- Chodzi o brak należytego zabezpieczenia zabytkowej nieruchomości przed zniszczeniem, uszkodzeniem lub kradzieżą - wyjaśnia specjalista Piotr Ugorowicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi. Z jego relacji wynika, że w maju właściciel zajezdni otrzymał od konserwatorów nakaz zamurowania okien i drzwi w halach potężnej zajezdni z 1928 r., zamurowania drzwi w budynku biurowym i naprawy ogrodzenia. Kolejne inspekcje konserwatorów wykazały, że właściciel nic nie zrobił.
CZYTAJ TEŻ: Rusza śledztwo w sprawie pożaru zajezdni
- Dopiero w końcu lipca stwierdziliśmy, że okna w biurowcu zostały zamurowane, podczas gdy zajezdnia i ogrodzenie nie zostało zabezpieczone - zaznacza Piotr Ugorowicz. - Wprost przeciwnie, bo w ogrodzeniu od strony północnej pojawiły się nowe ubytki.
Nic więc dziwnego, że na teren zajezdni bez problemu wchodzili zbieracze złomu, którzy kradli co popadnie.
Byli tak bezczelni, że kradli w biały dzień i na oczach przybyłych na inspekcję konserwatorów. Tak było w końcu lipca. Konserwatorzy zauważyli, że na dachu zajezdni siedzi dwóch złomiarzy i tnie metalowe elementy konstrukcji. Konserwatorzy zaalarmowali policjantów, a ci złapali amatorów zabytkowego złomu. W niedzielę ktoś podpalił zabytek. Spaliła się duża część dachu.
CZYTAJ TEŻ: Pożar w zajezdni Dąbrowskiego [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?