W Łodzi temat automatów z zakazanymi słodyczami wywołał spór w jednej z niepublicznych podstawówek. W listopadzie grupa rodziców dzieci ze szkoły Kokoro wysłała list do jej władz, w którym domagała się usunięcia z placówki – o profilu sportowym – maszyny m.in. ze snickersami. Prezes podmiotu prowadzącego tę podstawówkę najpierw odpisał, że ciężko trenujący uczniowie muszą uzupełniać węglowodany, dla lepszego samopoczucia. Potem prezes wykazał postawę kompromisową. Automat ma zostać, ale sprzedawane w nim przekąski będą zdrowsze.
Spór w Kokoro opisaliśmy w środę (26 listopada). Od tego dnia, bez szczególnych poszukiwań, doliczyliśmy się automatów działających w trzech innych łódzkich szkołach – w tym jednej z miejskich podstawówek. Chodzi o maszyny, których asortyment łamie rozporządzeniem ministra zdrowia z 2016 r. To złagodzona wersja słynnych przepisów, które m.in. wyeliminowały drożdżówki – teraz „legalnych”, jeśli nie są wypiekane z ciasta głęboko mrożonego.
Rozporządzenie nie wyklucza ze szkolnego obrotu wszystkich słodyczy, ale zgodnie z nim przykładowy baton nie może przekraczać zawartości 15 gramów cukrów na 100 gramów produktu (snickers – i podobne mu przekąski – tego warunku nie spełniają).
W swoich raportach sanepid często chwali się kontrolami, które sprawdzają, czy sklepiki szkolne stosują rozporządzenie ministra – a nawet wyliczają kwoty nałożonych mandatów. Dla przykładu w ogólnopolskim raporcie za 2018 r. Główny Inspektorat Sanitarny informuje o blisko dwóch tysiącach inspekcji w takich miejscach (czyli w prawie połowie wszystkich działających w kraju). Te kontrole zakończyły się stwierdzeniem złamania rozporządzenia w 125 sklepikach, a ich właściciele zapłacili 42 kary na łączną kwotę prawie 60 tys. zł. Na temat kontroli szkolnych automatów ogólnopolski raport milczy.
Jednak Zbigniew Solarz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi, twierdzi, że kontrolerzy, odwiedzający szkoły, nie pomijają maszyn. Jako dowód zdołał zebrać w czwartek (28 listopada) dane dotyczące inspekcji automatów przeprowadzonych przez powiatowych inspektorów sanitarnych z naszego regionu (za wyjątkiem jego stolicy). W poprzednim roku były trzy takie kontrole, w bieżącym już cztery.
– W wyniku tych kontroli nie stwierdzono sprzedaży środków spożywczych niezgodnych z rozporządzeniem – informuje Zbigniew Solarz.
W Polsce inspekcje szkolnych automatów zakończyły się mandatami na Dolnym Śląsku. W marcu 2019 r. powiatowy inspektor sanitarny z Oleśnicy przyjrzał się zawartości maszyn należących do trzech firm z tzw. sektora vendingowego.
Z branżowych raportów można wyczytać, że szef państwowej instytucji, która zdecyduje się na przyjęcie automatu może liczyć na czynsz od jego właściciela w wysokości ok. 500 zł miesięcznie (i zwrot środków za zużyty prąd). Zdarzają się też umowy oparte na prowizji od sprzedaży z automatu, która jest wypłacana przyjmującemu urządzenie.
Kara za „nielegalny” automat to maksymalnie 5 tys. zł.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?