Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Se-ma-for jak Honda

Łukasz Kaczyński
Zbigniew Rybczyński
Zbigniew Rybczyński Sebastian Łukasik
Wielka miłość, karkołomne sceny pojedynków, oszałamiające przemarsze wielkich armii - i wszystko to bez udziału Jerzego Hoffmana. To "Piękna Lukanida", pierwszy animowany film lalkowy, którego projekcja rozpoczęła galę zamknięcia III. Se-ma-for Film Festival. Kopia powstałego w 1912 roku filmu Władysława Starewicza została na tę okazję specjalnie sprowadzona z Rosji, gdzie pracował polski pionier animacji.

Finał III. SFF przyniósł rozstrzygnięcie dwóch konkursów - na najlepszą animację oraz doroczne uhonorowanie Dużymi Piotrusiami znaczących twórców.

- Se-ma-for jest jak Honda i Suzuki. To wielka marka. Dobrze, że dbacie o jego tradycję i nie przestawajcie - mówił odbierając statuetkę Zbigniew Rybczyński, zdobywca Oscara za zrealizowany w łódzkim studiu film "Tango". - To naprawdę rzecz względna, czy Oscar jest cenniejszy od tej nagrody - puentował twórca na stałe związany dziś z Wrocławiem.

Duży Piotruś trafił też do zasłużonego reżysera i pedagoga Daniela Szczechury. Nagrody specjalne powędrowały do estońskiego studia Nukufilm i rumuńskiej reżyserki Anki Damian za "Drogę na drugą stronę".

Grand Prix konkursu polskiego zdobyło jednogłośnie "Papierowe Pudełko" Zbigniewa Czapli. Za najlepszy film dla dzieci jury uznało "Rybaka na dnie morza" Leszka Gałysza, a za najlepsz debiut "Tajemnicę Góry Malakka" Jakuba Wrońskiego. Małego Piotrusia za Grand Prix w konkursie międzynarodowym przyznano filmowi "Un Spectatle Interrompu" ("Przerwany spektakl") w reż. Christophe Gautriego z Belgii. Za najlepszy debiut uznano "Karbeste veski" Anu-Laury Tuttelberg z Estonii. Najlepszym filmem dla dzieci został rosyjski "Mój dziwny dziadek" Diny Velikovskayi z Rosji. Za najlepszą animację nagrodzono czeski "O rybari Marsickowvi" Frantiska Vasy, zaś laur publiczności powędrował do belgijsko-francuskiego filmu "Oh, Willy" Emmy i Marca De Swaef-Roelsów.

Tegoroczny festiwal zbiegł się z obchodami 65-lecia powstania studia Se-ma-for (jako państwowej wytwórni) i otwarcia po modernizacji Muzeum Animacji. Odwiedzili je Witold Giersz i Zbigniew Rybczyński, który złożył podpis pod prezentowaną tam scenografią z "Tanga".

Trzecia edycja SFF to dobry czas na podsumowanie. W tym roku widać jak bardzo festiwal chce wyjść z kolein "przeglądu" animacji. Wyważony i różnorodny blok wydarzeń towarzyszących może się do tego przyczynić. Aczkolwiek pada pytanie: czy prelekcje i konferencje z udziałem mniejszych i większych specjalistów od animacji nie sprowadzają SFF z powrotem do wymiaru spotkania tylko zapaleńców. Szansy na rozwój upatrywać należy gdzie indziej. W pokazaniu, że za filmem zawsze stoją wrażliwość i osobowość konkretnych osób. Nawet jeśli ich nazwiska nie figurują na pierwszych stronach gazet. Jeśli spojrzeć na sukces takich festiwali jak Camerimage, to gdyby nie m.in. osobowości goszczących na nim twórców, festiwal ten byłby tylko przeglądem właśnie. Podobnie SFF, choć nie ma szansy stać się imprezą tej klasy, może mieć inny wymiar.

- Ten festiwal ma szansę stać się istotnym zdarzeniem dla polskiej animacji, płaszczyzną spotkania przedstawicieli całego środowiska w pewnym sensie rozproszonego. Wszelkimi siłami będziemy lobbować, by tak się stało - przyznaje Ewa Sobolewska, uznana producent, członkini jury Konkursu Polskiego.

SFF jeszcze bardziej wyeksponować winien twórców, zadbać o ich obecność. Za sprawą spotkań z pedagogami i artystami z Rosji, Białorusi i Litwy w Szkole Filmowej już zostało to zapoczątkowane.

Może warto też wprowadzić do konkursów ostrzejszą selekcję i jurorom prezentować naprawdę te najlepsze z nadesłanych filmów. Nawet przy kiepskiej koniunkturze rynku w danym roku, obecność w konkursie głównym musi nobilitować. Ilość, za którą nie zawsze idzie jakość, obniża też rangę festiwalu. W tym roku, zwłaszcza w konkursie polskim, z jakością bywało różnie. A o tym jaki dystans intelektualny dzieli część współczesnych filmów od dawnej polskiej animacji pokazała "Podróż" D. Szczechury, prezentowana podczas gali. Dobry poziom wielu filmów z konkursu dla amatorów "Zaanimuj Łódzkie" to wystarczający powód, by powtórzyć go za rok. Podobnie jak kooperacja z XVII. Forum Kina Europejskiego "Cinergia", które w listopadzie pokaże kilka filmów z SFF, w tym nagradzaną nie tylko w Polsce"Drogę na drugą stronę".

Trzy edycje jakiegokolwiek festiwalu to oczywiście za mało, by okrzepł i wykrystalizował formę. To za mało na stworzenie marki. Nie wszyscy urzędnicy od kultury zdają sobie z tego sprawę. A Se-ma-for Film Festival? Pomimo mniejszych i większych technicznych potknięć i zgrzytów - uczy się. - "Najważniejsi ludzie polskiej animacji na jednej sali" - tak Zbigniew Żmudzki, prezes studia, rozpoczął galę zamknięcia SFF. Niech będzie to hasło przewodnie kolejnych edycji. I niech cały SFF będzie kilkudniową galą finałową.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki