MKTG SR - pasek na kartach artykułów

1% na partie... i znika PSL

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
A niechby Sejm przegłosował propozycję Palikota, wedle której partie polityczne utrzymywać się będą z 1 proc. odpisu od podatku. Nasze elity polityczne ulubieńcami tłumów nie są, zatem gdyby takie prawo zadziałało, nie miałby ich kto finansować.

Przecież dziś nawet na szczytne cele OPP wpłaca mniej niż połowa podatników, to ilu odda dobrowolnie 1 proc. na partie? Tylko ich członkowie i to byłby system sprawiedliwy. Bo tego funkcjonującego dziś nazwać inaczej niż szalbierczym nie można. Podatnik płaci za wszystkich z PiS, PO, SLD, PSL, Ruchu Palikota i pozostałych, co to wyniki wyborcze mają na poziomie 3 proc., a tylko w tym roku to jest kwota 88 mln zł. Ale że ten system trzeba zmienić, wątpliwości nie mam, bo i nie mam ochoty płacić za kogoś, na coś, z czym nic wspólnego nie mam, bo do żadnej partii nie należę i należeć nie zamierzam. Ów system, który funkcjonuje dziś, powstał na fundamentalnym założeniu, że finansowanie partii politycznych musi być transparentne, bo inaczej partie sfinansuje albo wręcz wykreuje biznes, także ten wątpliwy, któremu polityk albo jego partia po wyborach będą coś winni. Założenie jest słuszne, tyle że funduje także moralnego kaca, bo nie tylko ja, ale i kupa innych podatników wolałaby swym podatkiem nie dokładać się do show polityków. I to byłby także minus rozwiązania z 1 proc. Bo tym show byłaby wtedy rokroczna kampania wyborcza, podczas której, tak jak dziś OPP, partyjni macherzy przekonywaliby podatników dlaczego warto zrobić odpis na PiS, a nie PO lub odwrotnie. Istnieje także ryzyko, że tak jak rośnie liczba podatników oddających 1 proc. na OPP, tak mogłaby wzrosnąć liczba tych, którzy zechcą oddawać na partie polityczne. Zatem za lat 10 budżet państwa mógłby wychodzić na tym interesie gorzej niż dziś. Bo dziś na partie oddaje 88 mln zł, a za 10 lat może doń nie wpłynąć ze dwa razy tyle, bo łykną to partie polityczne. Trzeba pójść jeszcze dalej, by dojść do systemu dobrowolnych wpłat, tak by partie finansowane były w przeważającym stopniu ze składek swoich członków. Takie rozwiązanie mogłaby zapewnić zmiana ustawowa, która stawki miesięczne czy kwartalne ustawiłaby jednakowo dla wszystkich partii. Jednolita opłata nie dałaby możliwości działania złemu biznesowi, bo co on będzie wart, skoro będzie się musiał zapisać do partii? Albo w czym lepsze będzie jego kilkaset złotych na miesiąc bądź kwartał, od kilkuset złotych zwykłego członka partii? Takie podejście wyczyściłoby partie z martwych dusz, nie nadwerężałoby budżetu państwa, a sama partia nie mogłaby liczyć na łatwy pieniądz, tylko sama musiałaby zadbać, by jej stan posiadania rósł. Bo wtedy rośnie stan kasy na utrzymanie. Tyle samo płaciłby członek PO, która ma 30 proc. poparcia, tyle samo PJN, która ma 3 proc. poparcia. Ktoś powie, że to mechanizm, który pozwoli na wykorzystywanie słupów do składek. Zgoda. Tylko musiałoby być ich sporo, by partia miała więcej kasy, a poza tym to nie jest problem budżetu państwa, tylko samej partii. Ktoś inny doda, że to nie odbetonuje naszej sceny politycznej, bo najwięcej członków i tak ma PO i PiS. Jasne, ale szansa jest, a nie widzę jej przy obecnym systemie. Ktoś powie, że to tani populizm. Może. Ale czy populistyczna nie jest propozycja Palikota? Populistyczna i podstępna politycznie. Bo gdyby ten 1 proc. na partie przeszedł, to PO musiałaby szukać nowego koalicjanta, a pewnie zostałby nim Palikot. Jak wiemy, rolnicy podatków nie płacą, więc nie odpisaliby 1 proc. na swój PSL.
Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki