Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska może być startupowym liderem, ale musi docenić miasta B

red
Choć Białystok, Gdańsk, Lublin czy Rzeszów posiadają świetne uczelnie i zaplecze badawczo - naukowe, które w niczym nie ustępują tym znajdującym się w „topowych” lokalizacjach, wciąż przegrywają walkę o talenty.
Choć Białystok, Gdańsk, Lublin czy Rzeszów posiadają świetne uczelnie i zaplecze badawczo - naukowe, które w niczym nie ustępują tym znajdującym się w „topowych” lokalizacjach, wciąż przegrywają walkę o talenty. fot. Wojciech Wojtkielewicz
Na całym świecie, kraje budują swoją innowacyjność w oparciu o kilka najlepiej rozwiniętych lokalizacji. Miasta A przyciągają globalne startupy i to tam powstają projekty, które mają szanse odnieść międzynarodowy sukces. W Polsce do takich miast należy Warszawa, Kraków czy Wrocław. Na czym polega przewaga tych lokalizacji? Przede wszystkim mają funkcjonujący startupowy ekosystem, którego wciąż brakuje mniejszym miastom. Nie oznacza to jednak, że mniejsze miasta mają niższy potencjał, co podkreśla Vikas Malhotra z Maverick Nation, który stara się pobudzić innowacyjność w pomijanych dotąd ośrodkach.

Diamenty, które wystarczy oszlifować

Trzy najbardziej innowacyjne miasta w Polsce generują 90% udanych startupów, którym udaje się osiągnąć sukces na rynkach zagranicznych. Mniejsze miasta plasują się bardzo nisko w rankingach przedsiębiorczości i innowacji. Choć Białystok, Gdańsk, Lublin czy Rzeszów posiadają świetne uczelnie i zaplecze badawczo - naukowe, które w niczym nie ustępują tym znajdującym się w „topowych” lokalizacjach, wciąż przegrywają walkę o talenty. Ale to nie są miasta drugiej kategorii, mają idealne warunki do rozwoju startupów. Brakuje im tylko dwóch rzeczy.

Największą bolączką miast B jest drenaż mózgów. Specjaliści, którzy poszukują pracy w innowacyjnych dziedzinach migrują do większych ośrodków, bo tam mają szansę się rozwijać. Aby zatrzymać, czy wręcz odwrócić to zjawisko, trzeba stworzyć możliwości rozwoju na miejscu – brakuje podmiotów, które zapewnią dostęp do innowacyjnych projektów, zapewnią pracę i rozwój. Po drugie, potrzeba globalnych, odnoszących sukcesy startupów, które zechcą rozwijać się w tych mniej oczywistych lokalizacjach. To z ich pozyskaniem jest największy problem, ponieważ walczy o nie wiele miast i krajów. Sam fakt posiadania centr innowacji technologicznych, nie przełoży się automatycznie na startupowy sukces, niezbędna jest jeszcze baza przedsiębiorców budujących firmy w oparciu o technologie. Potrzebny jest ktoś, kto nie tylko wskaże potencjał, ale będzie też umiał połączyć startupy z biznesem.

Vikas Malhotra, CEO Maverick Nation zwraca uwagę na to, że o ile jakość sprowadzanych przedsiębiorstw jest kluczowa, równie ważne jest to, upewnić się, że są one w stanie inwestować w rozwój i chcą się rozwijać z udziałem, a nie wyłącznie przy pomocy lokalnego zasobu talentów. Polskie miasta nie mogą być tylko zapleczem, umożliwiającym dostęp do wykwalifikowanych specjalistów. Muszą mieć dostęp do know-how i mentoringu, dzięki którym zaczyna być budowana lokalna innowacyjność.

– W miastach B brakuje obecnie społeczności innych przedsiębiorców, założycieli startupów, inwestorów i klientów, którzy stawiają na innowacyjne produkty. Potrzebne są tam wzorce do naśladowania i mentorzy, dzięki którym buduje się atmosfera inspirująca do wyjścia ze strefy komfortu i rozpoczęcia nowego przedsięwzięcia. Praca przy innowacyjnych projektach wśród najlepszych, obserwowanie tego, jak należy budować i prowadzić biznes to najlepsza inspiracja, tak rodzą się pomysły na własne przedsięwzięcia – mówi.

Siła masy krytycznej

Mniejsze miasta są świadome swojego potencjału, ale nie potrafią go wykorzystać. Bardzo często podejmują inicjatywy, które mają pobudzić innowacyjność, ale nie są one na tyle spektakularne, by przynieść pożądany efekt.

– Nieważne, jak wiele inicjatyw podejmiemy i jak wiele startupów uda nam się przyciągnąć, jeżeli ich skala nie będzie odpowiednia. Tak jak w przypadku masy krytycznej, aby wywołać reakcję łańcuchową, potrzebna jest masa minimalna. Bez niej nie da się osiągnąć tego lawinowego efektu – wyjaśnia Vikas Malhotra.

– Największym błędem, jest skupianie się na grantach, przez co do miast trafiają startupy, które liczą na łatwy zysk, zamiast te, które same mogłyby inwestować. Dotacje napędzają chciwość zagranicznych startupów, a ci, którzy uczestniczą w programach grantowych, rzadko zostają na dłużej. To konieczność wyłożenia kapitału pozwala utrzymać aktywność i zaangażowanie założycieli – mówi.

Vikas Malhotra podkreśla jednak, że nie da się tworzyć ekosystemów bez udziału przedstawicieli miast. Współpraca jest kluczowa, podobnie jak budowanie świadomości tego, jak myślą startupy i na czym polega ich prawdziwa wartość. Miasta potrzebują przewodnika, który na globalnym rynku pozwoli im wyłuskać graczy, dzięki którym możliwa będzie wspomniana reakcja łańcuchowa. Dzięki niej, w ciągu kolejnych 3-5 lat powstanie dobrze prosperująca społeczność przedsiębiorców – polskich startupów, które tworzą odnoszące sukcesy rozwiązania oparte na najnowocześniejszych technologiach.

Trudna sztuka selekcji

Startupy to najczęściej biznesy, które można prowadzić niezależnie od lokalizacji. Najlepsi, działający globalnie, odnoszący sukcesy i gotowi inwestować, kierują się głównie możliwościami, jakie dana lokalizacja stwarza. Dla miast B jest to bardzo dobra wiadomość.

– Ważne, by to te globalne, odnoszące sukcesy startupy nie traktowały mniejszych miast jako okazji do pozyskania grantu czy zaplecze developerskie. Dla nas selekcja to podstawa i jesteśmy w niej naprawdę rygorystyczni. Jeśli decydujemy się sprowadzić startup do Polski, wymagamy, by ta lokalizacja stała się bazą, europejskim hubem, w którym dany biznes będzie wzrastać, zatrudniać i rozwijać się. Jesteśmy zdecydowanymi przeciwnikami „rozdawania pieniędzy”, więc jeśli mówimy o zachętach to wyłącznie w formie bezgotówkowej, jak np. niższe podatki dzięki którym łatwiejsze jest rozpoczęcie działalności i zatrudniania czy wsparcie w dotarciu do potencjalnych klientów – podkreśla Malhotra.

Jeśli chodzi o koszty prowadzenia działalność i w Warszawie czy Krakowie, są bardzo zbliżone do kosztów europejskich. W przypadku mniejszych polskich miast, spadają one o ok. 15-20 %. Samo to oczywiście nie jest powodem, dla którego są bardziej atrakcyjne, ale biorąc pod uwagę cały pakiet – wysokiej klasy developerów, kadrę naukową, całą infrastrukturę i przychylność urzędników, na pewno daje im przewagę.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polska może być startupowym liderem, ale musi docenić miasta B - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki