latach 60. minionego wieku było trochę lepiej, bo odbywały się okolicznościowe akademie, ale wciąż nie mogło być mowy o oficjalnych obchodach. Dopiero kiedy odzyskaliśmy wolność, pierwsze uroczystości upamiętniające powstanie zaczęły się za prezydentury Lecha Wałęsy. To były msze w Katedrze Polowej i składanie wieńców pod pomnikiem Powstania Warszawskiego na placu Krasińskich. Największa uroczystość odbyła się w 1994 roku - zjechali się na 50. rocznicę powstańcy z całego świata.

Rocznica jest obchodzona nie tylko w Warszawie. Inscenizacje walk w Szczecinie, uroczyste obchody w Łodzi czy Toruniu, apele poległych w całej Polsce. A przecież mimo wszystko to chyba najbardziej rocznica stolicy. Dlaczego z całej historii Polski akurat ta data nabrała takiej rangi?

Polacy są zaangażowani uczuciowo w tragedie tych, którzy wówczas zginęli. To ich wzrusza i do nich przemawia. W powstaniu zginęła bardzo duża liczba ludności cywilnej. Ogrom tej tragedii bardzo blisko czuć do dziś. Tym bardziej że rodziny poległych jeszcze żyją. To zresztą nie tylko wnukowie i synowie kombatantów, ale i sami powstańcy.

Żyją też żołnierze, którzy walczyli w II wojnie światowej, ale to jednak w dniu wybuchu powstania w godzinę "W" wyją syreny w całym kraju.

Każdy obchodzi to święto tak, jakby stracił w nim własną rodzinę. W przypadku warszawiaków ta solidarność jest szczególna.

40 proc. Polaków potrafi podać dokładną datę i godzinę rozpoczęcia powstania. Wśród warszawiaków jest trochę lepiej, ale to wciąż tylko 50 proc.

To pewnie wina programu nauczania historii. Tak czy inaczej, zwłaszcza dzięki Muzeum Powstania Warszawskiego, tamte wydarzenia znalazły szczególne miejsce w pamięci narodowej i w uczuciach Polaków. Jednak pewna grupa wykorzystuje te uroczystości do własnych celów. Przychodzą na cmentarz, żeby buczeć, gwizdać i okazywać swoje uczucia polityczne. To jest dla nas jako powstańców oburzające. Nie możemy zrozumieć, jak w takim dniu można zdobywać się na polityczne gesty. Są takie chwile, kiedy ważniejsza powinna być modlitwa, która jednoczy wszystkie środowiska. Apelujemy więc do tych, których serca inaczej biją, aby swoje poglądy manifestowali gdzie indziej. To dla nas dzień szczególnego skupienia.

Nie tylko w skupieniu wspomina się powstanie. Młodzi ludzie pływają na kajakach, malują graffiti i biegają w specjalnych zawodach zorganizowanych z okazji tej rocznicy. Podobają się Panu aranżacje powstańczych piosenek?

Nie można żądać od młodych ludzi, żeby żywili się martyrologią. To naturalne, że trzecie pokolenie woli się rocznicą cieszyć. Ale kopiec powstania warszawskiego, gdzie co roku odbywa się uroczystość zapalenia znicza przez prezydent Warszawy, jest zawsze pełen młodzieży. To bardzo dobrze, że 1 sierpnia jest upamiętniany w taki sposób, aby zainteresować młodzież.

Czy w dochodzeniu do tego celu sprawdza się Muzeum Powstania Warszawskiego?

To bardzo ważna inicjatywa, o którą zresztą długo walczyliśmy. W końcu udało się ją zrealizować i nowoczesne, atrakcyjne muzeum stoi na pięknym terenie i edukuje nowe pokolenia Polaków.

W Krakowie stanęło Muzeum Armii Krajowej, w Gdańsku powstaje Muzeum II Wojny Światowej. Jakie jeszcze daty z historii należy w ten sposób upamiętnić?

Za mało mówi się o wrześniu 1939. Warto byłoby wykorzystać to, że jeszcze żyją żołnierze, którzy brali udział w walkach. Muzeum Wojska Polskiego posiada pewne eksponaty, ale to wciąż za mało. Takich wydarzeń, zasługujących na nowoczesne muzeum, jest wiele. Bo dużo jest do zrobienia w świadomości nowych pokoleń. A młodzi ludzie nie mają czasu, żeby myśleć o tym, jak kiedyś walczyło się o byt.

Mimo to podczas piłkarskich mistrzostw Euro 2012 dyrektorzy i pracownicy mówili o szturmach na muzea. Kibice, wśród nich wielu młodych ludzi, oprócz sportu wybrali też historię.

Bardzo nas to cieszy. Dlatego póki żyjemy my, ludzie, którzy pamiętają tamte czasy, chcemy jak najwięcej tym młodym ludziom opowiedzieć. I tak, na przykład na Przystanku Woodstock zostanie odczytany list, który ma im tamte wydarzenia przybliżyć.

Taka lekcja historii ma się też odbyć przed kontrowersyjnym dla powstańców koncertem Madonny 1 sierpnia.

Wielokrotnie rozmawialiśmy z organizatorami koncertu. W końcu na telebimach mają zostać wyświetlone fragmenty filmów o walkach powstańczych. Prowadzący ma też poinformować, co to za rocznica. Nie ma już mowy o odwołaniu tej imprezy, jednak myślę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 30 tysięcy młodych ludzi dowie się, co to było powstanie. I zapamięta, że to właśnie 1 sierpnia.

To zadowalający kompromis?

Jeżeli będzie podana taka informacja, to uważam, że tak.

Związek Powstańców Warszawskich chce, żeby logo powstańczej kotwicy zostało zastrzeżone. Dlaczego?

Uważamy, że pokazywanie kotwicy na koszulkach, kremach czy w innych niestosownych miejscach jest dla nas po prostu przykre. Udało się ustalić, że problem z niewystarczającą ochroną znaku zostanie rozwiązany ustawą.

Co wtedy stałoby się z koszulkami i kubkami, które sprzedaje Muzeum Powstania?

Nie mamy nic przeciwko nim. Chodzi tylko o miejsca niestosowne i nadużywanie tego znaku.

Te użycia, Pana zdaniem, można jasno rozdzielić w treści ustawy?

Myślę, że da się to zrobić.
Rozmawiała Barbara Dziedzic

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki