- Nie zgadzamy się na sprzedaż udziałów MPO. Chcemy ratować spółkę, zachować miejsca pracy i dalej być gwarantem niskich cen odpadów - mówi Przemysław Cyruliński, członek zarządu związku zawodowego "Solidarność". - Gdy podpisywaliśmy porozumienie miasto obiecywało nam, że w firmie nie będzie zwolnień. Tymczasem z planu restrukturyzacji spółki wynika, że do lipca 2013 roku pracę w MPO straci 34 z 280 zatrudnionych. Mówi się o zwolnieniach, ale w zamian nic konkretnego się nie proponuje.
Krzysztof Milczarek, wiceprzewodniczący związku zawodowego Pracowników Gospodarki Komunalnej i Oczyszczania Miasta Łodzi dodaje, że po przyjściu nowego prezesa w firmie zatrudniono około 27 nowych osób. - Stworzono dla nich "sztuczne" stanowiska, dobrze płatne, a nam ograniczono premie - wyjaśnia Milczarek.
Porozumienie pracowników z władzami miasta gwarantowało, że związki będą uczestniczyć w rozmowach z firmami zainteresowanymi kupnem MPO.
- Tymczasem odbyło się takie spotkanie, ale… nas na nie nie zaproszono - mówi Paweł Rzadkowski, przewodniczący "S" w MPO. - A jeśli w ogóle będziemy zapraszani na spotkania - to tylko w charakterze obserwatorów. Na decyzje nie mamy wpływu. Nakazano nam też podpisać klauzulę tajności. Jak mamy w takich okolicznościach informować załogę o ewentualnych planach prywatyzacji?
Miasto twierdzi, że chce sprzedać MPO bo nie ma pewności, czy spółka wygra przetarg na odbiór odpadów, czyli będzie mogła pracować po 1 lipca (wtedy wchodzi w życie nowa ustawa śmieciowa).
- Dziś obsługujemy 30 procent łódzkiego rynku odpadów. Nie ma powodu, by po 1 lipca miało być inaczej - tłumaczy Milczarek. - Mało tego, władze miasta twierdzą, że mogą nas sprzedać za 30-35 mln zł. Tymczasem sam roczny obrót firmy to kwota do 50 mln zł. Tereny, budynki i sprzęt mogą być warte nawet 90 mln zł.
Pracownicy chcą powołać spółkę pracowniczą. - Jeśli miasto nie będzie chciało z nami rozmawiać - będziemy zmuszeni wyjść na ulicę i w inny sposób informować łodzian o sytuacji w spółce. Zależy nam na utrzymaniu zatrudnienia, utrzymaniu spółki na rynku - podkreślają związkowcy.
Marcin Masłowski, rzecznik prezydenta Łodzi potwierdza, że przedstawiciele związków mają zagwarantowany udział w pracach zespołu ds. negocjacji.
- W szczególności w negocjacjach z inwestorami zainteresowanymi zakupem udziałów MPO - dodaje Masłowski. - Ale do tej pory nie odbyło się żadne takie spotkanie. Porozumienie nie zostało więc naruszone. Owszem, 13 grudnia, zespół zebrał się bez obserwatorów, ale i bez potencjalnych inwestorów. Spotkanie miało charakter techniczny. W styczniu odbędą się spotkania, przedstawiciele związków będą zapraszani.
Takie spotkanie odbyło się w środę. Związkowcy byli na nim obecni. Rzecznik prezydenta dodaje, że klauzula poufności wynika z regulaminu pracy zespołu ds. negocjacji.
Prezes MPO Artur Augustyn zapewnia, że w spółce nie ma listy pracowników do zwolnienia.
- Zatrudnienie w spółce spada - twierdzi Augustyn. - Od czerwca 2011 roku zatrudniliśmy 25 osób w administracji, zaś odeszło tam 26 osób. Na stanowiskach robotniczych zatrudniono 73 osoby - odeszło 90.
Artur Augustyn twierdzi, że niższe premie wynikają ze spadku przychodów w firmie.
- Nowe firmy oferują rażąco niskie ceny - mówi prezes MPO. - Stawki za odbiór odpadów m.in. od spółdzielni spadły o około 30 proc. Wzrosły zaś ceny energii i paliwa. Spadają też przychody z "akcji zima".
Artur Augustyn twierdzi, że odbywają się spotkania z całą załogą.
- Pracownicy wiedzą, że bez ograniczenia zatrudnienia, szczególnie w działach administracyjnych spółka zmniejsza swoje szanse na wygranie przetargów - twierdzi Augustyn. - To nie zarząd lecz nowa "ustawa śmieciowa" wymusza zmiany w MPO. Po przetargach nasza rola ograniczy się jedynie do przewożenia odpadów od mieszkańców do sortowni.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?