Wrażenie mogliby zrobić aktorzy teatrów dramatycznych, którzy na czas przedstawienia zasiedliby naprzeciw widzów i tak tkwili bez słowa. Artyści teatrów lalkowych mają w tym przypadku prościej - mogliby powiesić na niciach lalki, co byłoby w dodatku wielce wymowne i symboliczne.
Twórcy sztuk plastycznych mogliby w ramach protestu namalować mural "do góry nogami" (co czasem jednak trudno zauważyć), albo lepiej podczas performance'u owinąć urząd miasta przy Piotrkowskiej folią aluminiową. Najlepiej w godzinach pracy urzędu i to warstwą na tyle grubą, by od strony urzędników była nieprzebijalna.
Można by też przyjąć bardziej gwałtowną formę: zorganizować kilkuosobowe gangi, które będą porywały urzędników i miejskich decydentów, a następnie siłą umieszczały na widowni (np. podczas wielogodzinnych przedstawień Krystiana Lupy). Zainteresowania kulturą oczywiście w nich to nie wyzwoli, ale może przestraszeni, dla świętego spokoju i obawy przed kolejnym porwaniem, dadzą jej wsparcie, byleby już tylko kultura się na nich nie rzucała...
Gorzej z wyjściem na ulicę - czym bowiem mogliby rzucać artyści? Mięsem jednak nie przystoi, a protest-songi się dziś "zdodoizowały". Ale gdyby tak strzelać w powietrze z fuzji z pierwszego aktu, pluć i łapać oraz wygrażać smyczkami?
Ciekawe, jaka forma protestu artystów byłaby skuteczna. Bo odpowiedź, czy w ogóle protestować przeciwko sposobowi traktowania w Łodzi kultury, czyli jednej z najważniejszych form inwestowania, bo inwestowania w człowieka oraz mądrzejsze i bardziej wrażliwe społeczeństwo przyszłości, jest niestety coraz bardziej oczywista.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?