To jeszcze nie ten marsz

Tak naprawdę niebezpieczne dla rządu nie są podniosłe pochody, ale zdecydowane demonstracje i akcje strajkowe silnych grup zawodowych, które wiedzą, czego chcą i mają wsparcie swoich związków. Groźne są takie grupy, jak górnicy, którzy mogą przyjechać nie tylko z flagami, ale i ciężkimi śrubami w kieszeniach, czy pielęgniarki, które mogą zagrozić paraliżem służby zdrowia. Podczas takich demonstracji nikt już nie żąda, aby obudziła się Polska, tylko twardo domaga się podwyżek. Jest albo, albo. Ktoś zacznie, a potem idzie lawina.

Z tego punktu widzenia marsz "Obudź się, Polsko" był swego rodzaju sprawdzianem gotowości mobilizacyjnej przede wszystkim Solidarności. I ten sprawdzian się powiódł. Przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi poświęciło sobotę, aby wziąć w nim udział. Poświęciło, bo wzrostowi kosztów życia towarzyszą zapowiedzi kolejnych cięć i oszczędności, a jaśniejszych perspektyw rząd nie przedstawia, bo ich nie ma. PiS, Solidarność i Radio Maryja też nie mają, ale to nie oni rządzą. Jeśli jeszcze na to nałożyć aferę Amber Gold i jej odgałęzienia oraz ujawnienie zamiany trumien ofiar katastrofy smoleńskiej, to zaczyna się rysować obraz coraz potężniejszego kryzysu zaufania do rządu i PO.

Pytanie, jak marsz "Obudź się, Polsko" zostanie zdyskontowany przez jego organizatorów. Piotr Duda, szef Solidarności, gorącą jesień dla rządu zapowiadał już miesiąc temu...
Sławomir Sowa