Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedwojenne plany rozbudowy Łodzi były wielkie. Co udało się zrealizować?

Anna Gronczewska
W 1929 roku przedstawiono plany przebudowy Łodzi. Zastanawiano się jak połączyć Dworzec Fabryczny i Dworzec Kaliski. Uznano, że komunikację między nimi  utrudnia zbyt wielka liczba ulic i skrzyżowań.  Proponowano więc, że oba dworce połączy nowa arteria. Miała biec niemal w linii prostej, między Dworcem Fabrycznym a Kaliskim. - Przebicie tej arterii od  Dworca Kaliskiego do ul. Kilińskiego nie natrafia na  przeszkody, bo przestrzeń jest zupełnie niezabudowana - pisała łódzka „Ilustrowana Republika”. - Trudniej przestawia się sprawa przebicia arterii od ul. Kilińskiego. Plan regulacji miasta przewiduje jednak, że jego zarząd będzie mógł wykupić szereg domów, możliwe więc będą wyburzenia. Zgodnie z tymi planami zburzone miały być wszystkie domy znajdujące się po parzystej stronie ul. Przejazd (dziś Tuwima). - Po linii ukośnej od dworca do domu przy ul. Przejazd 4 - wyjaśniano. - W miejscu, gdzie stoi dziś kino-teatr „Odeon” ma być wylot nowej ulicy wychodzący na ul. Piotrkowską. Czytaj, zobacz zdjęcia na kolejnych slajdach
W 1929 roku przedstawiono plany przebudowy Łodzi. Zastanawiano się jak połączyć Dworzec Fabryczny i Dworzec Kaliski. Uznano, że komunikację między nimi utrudnia zbyt wielka liczba ulic i skrzyżowań. Proponowano więc, że oba dworce połączy nowa arteria. Miała biec niemal w linii prostej, między Dworcem Fabrycznym a Kaliskim. - Przebicie tej arterii od Dworca Kaliskiego do ul. Kilińskiego nie natrafia na przeszkody, bo przestrzeń jest zupełnie niezabudowana - pisała łódzka „Ilustrowana Republika”. - Trudniej przestawia się sprawa przebicia arterii od ul. Kilińskiego. Plan regulacji miasta przewiduje jednak, że jego zarząd będzie mógł wykupić szereg domów, możliwe więc będą wyburzenia. Zgodnie z tymi planami zburzone miały być wszystkie domy znajdujące się po parzystej stronie ul. Przejazd (dziś Tuwima). - Po linii ukośnej od dworca do domu przy ul. Przejazd 4 - wyjaśniano. - W miejscu, gdzie stoi dziś kino-teatr „Odeon” ma być wylot nowej ulicy wychodzący na ul. Piotrkowską. Czytaj, zobacz zdjęcia na kolejnych slajdach Muzeum Miasta Łodzi
Dziś wszyscy mówią o budowie tunelu średnicowego pod miastem. Ale już przed wojną zastanawiano się jak połączyć Dworzec Fabryczny z Kaliskim. Pod koniec lat 20. planowano w Łodzi prawdziwą rewolucję urbanistyczną. Mówiło się o wyburzeniu Grand Hotelu i wielu domów stojących przy ul. Piotrkowskiej.

W 1929 roku przedstawiono plany przebudowy Łodzi. Zastanawiano się jak połączyć Dworzec Fabryczny i Dworzec Kaliski. Uznano, że komunikację między nimi utrudnia zbyt wielka liczba ulic i skrzyżowań. Proponowano więc, że oba dworce połączy nowa arteria. Miała biec niemal w linii prostej, między Dworcem Fabrycznym a Kaliskim.

- Przebicie tej arterii od Dworca Kaliskiego do ul. Kilińskiego nie natrafia na przeszkody, bo przestrzeń jest zupełnie niezabudowana - pisała łódzka „Ilustrowana Republika”. - Trudniej przestawia się sprawa przebicia arterii od ul. Kilińskiego. Plan regulacji miasta przewiduje jednak, że jego zarząd będzie mógł wykupić szereg domów, możliwe więc będą wyburzenia.

Zgodnie z tymi planami zburzone miały być wszystkie domy znajdujące się po parzystej stronie ul. Przejazd (dziś Tuwima).

- Po linii ukośnej od dworca do domu przy ul. Przejazd 4 - wyjaśniano. - W miejscu, gdzie stoi dziś kino-teatr „Odeon” ma być wylot nowej ulicy wychodzący na ul. Piotrkowską.

Jednocześnie informowano, że nieprawdziwe są krążące po Łodzi pogłoski o wyburzeniu tzw. pałacu Siemensa.

- Stąd ulica ma biec ul. Andrzeja do ul. Wólczańskiej - opisywała przebieg nowej arterii „Republika”. - Na rogu ul. Wólczańskiej nowa ulica znów idzie na skos, przecinając ul. Wólczańską do ul. Podleśnej (teraz Skłodowskiej-Curie) w krzywej linii. I na tym odcinku, a więc od krzyżowania ulicy Wólczańskiej i Andrzeja, do ul. Podleśnej i Żeromskiego mają być wyburzone wszystkie domy. W ten sposób oba dworce połączone zostaną nowy traktem, który będzie miał od 45 do 60 metrów szerokości. Proponowano również budowę drugiej, nowej ulicy. Miała też rozpoczynać się przy Dworcu Fabrycznym.

- Ulica ta musi się łączyć linią prostą z ul. Piotrkowską jako centrum miasta - tłumaczyli przedwojenni łódzcy projektanci. - Chodzi o to, by Dworzec Fabryczny, jako przyszły Dworzec Centralny miał dogodne połączenie z miastem z każdej strony.

Ta kolejna nowa ulica miała biec w linii prostej od Dworca Fabrycznego do zbiegu ul. Piotrkowskiej i Narutowicza. Przez to miały zostać zburzone domy, które stały na odcinku od ul. Kilińskiego do Piotrkowskiej, po nieparzystej stronie ul. Narutowicza. Znów prostowano kolejną plotkę związaną z tą przebudową. - Grand Hotel nie zostanie zburzony - zapewniano.

Te plany wywołały w Łodzi niezadowolenie. Protestowali przeciwko temu między innymi łódzcy przemysłowcy.

- Plan ten jest sprzeczny ze współczesnymi zasadami urbanistycznymi i jest szkodliwy dla Łodzi - przekonywali przemysłowcy.

Nowe plany przewidywały również budowę w okolicach ul. Marysińskiej Dworca Północnego. Niedaleko planowano otwarcie ogrodu-miasta Łagiewniki. Spacerowe ulice miały mieć tam przynajmniej 40 metrów szerokości. W okolicach ul. Marysińskiej też chciano wybudować nową ulicę. Planowano, że zacznie się przy Rynku Bałuckim i będzie biegła do ul. Łagiewnickiej. W związku z tym też przewidywano wyburzenia domów. Ale najważniejsza zmiana dotyczyła ul. Piotrkowskiej.

- Należy rozszerzyć ulicę Piotrkowską, bo jest za wąska - uważali projektanci. - Należałoby to zrobić po jej stronie nieparzystej. Zburzyć domy i ulicę przesunąć kilka metrów w głąb.

Pomysł rozszerzenia ul. Piotrkowskiej i wyburzenia stojących tam domów też nie spodobał się łodzianom.

- Wątpliwości wyraził między innymi wiceprezydent Rapalski - pisała „Ilustrowana Republika”. - Jego zdaniem ul. Piotrkowska jest zbyt gęsto zaludniona, zwłaszcza między Placem Wolności a ul. Główną, by można było ją „rozszerzyć”. Jego zdaniem Piotrkowską należy zostawić w obecnym stanie. Jedynie przenieść tramwaje na ul. Zachodnią, Wschodnią, Sienkiewicza, a na ul. Piotrkowskiej, na odcinku od Placu Wolności do ul. Głównej uruchomić autobusy.

Na przełomie lat 20. i 30. minionego wieku trwała dyskusja na temat stanu komunikacji miejskiej w Łodzi. Cieszono się, że spełniono część wcześniejszych postulatów i tramwaje po Łodzi poruszają się szybciej niż kiedyś. Podróż odbywa się też w nowocześniejszych wagonach. Choć nadal część łodzian narzekała, że tramwaje dalej jeżdżą za wolno. Na łamach „Echa” tłumaczył się z tego dyrektor Ring z Kolei Elektrycznych Łódzkich.

- Szybkość naszych tramwajów jest na drugim miejscu w Polsce - tłumaczył dyrektor Ring. - Szybsze są tylko tramwaje warszawskie, które jeżdżą z prędkością 12 kilometrów na godzinę. Te w Łodzi są tylko niewiele wolniejsze. Ich średnia prędkość to 11,7 km na godzinę. Wliczamy w to czas, gdy wagony zatrzymują się na przystanku. Dla porównania w Berlinie tramwaje podążają z szybkością 14 km na godzinę. Ale tam są szersze ulice i motory silniejsze.

Obiecano też, że wydłużona zostanie trasa tramwaju linii 4, która biegła przez ul. Pomorską i kończyła się przy ul. Zagajnikowej (dziś Kopcińskiego). Po przedłużeniu tramwaj miał dojeżdżać do ul. Morskiej, czyli dzisiejszej Tamka.

- Chcemy też na wzór Warszawy umieścić na przystankach tzw. tablice orientacyjne - zapewniał dyrektor Ring. - Tablice te umożliwią pasażerowi dokładne zapoznanie się z ruchem tramwajów.

Lotnisko problemem Łodzi

Przedwojenna Łódź miała też swoje kłopoty budowlano-komunikacyjne. Narzekano, że w ślimaczym tempie przebiega budowa wiaduktu nad torem kolejowym łączącym Dworzec Fabryczny ze stacją Łódź-Widzew, przy ul. Tramwajowej. W końcu oddano go do użytku w 1937 roku. A jeszcze w połowie lat 20. z dumą informowano, że Łódź należy do miast, które najwięcej budują. Tylko w czwartym kwartale 1925 roku w Łodzi rozpoczęto budowę 392 domów, a 250 oddano do użytku.

Prawie 90. lat temu łódzkim problemem było też lotnisko Lublinek. Firma „Aeres” uzyskała koncesję na eksploatację linii lotniczej na trasie Warszawa-Łódź-Poznań, oczywiście w obu kierunkach.

- Tymczasem aeroplany krążą pomiędzy Warszawą i Poznanie z pominięciem Łodzi - pisały gazety. - A ta przecież leży na linii ich lotów.

Szybko też wyjaśniano przyczyny tego stanu rzeczy. Okazało się, że łodzianie czują „wstręt i przesadną obawę” do komunikacji lotniczej. Zaznaczano, że to dziwne zjawisko, bo ta komunikacja przyjęła się w całym świecie. Ci nie chcieli się przekonać. Nie było chętnych na loty, więc samoloty nie miały międzylądowania na Lublinku.

- Ten stosunek do nowego wynalazku przypomina początek kolei żelaznej w Polsce - przekonywali dziennikarze łódzkich przedwojennych gazet. - Gdy pod koniec XIX wieku przeprowadzono pierwsze linie kolejowe to ten wynalazek spotkał się z ogólną niechęcią i nieufnością. Poczciwi gospodarze woleli podróżować dyliżansem lub zwykłym wozem drabiniastym niż „ryzykować” jazdę pociągiem. A przecież podróż z Łodzi do Warszawy aeroplanem trwa tylko godzinę, a do Wiednia sześć godzin.

Niemal w tym samym czasie w Łodzi głośno dyskutowano o łódzkich brukach. Twierdzono, że miasta nie stać na kładzenie nowoczesnych, asfaltowych ulic. Przez najbliższe 30. lat łódzkie ulice miały być wykładane jedynie kamieniem polnym, czyli tzw. kocimi łbami. Na dodatek władze centralne unieważniły budżet inwestycyjny Łodzi na lata 1928-1929. Kazały sporządzić go na nowo. Zamierzano więc zwiększyć wydatki na kanalizację, wybrukowanie 28 km ulic. Wybrukowane miały być zwłaszcza ulice na Bałutach. Przewidywano też zaciągnięcie we lwowskim zakładzie ubezpieczeń za pośrednictwem Banku Komunalnego w Warszawie pożyczki na budowę nowych szkół. Planowano też budowę szpitala powszechnego w Łodzi.

W maju 1930 roku wielkie emocje wzbudziło posiedzenie komisji, która rozdzielała mieszkania na nowym osiedlu wybudowanym na Polesiu. To dzisiejsze osiedle im. Montwiłła Mireckiego. Był z tym wielki problem. Mieszkań było 420, a chętnych 1700. Zauważano, że wielkim problemem Łodzi jest brak lokali, w których mogliby zamieszkać łodzianie.

W połowie lat 30. przy Wydziale Plantacji Miejskich utworzono specjalny referat ogródków działkowych. Przydzielano je łódzkim bezrobotnym. Narzekano jednak, że w mieście brakuje terenów, gdzie takie ogrody można utworzyć. Udało się je założyć na Polesiu Konstantynowskim. Stworzono tam 80. działek, które przyznano bezrobotnym. Przygotowywano się też do otwarcia kolejnych ogródków działkowych w okolicach ul. Sre-brzyńskiej. Miało być ich tam 100.

- Posiadanie działki nie odbiera bezrobotnemu praw do zasiłków czy pomocy doraźnej - pisano. - Kolejne ogródki mają powstać na Widzewie, przy ul. Rokicińskiej, na Chojnach za torem kolejowym oraz na Marysinie II. Na tych terenach utworzonych zostanie od 400 do 500 ogródków działkowych dla bezrobotnych. W sumie w mieście będzie ich około 600.

Dziś narzekamy, że Łodzi ubywa mieszkańców, całkiem inny problem był w połowie lat 30. XX wieku. Łodzi groziło bowiem przeludnienie. Jednocześnie podkreślano, że z każdym rokiem nasze miasto się europeizuje. Chwalono, że Łódź zmienia swoje oblicze.

- Gdzie się podziały te cuchnące rynsztoki i ścieki płynące przez samo serce miasta, ulicę Piotrkowską i zatruwająca swym straszliwym fetorem płuca przechodniów? - pytał „Express Wieczorny Ilustrowany”. I tu trzeba stwierdzić, że rozpoczęte w 1925 roku dzieło kanalizacji , kontynuowane własnymi siłami, bez zagranicznych pożyczek zbliża się ku całkowitej realizacji. Śródmieście jest skanalizowane prawie w 50 procentach.

Chwalono się, że pl. Wolności czy pl. Dąbrowskiego nie ustępują najpiękniejszym placom świata, a ul. Piotrkowska jest jak paryskie Pola Elizejskie. Miasto miało też piękną autostradę, czyli ul. Łagiewnicką. W Łodzi powstał największy w Polsce parku ludowy, w którym zasadzono 20 tysięcy drzew, a al. Kościuszki miały lada chwila stać się łódzkimi plantami. Obliczono też, że w 1950 roku liczba mieszkańców Łodzi przekroczy milion.

W 1937 roku władze miasta podjęły decyzję, że na Bałutach wybudują nowoczesny zakład kąpielowy.

- Budowa tego zakładu kąpielowego jest o tyle ważną sprawą, że stary, mieszczący się przy ul. Mielczarskiego zostanie zamknięty - tłumaczono. - Natomiast w Skotnikach pod Łodzią powstanie nowoczesne sanatorium dla gruźlików.

Jednak to problem mieszkaniowy był jednym z najpoważniejszych w przedwojennej Łodzi. W styczniu 1937 roku zadecydowano o budowie nowych osiedli. Ze względów technicznych nie mogło ich wznieść Towarzystwo Osiedli Robotniczych, tej budowy podjął się więc łódzki magistrat. Domy miały być tanie i higieniczne.

- Nowe osiedla będą się składać z domów blokowych, 2-3 piętrowych - tłumaczyli przedstawiciele Zarządu Miasta Łodzi. - Wyposażone we wszystkie urządzenia sanitarne, a jednocześnie tak skalkulowane, że będą dostępne dla najszerszej warstwy ludności.

Wspomniane Towarzystwo Osiedli Robotniczych, znane jako TOR, powołane zostało do życia w 1934 roku przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów do budowy tanich domków, dla osób których zarobki nie przekraczały 250 zł miesięcznie, wybrało ten teren na swoją inwestycję. Osiedla budowało w Łodzi m.in. w rejonie ul. Turnie, Wichrowej, Halnej. Projektowało je małżeństwo łódzkich architektów Barbara i Stanisław Brukalscy. Ale budowy osiedla nie dokończono. Przerwała je wojna. Plany przejęli Niemcy i później dokończyli budowę.

Jak Łódź w przyszłości?

W pierwszej połowie lat 20. przekonywano, że największymi potrzebami Łodzi są budowa radiostacji i powstanie wyższej uczelni.

Pod koniec lat 20. zastanawiano się też jak Łódź i świat będą wyglądały za ponad 70. lat. Przewidywano, że wyczerpią się zupełnie zapasy węgla kamiennego. Energia będzie pozyskiwana z innych źródeł, na przykład ze specjalnie sporządzonych machin. Kuchnie łodzianek miały zostać zmechanizowane.

- Tak zwane ognisko domowe zniknie, ustępując miejsca piecom elektrycznym, gazowym, do których gaz doprowadzany będzie na odległość - prorokowała jedna z łódzkich gazet wydawana w połowie lat 20. - Wielkie centrale energii otrzymanej z powietrza będą obficie zaopatrywać miasta w elektryczność. Bogaty właściciel kamienicy będzie posiadał własną turbinę powietrzną dostarczającą mu energię elektryczną w odpowiedniej ilości.

Przewidywano, że łódzkie gospodynie nie będą mielić kawy w młynku. Przestaną też trzepać dywany, prasować bielizny, obierać ziemniaki. Wszystko zrobi za nie specjalna, elektryczna maszyna. Liczono, że zmieni się oblicze łódzkiego przemysłu. Znikną dymiące kominy i znajdujące się w fabrykach buchające, żarem piece, bo węgiel i koks wyjdą z użycia. Ludzie mieli zaś zamieszkać w jasnych, czystych domach. Przewidziano też niemal powstanie łódzkiej Manufaktury.

- Na terenach przemysłowych, obecnie przedstawiających ponury obraz, rozciągać się będą wesołe, zielone parki - pisali przed wojną łódzcy dziennikarze. - Robotnicy przy swoich warsztatach będą stali w białych płaszczach. Elektryczne pochłaniacze pyłu będą nieustannie oczyszczać powietrze, obecnie tak zanieczyszczone dymem węglowym.

Cała komunikacja miała odbywać się pod ziemią. Przyznawano, że początkiem tego są podziemne kolejki, które powstały już w kilku miasta za granicą. Prorokowano, że wymyślony zostanie specjalny, dalekowidzący aparat elektryczny.

- Pozwoli to informować człowieka w podróży o tym co dzieje się w jego domu - tłumaczono. - Radio zostanie tak udoskonalone, że głosy będzie słychać w każdym miejscu na ziemi, morzu i powietrzu. Zostaną utworzone specjalne centrale aparatów do widzenia na odległość. Tak jak dziś zamawia się rozmowę telefoniczną to będzie sobie można zamówić życie pod piramidami czy nad rzeką Ganges. Przenoszenie fotografii przy pomocy telegrafu zostanie tak udoskonalone, że film będzie się podziwiać z najdalszej odległości.

W latach 20. łódzka prasa przewidziała, że gazety nie będą drukowane na papierze. Wydawcy mieli udzielać informacji swym abonentom przy pomocy aparatu dalekowi-dzącego.

- Ojciec zamiast powiedzieć do syna: Biegnij po gazetę, powie: Nastaw aparat gazetowy - prorokowano. - Przyciśnie się odpowiedni przycisk i matowa szyba, z mlecznego szkła rozbłyśnie światłem. Odczyta się na niej telegramy, felietony, wiadomości kronikarskie, artykuły wstępne. Przy pomocy tego aparatu będzie też można zamówić sobie książkę. Biblioteki nie będą więc potrzebne.

Pod koniec lat 20. do Łodzi przybyła słynna na całym świecie wróżka Elwira. Odwiedzili ją dziennikarze „Expressu Wieczornego Ilustrowanego”. Wróżka Elwira stwierdziła, że w 1935 roku Łódź będzie miała ponad milion mieszkańców i trzy teatry. W 1932 roku miała zostać oddana do użytku kanalizacja...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki