Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Cztery sety jazzu" w Teatrze Muzycznym w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Michała Kruka, aktora Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi, oglądamy w monodramie, w którym towarzyszą mu jazzmani
Michała Kruka, aktora Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi, oglądamy w monodramie, w którym towarzyszą mu jazzmani materiały promocyjne
Anegdota o tym, jak wielki jazzman Krzysztof Komeda przejął na pewien czas kierownictwo nad łódzkim zespołem Melomani - wyborna. Nie ustępują jej opowiastki, jak to władze PRL niszczyły płyty jazzowe albo jak w mieszkaniu przy ulicy Kilińskiego w Łodzi student Szkoły Filmowej Roman Polański okpił milicjantów, kolekcja kaktusów zaś spełniła rolę zakąski. Wszystko to było udziałem wspomnianych Melomanów, jednego z pierwszych polskich zespołów grających po wojnie prawdziwy amerykański jazz.

Monodram "Cztery sety jazzu", którego premiera odbyła się w poniedziałek w Teatrze Muzycznym w Łodzi, niestety nie jest scenicznym trunkiem ani na tyle mocnym, by zwalał z fotela, ani na tyle wytwornym, by można rozsmakowywać się w jego bukiecie. Jest on domowej roboty winiakiem, którego receptura dopiero jest opracowywana. Z czego został przyrządzony?

Muzycy to niezrównani gawędziarze, a zwłaszcza jazzmani, których wspomnienia mogą być świetną bazą literacką. Ale to materiał potrzebujący dramaturgicznej obróbki. Trębacz Melomanów, Andrzej "Idon" Wojciechowski, na kanwie wspomnieniowej książki "Był jazz", napisał scenariusz. Ale to, co spełnia się w roli okazjonalnego wydawnictwa (np. przez swą historyczną czy sentymentalną wartość), niekoniecznie musi zadziałać poddane rygorom sceny.

Anegdotom, tworzącym kolejne obrazki z życia jazzmanów, brak wyraźnej linii dramaturgicznej, przez co ulatuje z nich humor, a puenty niekoniecznie spełniają swą rolę. Dlaczego monodram wystawiono na dużej scenie "Muzycznego", a nie w kameralnej z kawiarnianymi stolikami? Trudno powiedzieć.

"Cztery sety..." wyreżyserował Marek Kasprzyk i tak udanie poprowadził Michała Kruka, że ten zagarnia sporą część sceny. Montowanie na scenie wyjmowanego z walizki aparatu do destylacji to niezły pomysł, lecz i tu brak puenty. Wyświetlany w tle plakat monodramu (z datą i godziną premiery) można było zaś zastąpić archiwalnymi zdjęciami.

Tworząc narrację i wcielając się w różne postaci Kruk oddaje wigor i radość właściwą narodzinom jazzu w Łodzi i młodości jako takiej. Ale pewien rodzaj sztywności (głównie na początku) gryzie się z materią spektaklu. Aktorowi towarzyszą rasowi jazzmani (Michał Kobojek, Marek Piasecki, Bartłomiej Stępień), których muzyka mogłaby mieć w sobie więcej "wywrotowości". Wciąż więc można wyobrazić sobie spektakl oddający ducha powojennych czasów i fermentu, jaki był udziałem łódzkiej młodzieży i studentów "filmówki". Należy się taki spektakl Melomanom i należy Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki