Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Łódzkiem 44 proc. młodych mieszka z rodzicami

Joanna Barczykowska
Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, z mamą i tatą mieszka w Polsce aż 44,4 proc. młodych ludzi w wieku od 25 do 34 lat. To o 8 proc. więcej niż jeszcze sześć lat temu, a prognozy na przyszłość nie napawają optymizmem. "Wiecznych dzieci" będzie jeszcze więcej. Powód? Kryzys gospodarczy, wygoda i strach przed odpowiedzialnością.

Według GUS do 2030 roku tylko 25 proc. osób przed ukończeniem 30. roku życia w Łódzkiem zdecyduje się na założenie rodziny. A co za tym idzie, wielu zostanie na garnuszku rodziców. Polska staje się krajem, w którym z roku na rok liczba dorosłych żyjących pod jednym dachem z rodzicami rośnie. W taki sposób egzystuje już 2,8 miliona młodych Polaków.

W każdym państwie jest nazwa na takie dzieci. W Niemczech mówi się na nie "kidults", we Włoszech "bamboccioni", a w Wielkiej Brytanii "dzieci-bumerangi". Mimo że Polska nie słynie z tak silnych więzi rodzinnych jak Włochy czy Hiszpania, pokolenie "wiecznych dzieci" rośnie u nas z zawrotną prędkością.

W Europie rekordzistami są Słowacy. Na garnuszku rodziców pozostaje tam aż 56 proc. młodych między 25. a 34. rokiem życia. Po drugiej stronie są z kolei Szwedzi, Finowie i Duńczycy. Z pomocy mamy i taty korzysta tam zaledwie od 1,9 do 4,1 proc. młodych do 34. roku życia.

Łódzcy "bamboccioni" to często ofiary kryzysu gospodarczego i problemów ze znalezieniem pracy, żeby móc się samemu utrzymać.

- To zjawisko ma zarówno podłoże ekonomiczne, jak i psychologiczne. Młodzi ludzie dziś zdecydowanie później dojrzewają. Jest to związane zarówno z wychowaniem, jakie dają im rodzice, jak i z postępem cywilizacyjnym i wzorcami kulturowymi, które odpowiedzialności w życiu nie sprzyjają. Wystarczy spojrzeć na wciąż przesuwający się wiek zawierania związków małżeńskich. Wielu moich młodych pacjentów tłumaczy dziś, że wolą żyć na kocią łapę, bo tak jest po prostu łatwiej. Nie chcą wziąć odpowiedzialności za drugiego człowieka - mówi Emilia Walas-Frankiewicz, psycholog z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Biegańskiego w Łodzi.

- Zawarcie związku małżeńskiego było kiedyś motywacją do uniezależnienia się, również finansowego. Dziś młodzi ludzie nie mają pieniędzy na własne mieszkanie, a często nawet na wynajęcie, przez co zwlekają też z decyzjami życiowymi - dodaje psycholog.

Eksperci uważają, że zjawisko wiecznych dzieci nasila się przez sytuację gospodarczą. Wielu młodych ludzi nie ma pracy. W Łódzkiem bez etatu pozostaje ponad 30 proc. absolwentów łódzkich uczelni wyższych. Ponad 20 proc. nie ma pracy w ogóle. Reszta często pracuje na umowach czasowych lub umowach zlecenia. Większości nie stać na wzięcie pożyczki na mieszkanie, a ci, których stać, nie robią tego ze strachu o przyszłość. Dużą rolę odgrywa też nadopiekuńczość rodziców, a zwłaszcza matek.

- Kiedyś rodziny były wielodzietne, dlatego rodzice sami wypychali dzieci z domu. Dziś wielu młodych to jedynacy, których rodzice, zwłaszcza matki, podświadomie trzymają pod kloszem. Rodzice też powinni się obudzić - mówi Walas-Frankiewicz.

Taką sytuację widać zwłaszcza w szybko wyludniającej się Łodzi.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki