Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZDiT. Nie ma rzeczy niemożliwych

Wojciech Makowski, Fundacja Fenomen
archiwum
Przyciski rowerowe to zmora wielu polskich dróg rowerowych (choć nie wszystkich). Zmuszają nie tylko do zatrzymania, ale też często do zejścia z roweru, żeby nacisnąć i odczekać swoje. Szczególnie wkurzające są te, które zawsze trzeba nacisnąć, żeby przejechać, nigdy nie dają zielonego światła automatycznie. Jeździ się przez nie wolniej, zużywając więcej energii. Są też widomym znakiem dyskryminacji rowerzystów - wyobraźcie sobie, jaką wściekłość wzbudziłby pomysł, żeby wprowadzić coś takiego dla kierowców, zmuszając ich do wysiadania i naciskania czegoś na każdym skrzyżowaniu.

Już 2003 roku weszło w życie ministerialne rozporządzenie, według którego pojazdy (a więc i rowery) powinny być na skrzyżowaniach wykrywane automatycznie, a wszystkie skrzyżowania, gdzie są przyciski, mają być dostosowane do końca 2008 roku.

Ponieważ termin już dawno minął, na czerwcowym spotkaniu o rowerach w Zarządzie Dróg i Transportu wspomnieliśmy o sprawie. Kiedy dowiedziałem się o tym, że ZDiT na kolejne rowerowe spotkanie przygotował opinię prawną na temat przycisków, natychmiast poprosiłem o jej przesłanie. Wiedziałem, że będzie ciekawie. Rozporządzenie ministra jest bowiem bardzo jasne i żadnej interpretacji nie wymaga - o ile nie chcemy go ominąć.

Opinia, którą dostałem, jest naprawdę godną następczynią Absurdu Roku 2009. ZDiT udowadnia w niej, że przyciski... nie są przyciskami. Bo nic się w nim nie wciska, tylko się je dotyka. A w Słowniku Języka Polskiego jest napisane, że w przycisku ma być jakaś ruchoma część, którą się wciska. A więc, według ZDiT (opinię podpisał dyrektor Maciej Winsche - wpisuję tu jego nazwisko, aby Google zapamiętało po wsze czasy) Obecnie stosowane urządzenia zgłaszające kwalifikujemy jako automatyczne detektory zbliżeniowe, które nie posiadają ruchomych części powodujących zmianę trybu pracy. Stosowanie nazwy przycisk jest celowe, zabieg ten nie powoduje dezorientacji zarówno pieszych jak i rowerzystów (np: napisy na masztach sygnalizacja uruchamiana przyciskiem, otrzymałyby brzmienie: sygnalizacja uruchamiana detektorem zbliżeniowym).

Oczywiście, to wszystko nonsens - który jednak będziemy prostować miesiącami, analizując, jak te nie-przyciski są opisywane w dokumentacjach przetargów ogłaszanych przez ZDiT, prosząc o opinie Ministerstwo Infrastruktury, Inspektoraty Nadzoru Budowlanego i Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, zbierając rozwiązania z innych miast, gdzie rozumienie słowa "przycisk" jest trochę bliższe intencjom ustawodawcy. Może za rok, z kolejnym dyrektorem Zarządu Dróg i Transportu triumfalnie zdejmiemy pierwszy przycisk, opijając to jako wielki sukces szampanem Trele-Morele. A może po prostu rzucimy to wszystko, bo ile można się szarpać i udowadniać, że woda jest mokra?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki