MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwadzieścia lat temu doszło do tragedii na juwenaliach w Łodzi. O strzelaninie na Lumumbowie mówiła cała Polska

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Zdjęcia z tragicznych juwenaliów w 2004 roku w obiektywie Grzegorza Gałasińskiego.
Zdjęcia z tragicznych juwenaliów w 2004 roku w obiektywie Grzegorza Gałasińskiego. Grzegorz Gałasińska
Tych juwenaliów łódzkich studentów nigdy się nie zapomni. Podczas koncertów doszło do zamieszek z policją, padły strzały. Zginęły dwie niewinne osoby. Kilkadziesiąt było rannych. Od wielkiej tragedii na osiedlu akademickim na Lumumbowie w Łodzi minęło właśnie 20 lat.

Majowy wieczór..

Studenci przygotowują się kolejnych juwenaliów. Cieszą się przede wszystkim z powodu weekendowych koncertów. Nikt nie myśli, że ktoś może im zakłócić zabawę. O tragedii sprzed 20 lat nie słyszeli.

Coś takiego się wydarzyło? - pyta zdziwiony Kamil, student marketingu na Uniwersytecie Łódzkim. - Nic nie słyszałem. Zresztą to dawne czasy. Byłem w ubiegłym roku na juwenaliach i było spokojnie...

Był 8 maja 2004 roku, sobota. Na osiedlu akademickim na łódzkim Lumumbowie trwały juwenalia. Studenci bawili się dobrze. Choć niektórzy mówili, że już w piątek robiło się nerwowo, ale do zamieszek nie doszło. W sobotę wieczorem Widzew Łódź grał z Górnikiem Zabrze. Stadion, nazwany dziś Sercem Łodzi, znajduje się niedaleko Lumumbowa. Widzew przegrał z Górnikiem 1:2. Ta porażka rozwścieczyła kiboli. Mecz zakończył się około godz. 21. Wielu z kiboli postanowiło zabawić się na juwenaliach.

Zaczepiali studentów

Jak przed laty opowiadali „Dziennikowi Łódzkiemu” studenci, kibole zaczęli ich zaczepiać.

Bili każdego, kto im wpadł w oko – opowiadali świadkowie wydarzeń sprzed 20 lat. - Przyjazd wezwanej przez organizatorów juwenaliów policji rozwścieczył ich do cna. Po chwili w powietrzu latały płyty chodnikowe, kamienie zbierane z torowiska, kosze na śmieci, butelki, pręty.

Z okien akademika nr 5 studenci patrzyli, jak kibole ściągają spodnie i wypinają w stronę policjantów gołe pośladki.

Właśnie wtedy trzeba było strzelić im w te gołe d..., zajęliby się wydłubywaniem śrutu, mieliby zajęcie – mówili studenci. - Kibole rzucali w policjantów butelkami...

Wspomnienia fotoreportera

Grzegorz Gałasiński, fotoreporter „Dziennika Łódzkiego” na osiedlu na Lumumbowie pojawił niemal równo z pierwszymi radiowozami.

Zobaczyłem rozbite samochody, z pogiętymi dachami, wybitymi szybami – opowiada fotoreporter. - Policjanci atakowali zebrany tłum tarczami. Kibole zmieszali się ze studentami. Ja siedziałem przy kwietnikach i robiłem zdjęcia. W pewnym momencie usłyszałem strzały…

Potem Grzegorz zobaczył klęczącego chłopaka trzymającego się za brzuch. Nie zapomni też jak z tłumu na fragmencie stołu z baru wyniesiono dziewczynę. Była ranna w głowę…

Nikt nie wiedział początkowo co się stało – dodaje fotoreporter.

Potem okazało się, że policjanci mieli strzelać gumowymi kulami. Dowieziono im nowy zapas amunicji z magazynu policyjnej sekcji ruchu drogowego. Wśród amunicji były też ostre pociski typu breneka, stosowane w policyjnej broni gładkolufowej. Ktoś włożył je przez pomyłkę. Kiedy strzelający ją odkryli było za późno…

Chciała być pielęgniarką

W strzelaninie ranna została 23-letnia Monika Kelm i 19-letni Damian Tybura. Zawieziono ich karetkami do szpitala, ale tam zmarli...
Monika nie była studentką, mieszkała na Julianowie. Przyszła na juwenalia ze swoim chłopakiem, który pracował jako ochroniarz. Bardzo kochała Darka. Zamieszkali razem, w maju planowali zaręczyny. Wcześniej pracowała jako barmanka w pijalni przy ul. Pojezierskiej. Ostatnio nie miała pracy. Myślała, by zatrudnić się w hospicjum jako pielęgniarka.

Niedługo przed tą tragedią Monika rozmawiała ze mną o śmierci – opowiadała „Dziennikowi Łódzkiemu” Anna, babcia dziewczyny. - Powiedziała, że gdyby coś jej się stało, chciałaby, żeby jej organy uratowały komuś życie. Jej nerki przeszczepiono dwóm młodym mężczyznom.

Babcia opowiadała też, że wnuczkę pochowano w srebrzystobiałej trumnie. Ubrana była w długą, białą suknię ślubną. Głowę przykrył toczek z welonem.

Żadne słowa nie wyrażą naszego bólu po stracie Moniki – zapewniała jej babcia. – Nie jest to pierwsza tragedia w naszej rodzinie. Tragicznie zginął pobity przez chuliganów szwagier mojego męża, pięć lat temu została zamordowana jej ciocia, a teraz zginęła Monika. Nieszczęścia powtarzają się co kilka lat. To zły los. Modlę się, by udał się przeszczep pobranych od mojej wnuczki nerek, które oddała dwóm młodym mężczyznom. Być może kiedyś będę mogła ich spotkać i dotknąć. To tak jakbym była blisko Moniki.

Ślusarz z Grembacha

Damian Tybura mieszkał na Grembachu, przy ul. Wilanowskiej. Był kibicem Widzewa, chodził na mecze, jeździł na wyjazdy. Z zawodu był ślusarzem.

Dobry był z niego chłopak, najporządniejszy z całej rodziny – mówi dziś jego znajoma, też mieszkająca na Grembachu. - Szkoda, że tak zakończyło się jego życie.

Dom, w którym mieszkał Damian i jego rodzina stoi dziś pusty. Jest przeznaczony do rozbiórki, Po śmierci chłopaka jego rodzice dostali odszkodowanie. Mówiło się o 250 tysiącach złotych. Dziś jednak najbliższa rodzina Damiana nie żyje. Pierwsza zmarła jego siostra. Znaleziono ją martwą na ulicy. Potem odbył się pogrzeb matki. Poszła do sąsiadów i spadła z drewnianych schodów. Doznała poważnych urazów głowy. Ostatni umarł ojciec. Znaleziono go martwego na jednym z łódzkich blokowisk.

Niestety, w tym domu często był alkohol – dodaje sąsiadka z Grembacha.

Damian i jego rodzina zostali pochowani na cmentarzu na Olechowie…

Błędów było wiele

Jak opowiadają świadkowie wydarzeń na Lumumbowie policja tamtego wieczoru popełniła wiele błędów. Mariola pracowała wtedy w sklepie spożywczym przy ul. Pomorskiej. Razem z koleżankami z pracy i mieszkańcami sąsiedniej kamienicy przeżyła chwile grozy. Wpadli do nich uzbrojeni policjanci i kazali im klęczeć z rękami za głową.

W końcu ci zorientowali się, że kamieniem rzucił ktoś obok – opowiadała „Dziennikowi Łódzkiemu” Mariola.

Krzysiek i Marek studiowali wtedy prawo. Po latach twierdzą, że na pierwszy ogień wysłano młodych niedoświadczonych policjantów.

Zachowywali się, jakby chcieli sobie postrzelać – wspominają. – Strzelali do zwykłych gapiów, strzelali w stronę przystanku tramwajowego i wcale nie mierzyli w nogi! Nie było armatek wodnych? Tu od piątku były burdy. Dlaczego nikt się tym nie przejął, dlaczego nie było wcześniej policji, Straży Miejskiej?

Zastrzeżenia miano też do ochroniarzy zabezpieczających juwenalia. Mieli chętnie raczyć się piwem, a gdy zrobiło się „gorąco” zaczęli znikać. Pojawiły się też zastrzeżenia, że juwenalia urządzono w tym samym czasie, gdy odbywał się mecz.

Lumumbowo w czasie juwenaliów to pierwsze miejsce, gdzie można się było spodziewać wizyty tzw. kiboli – mówiono zaraz po tragedii. - Jak można było te dwie imprezy urządzić w tym samym czasie.

Zapadły wyroki

Znaleziono w tej sprawie winnych, ale śledztwo trwało bardzo długo. Dopiero po czterech latach, w 2008 roku sporządzono akt oskarżenia. Na ławie oskarżenia zasiadło trzech policjantów. To Roman I. oraz Małgorzata Z. Byli policjantami sekcji ruchu drogowego. To z magazynu tej jednostki trafiła na Lumumbo dostawa amunicji. Wśród gumowych kult trafiły ostre naboje,
typu breneka. Wystrzelono sześć.

Trzecim oskarżonym był Radosław S. Pracował wtedy jako dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi i koordynował akcje na osiedlu studenckim. Prokuratura zarzuciła mu, że otrzymał wiadomość o wydaniu ostrej amunicji, ale nie podjął wystarczających działań, aby zapobiec jej wykorzystaniu.

Wyrok zapadł w 2009 roku. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał policjantów winnymi. Małgorzatę Z. skazano na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Roman I. usłyszał wyrok roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, a Radosław S. roku w zawieszeniu na trzy lata.

Od wyroku nie odwołał się tylko Roman I., stał się prawomocny. Natomiast sprawy Małgorzaty Z. i Radosława S. trafiły do Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Wyrok na Małgorzatę Z. został utrzymany. Natomiast sprawa Radosława S. trafiła do ponownego rozpatrzenia. Ostatecznie w 2011 roku policjant został uniewinniony.

Po tragedii na Lumumbowie ul. Piotrkowską przeszedł marsz milczenia. Wzięło w nim udział kilka tysięcy łodzian. Odwołany został komendant wojewódzki i miejski policji w Łodzi.

.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki