Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z pamiętnika rewolucjonisty

Anna Pawłowska
Magdalena Starzycka, autorka "Manufaktury czasu"
Magdalena Starzycka, autorka "Manufaktury czasu" fot. Łukasz Kaczyński
Z Magdaleną Starzycką, autorką powieści "Manufaktura czasu" rozmawia Anna Pawłowska

"Manufaktura czasu" to powieść historyczna. Kiedy toczy się jej akcja?

Początek i koniec powieści to czasy współczesne, otwarcie centrum handlowego Manufaktura. Pokazuję w ten sposób genezę tej książki - moje przemyślenia na temat tego miejsca. Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1908, przy ul. Konstantynowskiej, czyli dzisiejszej Legionów. Jest to wejście w świat ludzi, którzy tam mieszkają.

Jakie postaci spotkamy na kartach powieści?

Bohaterką jest kobieta, pracująca jako gorseciarka i jej mąż. Jednym z bohaterów jest także Michałkiewicz, postać autentyczna, rewolucjonista z 1905 roku, którego pamiętniki cytuję w książce. Postacią autentyczną z tej dzielnicy jest także Julia Zbijewska, właścicielka pensji, czyli siedmioklasowej szkoły dla dziewcząt na rogu Długiej i Konstantynowskiej, czyli dzisiejszych Gdańskiej i Legionów.

Łódź to Pani rodzinne miasto?

Tak. Mój dziadek, który zmarł w 1921 roku, związany był z fabryką Poznańskiego, w której był mistrzem drukarskim, obsługiwał jakąś maszynę i drukował wzory na tkaninie. Z tego względu w książce znajduje się trochę legend rodzinnych, trochę historii znajomych. Akcja powieści kończy się w 1968 roku.

Tytuł wyraźnie kieruje nas w kierunku Manufaktury, i fabryki Poznańskiego, która funkcjonowała tam wiek temu...

Mój ojciec znał to środowisko, ponieważ mieszkał w tej dzielnicy, niektóre przyjaźnie przetrwały do końca życia. Ja też tych ludzi pamiętam. Właściciele fabryki Poznańskiego nie tylko pobudowali famuły, które są nam doskonale znane, ale lepszych pracowników i urzędników umieszczali w wykupionych kamienicach w kwartale pomiędzy dzisiejszymi ul. Zachodnią i Gdańską.

Zatem kto z bohaterów pracuje w fabryce Poznańskiego, czyli dzisiejszej Manufakturze?

Mąż głównej bohaterki obsługuje maszynę drukarską. Należy do arystokracji robotniczej, ponieważ drukarze tkanin wówczas bardzo dobrze zarabiali.
Czyżby postać tego mężczyzny była wzorowana na Pani dziadku?

O moim dziadku niewiele wiem, ponad to, czym się zajmował. Zachowały się pewne anegdoty, więc mogę sobie wyobrazić jaki to był typ człowieka. Wiem też, że nie brał udziału w rewolucji. To musiało wynikać z jego przemyśleń, starałam się je odtworzyć. Poza tym to jest postać stworzona przeze mnie.

Jak wplata Pani w powieść autentycznego rewolucjonistę, Antoniego Michałkiewicza?

Syn głównego bohatera w latach 20. spotyka Antoniego Michałkiewicza w pociągu.

Posiada Pani pamiętniki pana Michałkiewicza. W jaki sposób trafiły do Pani rąk?

To było tuż po studiach, pracowałam jako nauczycielka i udzielałam korepetycji. Jakiś staruszek przyprowadził na korepetycje dziewczynę. Starszy pan rozsiadł się w fotelu i zaczął opowiadać o rewolucji 1905 roku, o tym jak został reprezentantem robotników do rozmów z fabrykantami, jak miał glejt nietykalności, którego ważność skończyła się w 1908 roku, kiedy zaczęły się represje. Jego pamiętnik zaczyna się w 1908 roku. Pewnego dnia pan Michałkiewicz przyniósł mnie i mężowi pamiętniki do opracowania. Potem przestał przychodzić. Nie wiem, co się z nim stało. Próbowałam odszukać jego rodzinę.

Ważnym aspektem książki jest zatem rewolucja 1905 roku. Dlaczego powinniśmy o niej pamiętać?

Była to jakby próba stworzenia jeszcze jednego powstania narodowego. Odżyła chęć odzyskania niepodległości, kiedy Rosja była zajęta sprawami japońskimi. Ten dramat trzeba pokazać, łącznie z zemstą władz po upadku rewolucji, ale i z jej osiągnięciami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki