Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze szkolnego dziennika trafiają wprost do policyjnej kartoteki

Alicja Zboińska, Maciej Kałach, Matylda Witkowska
Bójki na szkolnych korytarzach zdarzają się coraz częściej. Na niektóre nauczyciele nie reagują.
Bójki na szkolnych korytarzach zdarzają się coraz częściej. Na niektóre nauczyciele nie reagują. Tomasz Holod, archiwum
Brutalny jak... uczeń. Na szkolnych korytarzach przemoc fizyczna i psychiczna jest już normą. Pozostawione samym sobie dzieci i nastolatki nie cofają się przed niczym.

Wyzwiska, docinki, a gdy to nie wystarcza, w ruch idą pięści. Ale dla niektórych uczniów to nadal za mało. W użyciu są więc pistolety na plastikowe kulki oraz prawdziwe noże.

Specjaliści nie mają wątpliwości, wśród uczniów narasta agresja, wykrywanych jest coraz więcej przypadków bullyingu, czyli znęcania się dzieci nad sobą, odpowiednika mobbingu w pracy. Aż w pewnym momencie dochodzi do nieszczęścia, które o mały włos może skończyć się prawdziwą tragedią.

Bo się pokłóciły...

Trzynastolatki - koleżanki z klasy. Pozornie jak inne dziewczynki. Pokłóciły się i nagle wszystko przestało być jak u innych dzieci w ich wieku. Bo jedna dziewczynka oprócz zeszytów, książek i drugiego śniadania do szkoły zabrała coś jeszcze. Kuchenny nóż. A następnie Agata zadała nim Dominice cztery ciosy: w twarz i szyję. Dominika jest już po operacji, jej życiu nic nie grozi, ale rany w psychice goić będą się zdecydowanie dłużej niż te na ciele.

Ta historia, która wydarzyła się w krakowskim gimnazjum nr 6, wstrząsnęła całą Polską. Wywołała też dyskusję na temat przemocy w szkole, zjawiska, z którym od lat nie można sobie poradzić.
W Krakowie też nic nie zapowiadało nieszczęścia. Od wakacji minęło zaledwie kilka dni. Kłótnia dwóch nastolatek zapewne przeszłaby bez echa, gdyby jedna z nich nie postanowiła się krwawo zemścić. Wszystko wydarzyło się na szkolnym korytarzu, co stało się na oczach innych uczniów i nauczyciela. Reakcji nie było, Agata dopadła uciekającą Dominikę i kolejny raz dźgnęła ją nożem. Cała akcja trwała 30 sekund.

Dominika trafiła do szpitala, Agata najpierw miała trafić do schroniska dla nieletnich, ale ostatecznie będzie się leczyć w szpitalu psychiatrycznym. Opieką psychologa zostali objęci inni uczniowie szkoły. Agata odpowie za usiłowanie zabójstwa.

Dlaczego Dominika padła ofiarą bullyingu? Wyjaśni to dochodzenie, ale specjaliści są przekonani: przynajmniej część winy leży po stronie rodziców.

- Nie powiem nic odkrywczego, ale dzieci są zbyt często pozostawiane samym sobie, gdyż rodzice mają coraz mniej czasu - mówi Karolina Walczak, specjalistka od bullyingu, wykładowca Wyższej Szkoły Edukacji Zdrowotnej w Łodzi. - Spędzają dużo czasu przed komputerem i wśród rówieśników, przeważnie bez nadzoru. Wymusza to tempo życia, a konsekwencje mogą być bardzo poważne.

Bo syn był chudy i dobrze się uczył...

O tym, że konsekwencje mogą być poważne, świadczy to, co spotkało dorosłego już Marcina z Łodzi. W czwartej klasie podstawówki koledzy zaczęli go prześladować. Czym ich sprowokował?

- Tym, że świetnie się uczył, był bardzo chudy, nadwrażliwy, a zarazem bardzo inteligentny - mama Marcina nie ma wątpliwości. - Zwracał tym na siebie uwagę, zaczęły się docinki, uszczypliwości. Syn sobie z tym nie radził. Jego reakcja: wymachiwanie rękami, płacz tylko rozjuszały kolegów. Doszło do pobicia.
Mama zwróciła się o pomoc do nauczycieli chłopca. Nic to nie dało. Uznała, że najlepszym wyjściem będzie zmiana szkoły. I choć Marcin miał nadzieję, że w nowym miejscu będzie mógł spokojnie się uczyć, cała sytuacja się powtórzyła. Chłopiec wytrwał, poszedł do liceum, ale pozostał zamknięty, nie potrafi nawiązać kontaktu z rówieśnikami.

Z obserwacji wynika, że skłonność do dręczenia rówieśników przejawiają zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Ale, jak donosi Komenda Główna Policji, to właśnie dziewczynki są częściej sprawcami przemocy.

- Stosują też bardziej wysublimowaną przemoc, np. dręczenie psychiczne, której skutki są dotkliwsze niż siniaki - wyjaśnia Karolina Walczak. - Chłopcy biciem załatwiają sprawę od razu, dziewczynki działają długofalowo.

Zdaniem specjalistów, z agresją i przemocą wśród dzieci powinni walczyć zarówno rodzice, jak i psycholodzy, pedagodzy. Często jednak rodzice wstydzą się zasięgnąć porady eksperta, gdyż oznacza to przyznanie, że dziecko ma problem.

Bo cię tutaj nie chcemy...

O tym, że koledzy szkolni są zdolni do wszystkiego, przekonał się uczeń szóstej klasy Szkoły Podstawowej nr 3 w Łodzi. Zeszłej jesieni na jego klatce schodowej i na ścianie bloku pojawiły się obraźliwe napisy dotyczące jego osoby. Rodzice donieśli o znęcaniu się psychicznym.

Policja ustaliła, że sprawcami są trzej 13-letni uczniowie z tej samej szkoły. Po lekcjach i na przerwach przezywali go, raz nawet na plecach nakleili mu kartkę z przezwiskiem.
Do tej pory średni uczeń, 13-latek ze stresu przestał się uczyć. Jego oceny natychmiast się pogorszyły. W efekcie został na drugi rok w tej samej klasie.

- Nie protestowaliśmy przeciwko tej decyzji. Uznaliśmy, że dzięki temu jego prześladowcy będą już w gimnazjum i syn raz na zawsze się od nich uwolni - mówi mama chłopca. I dodaje, że sprawa trafiła do sądu rodzinnego i jest w toku.

Wydawało się, że sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Ale pod koniec sierpnia, tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, na bloku na łódzkim Teofilowie znów pojawiły się wulgarne napisy. "Nie chcieliśmy cię w klasie, nie chcemy i na osiedlu ty ... "

- Nie mam pojęcia, kto to pisze - przyznaje cicho 13-latek. Jak zapewnia, na podwórku wszyscy go lubią.

Rodzice chłopca są sytuacją zmęczeni.
- Gdy pojawiły się pierwsze obraźliwe napisy, strasznie to przeżyliśmy. Tym razem nie chcemy już składać zawiadomienia o przestępstwie. Nie boimy się prześladowców. Najlepszym sposobem walki jest ignorowanie takich zachowań - tłumaczą.
Na szczęście, ten rok szkolny nie rozpoczął się w Łódzkiem równie tragicznym akcentem jak w Małopolsce. Ale w naszych szkołach nie brakuje uczniów, którzy zrobili już pierwszy krok ku temu, by dorównać 13-latce z Krakowa. Zimą na jaw wyszła sprawa piątoklasisty ze Szkoły Podstawowej nr 81 w Łodzi, który regularnie znęcał się nad rówieśnikiem.

- Kolega z klasy skopał mojego syna - opowiadała matka pobitego. - Ma siniaki na ręce i nodze. Nauczyciele wiedzieli, że w szkole źle się dzieje, jednak bagatelizowali problem.

Dyrektorka szkoły powiadomiła policję, jednak nie zaalarmowała kuratorium. W końcu sprawa trafiła do sądu. Podobnie jak przypadek z SP nr 35 w Łodzi, skąd do ośrodka wychowawczego trafił 12-letni Kamil, który, wzorując się na filmach akcji, przerwy spędzał na wszczynaniu bójek.

Zresztą uczniowie nie ograniczają się tylko do rękoczynów. Dziewczyna z Krakowa miała w ręku nóż - przed trzema laty Piotrek z SP 192 w Łodzi strzelał do kolegów z pistoletu. Wprawdzie broń była zabawką na plastikowe kulki, ale gdy szkolna psycholog chciała Piotrkowi odebrać spluwę, ten uderzył kobietę.

Bo miał być monitoring

Sposobem na ograniczenie uczniowskiej agresji miało być instalowanie kamer. W całej Polsce od 2007 r. znalazły się rządowe pieniądze na urządzenia w blisko 8 tys. szkół. W naszym województwie "Wielki Brat" podgląda dzieci i młodzież w ok. 500 placówkach, a używany w Łódzkiem sprzęt kosztował podatników ponad 6 mln zł.

- Z rozmów z dyrektorami wiem, że po instalacji monitoringu zmniejszyła się liczba dewastowanych w szkole sprzętów i kradzieży. Jednak kamery bez dobrego programu wychowawczego nie są żadnym rozwiązaniem problemu - mówi Jan Kamiński, łódzki kurator oświaty. Funkcję sprawuje od wiosny i przyznaje, że w tym czasie nie słyszał jeszcze o przypadku, by kamera zapobiegła np. bójce lub pobiciu.

Według policyjnych statystyk, liczba tych zdarzeń, mimo monitoringu, nie maleje. Przed trzema laty w polskich podstawówkach i gimnazjach popełniono 957 przestępstw polegających na bójce lub pobiciu, w 2008 i 2009r. było ich ponad tysiąc. Najbardziej szokujące jest jednak to, że w ciągu ostatnich 10 lat liczba dziewcząt poniżej 16. roku życia, podejrzanych o bójki i pobicia wzrosła aż o 169 procent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki