MKTG SR - pasek na kartach artykułów

A jednak to woda...

Stan dardy
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Pół roku. Aż tyle opóźnione są roboty przy budowie dworca Łódź Fabryczna, bo - wedle projektu harmonogramu szczegółowego inwestycji - jej wykonawca robotę chce skończyć w październiku, a nie w lutym 2015 r. Tak na marginesie, zupełnie niespodziewanie okazało się, że Torpol, który wywijał się od listopada od pokazania terminów i tłumaczył to tajemnicą handlową, nagle tajemniczy być przestał. Ile to jest czasu te pół roku? W środę słyszałem ciekawe porównanie, że to akurat tyle, ile potrzeba na zgłoszenie, zebranie podpisów i przeprowadzenie referendum. Ale nie o tym chciałem.

Pod dworcem, jak się okazuje, jest dużo więcej wody niż przewidywano. Zadziwiające. Gdy w maju zeszłego roku napisaliśmy w "Dzienniku Łódzkim" jako pierwsi o wodnym problemie pod Fabrycznym, nie wszyscy to potwierdzali. A gdy potwierdzać zaczęli, to na pytania o potencjalne opóźnienie wyraźnie trafiał ich szlag. Bo "rozsiewanie takich informacji" to "szukanie dziury w całym", "szkodzenie miastu", ponieważ tej inwestycji zazdroszczą nam inne miasta, przecież "łódzki dworzec to sól w oku tych, którym wcale na sercu nie leży dobro miasta". Oficjele z PKP Polskich Linii Kolejowych na pytania radnych odpowiadali nawet, że tak naprawdę harmonogram wyprzedzają. Oni może tak, okazało się, że Torpol nie. Każdy normalnie myślący człowiek, niekoniecznie ekonomista czy inny inżynier, wie, że jeśli podczas jakiejkolwiek inwestycji pojawia się problem dotykający geologii, to zapewnianie, że wszystko jest pod kontrolą, jest nie tyle ryzykowne, ile żenujące. Przyjdzie przecież czas, że trzeba będzie to odszczekać. Jeśli dziennikarzowi coś takiego potwierdzi niezależny ekspert, znaczy to jedynie tyle, że oto pojawił się kolejny "wróg miasta". Komentarzami dotyczącymi mojej pracy nie przejmuję się nigdy. Zazwyczaj jest ich niewiele i zwykle są anonimowe. Ale zawsze staram się je czytać. Tych pod tekstem o wodnym problemie Fabrycznego było jednak sporo, większość bardzo emocjonalnych, z wykrzyknikami, kur..mi i chu...mi: że "pseudodziennikarze", że "sami leją wodę", że "widzą problem, choć Torpol go nie widzi", że "Dziennik szkodnik miasta", że "Furgalski krakacz" etc. etc.

Czas te opinie zweryfikował. Ale przecież do zamknięcia inwestycji wedle terminów umowy zostało dokładnie dwa lata i jeden miesiąc. Inwestorzy, czyli PKP PLK, PKP SA oraz miasto Łódź, odmówili akceptacji przyjęcia harmonogramu. Torpol musi stanąć na głowie, by kontrakt zrealizować w terminie, nie tylko dlatego, że miliard unijnego dofinansowania inwestorom może odjechać, ale dlatego, by sam nie zapłacił kar. Ma motywację i własny interes. A ja powinienem mieć satysfakcję. Ale nie mam.
Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki