MKTG SR - pasek na kartach artykułów

to nie Żydówa

Sowa z dziupli
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa archiwum
Wyjaśniła się "sprawa Żydówy" na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W październiku ubiegłego roku jedna zdenerwowana pani profesor miała powiedzieć do pani doktor: "Ty Żydówo!". Poszło o to, że pani profesor przedłużyła wykład, więc pani doktor, która wykłada judaistykę, wkroczyła na salę, żeby pani profesor o tym przypomnieć. Wtedy miała paść ta "Żydówa". Zrobiła się afera, rektor zawiesił panią profesor, sprawą zajęła się prokuratura.

Z depeszy Polskiej Agencji Prasowej wynika, że sprawa wyjaśniła się na wszystkich poziomach i ku powszechnemu zadowoleniu. Rzecznik dyscyplinarny UMCS umorzył postępowanie, gdyż okazało się, że na sali pełnej studentów nikt nie słyszał, żeby padło słowo "Żydówa". Wcześniej pismo z takim doniesieniem złożyło kilku studentów. Pewnie się wtedy przesłyszeli i z właściwą dla wieku pochopnością naskarżyli rektorowi. W wyniku postępowania rzecznika dyscyplinarnego okazało się także, że sama pani doktor również nie słyszała, żeby pani profesor wyzwała ją od Żydówy. Tak więc nie wiadomo, skąd się w ogóle ta "Żydówa" na UMCS wzięła. Być może jest to temat na licencjat lub pracę magisterską na UMCS, poświęconą zjawiskom paranormalnym.

Sprawę wyjaśniła także dogłębnie lubelska prokuratura, która ustaliła, że pani doktor od judaistyki nie jest pochodzenia żydowskiego. To bardzo ważne w tej sprawie, bowiem prokuratura badała sprawę z paragrafu o publiczne znieważenie z powodu przynależności narodowej, etnicznej lub rasowej. Prokuratura stwierdziła, że przestępstwa nie było i sprawę umorzyła.

Tak więc sprawa "o Żydówę" na UMCS zakończyła się dla wszystkich szczęśliwie, a wartość dodaną stanowi ustalenie przez prokuraturę, że pani doktor nie jest Żydówką. Nawiasem mówiąc, to ciekawe, czy prokuratura poprzestała tylko na oświadczeniu zainteresowanej, czy szukała jeszcze innych dowodów.

I na tym można by zakończyć. Ciekawe jednak, jak zakończyłaby się sprawa, gdyby okazało się, że słowo "Żydówa" padło, choć pani doktor Żydówką nie jest. Czy jest obelgą nazwać kogoś w Polsce Żydem, choć Żydem nie jest? Czy to może to samo, co nazwać kogoś Czechem, Niemcem lub Ormianinem, choć nie jest ani jednym, ani drugim, ani trzecim?
Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki