Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Bogowie ulicy" [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Wesołe jest życie policjanta? Oj, nieprawda...
Wesołe jest życie policjanta? Oj, nieprawda... Monolith
Pamiętacie wiersz Juliana Tuwima "Wszyscy dla wszystkich"? Co to murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania, ale gdzieżby co uszył gdyby nie miał mieszkania? Było tam jeszcze o piekarzu i szewcu, i o tym, że dla wspólnej korzyści i dla dobra wspólnego, wszyscy muszą pracować, mój maleńki kolego. David Ayer filmem "Bogowie ulicy" dopisał do tej poezji jeszcze jedną zwrotkę. O policjantach.


Bogowie ulicy, USA, dramat, 109 min., reż. David Ayer, wyst. Jake Gyllenhaal, Michael Pena, Anna Kendrick, dystr. Monolith

"Bogowie ulicy" to film w pełni policyjny. O policjantach, którzy skoro już zdecydowali się na ten zawód, wykonują swoją pracę z zaangażowaniem, poświęceniem i pasją. Jasne, mają dystans, "lekki" stosunek do "firmowych" zasad i relacji z przełożonymi, ale gdy trzeba, wykonują swoją robotę profesjonalnie, skutecznie i do końca. Potrafią nawet przekroczyć swoje obowiązki i np. uratować dzieci z pożaru, bo po prostu tak trzeba. Bo społeczność może funkcjonować wtedy, kiedy "wszyscy dla wszystkich"...

Produkcja Ayera to próba filmowego, ale jednocześnie jak najbardziej realistycznego opowiedzenia o policyjnej codzienności w dzielnicy Los Angeles rządzonej przez gangi. Oglądamy patrole i interwencje policyjnych partnerów, Briana Taylora i Mike'a Zavali, gości różnych, ale prawdziwie zaprzyjaźnionych, świetnie się rozumiejących i stanowiących doskonale zgrany tandem.

Po porannym rozdzieleniu zadań, Brian i Mike spędzają czas w policyjnym radiowozie i na ulicy. Opowiadają sobie różne historie, prawią kumpelskie złośliwości, zwierzają z damsko-męskich uwikłań. Ale gdy trzeba przystąpić do akcji, są zdecydowani i gotowi udzielić sobie wszelkiego wsparcia. Dla partnera, a i istoty zawodu policjanta, nie cofną się przed niczym, nawet jeżeli nadepną na wężowy ogon bezwzględnemu kartelowi narkotykowemu, dla którego szefów zabić, to tyle co splunąć...

Wrażenie prawdy Ayer osiąga formą. Taylor twierdzi, że bierze udział w zajęciach koła filmowego i rejestruje wszystkie swoje poczynania kamerą. Wiele zdjęć to efekt kamery "z ręki". Powstaje "amatorski" reportaż, któremu towarzyszy nerw filmu fabularnego, a nawet gatunkowego. Efekt jest znakomity, trzymający w napięciu i silnie oddający emocje towarzyszące poszczególnym sekwencjom.

Realizm podnoszą też wyśmienicie zbudowani bohaterowie - to pełnokrwiste, prawdziwe osobowości, przeniesione na ekran wprost z życia. W takim materiale bardzo dobrze odnaleźli się aktorzy (w głównych rolach Jake Gyllenhaal i Michael Pena), szybko umożliwiając widzowi identyfikację z ich opowieścią.

Męska przyjaźń, porządni policjanci i okropni bandyci, zwykłe losy wplecione w machinę ścierającego się na Ziemi dobra i zła - mamy tu wszystko to, co jest potrzebne dla stworzenia niegłupiego, dotykającego widza policyjnego dramatu. I Ayer wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. To dobrze wykonana robota. Bo cały jego film jest po prostu pochwałą dobrej roboty.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki