Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Wielki Gatsby" [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Leonardo DiCaprio stworzył wyśmienitą rolę
Leonardo DiCaprio stworzył wyśmienitą rolę warner bros
Czy były kiedyś lepsze czasy? Wielu twierdzi, iż to złudne myślenie. W ekranizacji znakomitej powieści Francisa Scotta Fitzgeralda "Wielki Gatsby", przygotowanej przez Baza Luhrmanna, pobrzmiewa nostalgia za urokiem i niezwykłym nerwem lat 20. ubiegłego wieku w Ameryce. Nostalgia to przekonująca, nawet jeżeli wiemy, że ów powab zakończył się katastrofą.


Wielki Gatsby, USA/Australia, 142 min., reż. Buz Luhrmann, wyst. Leonardo DiCaprio, Tobey Maguire, Carey Mulligan, dystr. Warner Bros.

Powieść Fitzgeralda okazuje się zaskakująco współczesna. I dojmująco okrutna w ocenie możliwości realizacji marzeń społeczeństw owładniętych wiarą w cywilizację kapitalizmu. Czysta kariera od pucybuta do milionera nie istnieje, zawsze coś się za nią kryje: spadek, szemrane wsparcie, lewe interesy. Nie ma też szans na trwałą zmianę relacji, na jakich takie społeczeństwa są oparte. Ułożone elity zawsze sobie poradzą.

Nowym kandydatem do elit jest Jay Gatsby, człowiek znikąd, o nieznanej przeszłości, ale niezwykle bogaty, organizujący w nowojorskiej willi (a właściwie zamku) najgłośniejsze w mieście przyjęcia. Okazuje się, że wszystko robi po to, by zbliżyć się do miłości sprzed lat, Daisy Buchanan, dziś już żony zamożnego, ale nieokrzesanego i egoistycznego Toma, byłego sportowca. Kiedyś Jay był zbyt biedny, by móc zabiegać o pochodzącą z wyższych sfer Daisy. Teraz mężczyzna ma nadzieję ją odzyskać. Dotrzeć do niej próbuje przez kuzyna kobiety, młodego maklera i niespełnionego pisarza, Nicka Carrawaya.

Luhrmann owinął swój film wokół nadziei, jako jednego z najsilniejszych impulsów działania człowieka. Sam prawdopodobnie również kierował się nadzieją: absolutnego olśnienia widza swoją wizją. Tu każdy kadr ma porażać przepychem, zapierać dech wystawnością i malarskością. Wszyscy, nawet najmniej widoczny statysta, mają fantastyczne kostiumy, klasa objawiająca się majętnością obnosi się luksusem w najdrobniejszym elemencie.

Sekwencja bankietu w zamku Gatsby'ego to wizualna orgia, a spadające z nieba gwiazdy i fajerwerki w tym świecie są codziennością. Luhrmann zaprasza na nieustanny obrazkowy bal. I tylko, gdy na chwilę chce nam dać odpocząć i przechodzi do opowiadania o emocjach, które mają wiązać prezentowane na ekranie postaci, robi się nudno. Może dlatego, że zachwycony wyglądem swoich bohaterów i światem, w którym ich umieścił, zapomniał o zbudowaniu ich charakterów.

Szkoda też ze względu na aktorów. Bo Leonardo DiCaprio jest wyśmienity i wycisnął wszystko, co było można ze skromnego materiału zaoferowanego mu przez reżysera. Podobnie Carey Mulligan jako Daisy i Joel Edgerton w roli Toma. Niepotrzebnie pałęta się między nimi słabiutki Tobey Maguire jako Nick, choć to jego bohater ma tu najwięcej do odkrycia.

Fitzgerald nie pozostawiał złudzeń, Luhrmann chce jednak dać nadzieję. Niestety, w jego wydaniu pozostaje ona tylko efektem komputerowym. Jedno jest zaś pewne. Kiedyś ludzie potrafili się bawić. Chyba, że to też tylko tęsknota widza.

Masz ochotę spędzić wieczór w domu przed telewizorem, ale nie wiesz, co obejrzeć? Sprawdź program telewizyjny!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki