Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Obława" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
"Obława" Marcina Krzyształowicza
"Obława" Marcina Krzyształowicza Kino Świat
Zdrada ma wiele twarzy. Slogan promujący "Obławę" Marcina Krzyształowicza dobrze oddaje jej treść. Treść, która w filmie pojawia się z różnych stron, zaskakując i dotykając każdego z bohaterów. Jak zdrada.

Obława, Polska, dramat, 90 min., reż. Marcin Krzyształowicz, wyst. Marcin Dorociński, Maciej Stuhr, Weronika Rosati, Sonia Bohosiewicz, dystr. Kino Świat

W odwołującym się do realiów II wojny światowej filmie Krzyształowicza zdradzają niemal wszyscy, na różnych poziomach. Nie zdradzają tylko ci, co nie robią nic, jak nie wiadomo dlaczego biernie czekający na niemiecką obławę partyzancki oddział. Zdrada ma tu różne przyczyny, ale zawsze okrutne konsekwencje. Szczerze nie jest zdradą w oczach zdradzających.

Zdradzanym nie pozostawia wyboru. A nawet zdradza zdradzającego. Główny bohater zabija zdradzających, ponieważ sam kiedyś zdradził. Nie wiadomo w końcu jakie rozwiązanie jest najlepszym sposobem na przerwanie pasma zdrad. Nie wiedział też scenarzysta i reżyser. Dlatego może dał film wykoncypowany. I suchy.

"Obława" to perfekcyjne warsztatowo dzieło. Pomysłowa narracja, świetne zdjęcia, solidny scenariusz i jeszcze lepsza reżyseria, dobra muzyka, bardzo dobrze dobrani aktorzy. Wszystko to składa się na film, jakich mamy w Polsce mało. Lecz nie udało się wznieść na poziom kina wybitnego. Mimo że w kadrze panoszą się góry...

Cyzelowanie intrygującej formy filmu przeważyło nad emocjonalną stroną obrazu, psychologią postaci i motywacjami, które nimi kierują. W tej warstwie "Obława" - także w zakresie wniosków, które stawia - staje się nieco banalna, zbyt prosta, zbyt oczywista. Metafory, które proponuje, nie mają siły, choćby dlatego, że zostały już po wielokroć wypowiedziane i są za skromne,wykorzystywane symbole zaś przypominają kalki.

Tu kobieta zdradzając męża i kusząc kochanka, je jabłko; ten, który zabija z zimną krwią, stracił kiedyś żonę i dziecko, i to w okolicznościach, które wytworzyły w nim niezniszczalne poczucie winy; miękki zdrajca cierpi z powodu braku uczucia ze strony żony i kłopotów z własną męskością, a w obliczu śmierci prosi kata, by ten zajął się jego kobietą, bo ona zasługuje na prawdziwego mężczyznę. No, temat i forma domagają się więcej...

Wątłych psychologicznie bohaterów podnoszą znacznie aktorzy. Film "robi" Marcin Dorociński - wyśmienity, niejednoznaczny, złamany tajemnicą, przy użyciu minimum środków oddający przepaść między rozpaczą a wyzwoleniem. Aktor fantastycznie i ze zrozumieniem przekazał też całą fizyczność swojej wojennej "roboty", wykazując, że np. konfrontacja z przeciwnikiem to olbrzymi wysiłek, o czym większość filmów "zapomina".

Dorociński powinien jednak już pomyśleć o roli zwykłego faceta, w garniturze, bo grozi mu, że przylgnie do niego podobny typ postaci, i zbliżony do siebie zestaw stosowanych umiejętności. Świetnie uratował swego bohatera Maciej Stuhr, znakomicie zarysował na drugim planie rolę porucznika "Maka" Andrzej Zieliński.

Krzyształowicz udowodnił, że wie jak robić filmy, a dodatkowe warstwy w treści przyniesie pewnie doświadczenie życiowe. A Wojciech Smarzowski ledwie trzema filmami osiągnął status twórcy, który swoim klimatem inspiruje kolejnych artystów i kolejne filmy. Choćby "Obławę".

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki