Pozew do Sądu Pracy skierował mężczyzna, który od 2006 r pracował w jednej z firm na terenie naszego województwa jako ślusarz. Zgodnie z aneksem do umowy o pracę miał też wykonywać obowiązki konstruktora maszyn i urządzeń. Pracodawca nie zadbał o to, aby podpisać z nim umowę o zakazie pracy dla konkurencji.
Nie miał zakazu pracy dla konkurencji
Kilka lat temu współwłaścicielka spółki zaczęła podejrzewać, że ślusarz zajmuje się działalnością konkurencyjną, wykorzystuje do tego jej sprzęt, kontakty i robi to w godzinach pracy. Kobieta skonsultowała się z pracownikami Państwowej Inspekcji Pracy, którzy doradzili jej, że dobrym rozwiązaniem będzie podpisanie z pracownikiem umowy o zakazie konkurencji. Przygotowała projekt takiej umowy i zaprosiła pracownika na rozmowę. Do podpisania dokumentów jednak nie doszło, bo pracownik gdy usłyszał od szefowej co mu zarzuca, uniósł się i obraził. Zapowiedział, że rozstanie się z firmą i rozwiążą łączącą ich umowę o pracę. Na spotkaniu nie ustalono w jaki sposób dokładnie to nastąpi. Pracownik - jak zeznał w sądzie - był przekonany, że nastąpi to w drodze porozumienia stron. Ślusarz i właściciele spółki umówili się na następny dzień. Po wyjściu pracownika z firmy właścicielka spółki zabezpieczyła jego komputer. Ale następnego dnia do spotkania już nie doszło. Ona miała inne spotkania, a on choć przyjechał do pracy i zobaczył, że jest zajęta wziął dzień na żądanie. Następnego dnia przedstawił zwolnienie lekarskie.
Niedługo po tym mężczyzna wystąpił z pozwem do Sądu Pracy żądając od byłych pracodawców wypłaty w związku z wypowiedzeniem umowy o pracę w wysokości trzech pensji.
Szefowie nie mieli twardych dowodów
W toku procesu sąd zauważył, że właścicielka spółki nie doprecyzowała zarzutów stawianych powodowi. Jak ustalił sąd kobieta w tamtym czasie nie widziała dokładnie na czym polegała nielojalność pracownika. Faktyczne dowody zyskała dopiero po zabezpieczeniu jego komputera i zatrudnieniu detektywa. Dlatego rozwiązanie umowy z winy pracownika jest niezgodne z prawem, a jemu należy się odszkodowanie w wysokości trzech pensji - łącznie z odsetkami zwolnionemu należy się blisko 25 tys. zł.
Zdaniem sądu zwolniony pracownik zajmował się dodatkową działalnością w godzinach pracy, ale wiedza pozwanych w tamtym momencie i brak zapisu o pracy dla konkurencji nie uzasadniały dyscyplinarnego rozwiązania umowy. Od tego wyroku odwołali się pozwani.
Sąd drugiej instancji utrzymał zaskarżony wyrok w mocy. Orzeczenie jest prawomocne.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?