Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbuntowani pasażerowie PKP nie mają komu nie pokazać biletu

Maciej Kałach
Z. Seligowski wsiada do PESA, która dowiezie go do domu - skład znów jest pojedyczny
Z. Seligowski wsiada do PESA, która dowiezie go do domu - skład znów jest pojedyczny fot. Jakub Pokora
Pasażerowie PKP Intercity protestują przeciw zaniechaniu kontroli biletów w pociągach. Domagają się konduktora, żeby... w ramach protestu odmówić mu okazania wykupionych biletów.

W ten sposób podróżni chcieli zaprotestować przeciw ciasnocie panującej w wagonach. Niestety, ku zmartwieniu pasażerów, kontrolerzy często nie wychodzą, bojąc się gniewu stłoczonych ludzi. Do takich sytuacji dochodzi, według naszych Czytelników, na trasie z Warszawy do Łodzi.

Po raz pierwszy bunt polegający na nieokazywaniu biletów opisaliśmy przed dwoma tygodniami. Pasażerowie postanowili nie spełniać poleceń konduktora, po tym jak zamiast dwóch wagonów PESA kolej puszczała tylko jeden. Przyczyną była awaria. Pod koniec grudnia doszło do samoistnego rozczepienia się dwóch wagonów PESA ED 74. Od tej pory między Warszawą a Łodzią jeździ pojedyncza PESA z 200 miejscami siedzącymi.

- Tak było m.in. w ostatni poniedziałek i wtorek - donosi Zbigniew Seligowski ze Skierniewic, który dojeżdża do pracy w Łodzi, pociągiem startującym z Warszawy o godz. 6.08.

Trzy dni temu w Skierniewicach Seligowski wsiadł do pojedynczego ED 74. Wszystkie miejsca były już pozajmowane. - Podobnie jak wielu innych pasażerów stałem w ścisku i czekałem na konduktora, by ponownie zgłosić mu problemy podróżnych i nie okazać przygotowanego biletu, jednak kontroli nie było - opowiada nasz Czytelnik. Na Dworcu Fabrycznym Seligowski poszedł więc do kierownika pociągu, aby zapytać dlaczego zabrakło konduktora.

- Odburknął, że konduktor był, chociaż nikt ze stojących go nie zauważył. A gdy prosiłem o wpisanie zarzutów pasażerów, dotyczących warunków jazdy, do raportu podróży, kierownik odmówił, oznajmiając, że nikt mu nie będzie dyktował, co ma wpisać do raportu, którego i tak nikt nie przeczyta. Po prostu zabrał teczkę i wyszedł z pociągu - opowiada Zbigniew Seligowski.

Nasz Czytelnik przekonuje, że na powrót konduktora liczy większość pasażerów porannego pociągu. - Jesteśmy ciekawi co nam powie, kiedy odmówimy mu okazania biletów - mówi mieszkaniec Skierniewic. - Napisałem skargę do PKP Intercity. Mam nadzieję, że kolejowa spółka zdecyduje się na jakąś formę odszkodowania dla stłoczonych ludzi. Chociażby w postaci zniżek - dodaje pasażer.

Z jego obserwacji wynika, że gdy na dworzec w Skierniewicach podjeżdża podwójny skład, w pierwszej PESIE są zajęte wszystkie miejsca, w drugiej trzy czwarte. - Nic dziwnego, że jest tłok przy pojedynczym składzie - mówi.

Beata Czemerajda z biura komunikacji korporacyjnej PKP Intercity twierdzi, że konduktorzy sprawdzają bilety podczas każdego przejazdu. - Czynność ta jest obowiązkiem naszych konduktorów. Jeżeli stwierdzamy takie zaniedbanie, pracownik jest pociągany do odpowiedzialności. Problem z brakiem miejsc nie ma z tym związku - kategorycznie przekonuje Beata Czemerajda.

PKP Intercity potwierdza, że między Warszawą a Łodzią zdarzają się kursy pojazdów z zaledwie 200 miejscami siedzącymi.

- Ostatnio były problemy techniczne podczas eksploatacji składów ED 74, co w wyjątkowych sytuacjach powodowało kursowanie tych składów w pojedynczym zestawieniu, zamiast planowego podwójnego - informuje Czemerajda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki