Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywy alarm w szkole na Rojnej: nauczycielki wyprowadziły dzieci bez ubrań

Maciej Kałach
Dzieci stały w deszczu przed SP nr 71 na Teofilowie
Dzieci stały w deszczu przed SP nr 71 na Teofilowie
Byli po pierwszej lekcji. Ona wybiegła bez spodni, a on nie miał butów. Chłopiec i dziewczynka z II klasy na polecenie nauczycielek stali na deszczu przed szkołą przez 10 minut. Razem z nimi mokli uczniowie dwóch klas, spoceni po zajęciach wychowania fizycznego. Rodzice uczniów podstawówki przy ul. Rojnej na Teofilowie boją się teraz, czy dzieci nie złapią infekcji. A wszystko podobno przez... popsuty szkolny dzwonek.

Komedia pomyłek zaczęła się we wtorek rano, gdy za oknami Szkoły Podstawowej nr 71 lało i wiało. Nagle kilkakrotnie odezwał się szkolny dzwonek. Nauczycielki dwóch klas zarządziły ewakuację.

- To szalone, że dyrektorka przy tak paskudnej pogodzie zarządza "szkoleniową" ewakuację - twierdził wściekły rodzic ucznia z Rojnej, który skontaktował się z redakcją "Dziennika Łódzkiego". Wśród ewakuowanych byli uczeń i uczennica, którzy najkarniej zastosowali się do polecenia opuszczenia szkoły. Dlatego nie dokończyli przebierania po lekcji wychowania fizycznego. 7-latek stał na deszczu w skarpetkach, jego koleżanka nie zdążyła zmienić szortów od wf.

- Nakazała im to nauczycielka, bo po dzwonku na przerwę rozległy się jeszcze trzy długie sygnały - twierdził nasz Czytelnik, powtarzając relację dziecka.

Co z resztą klas? Nie były ewakuowane, bo żadnego próbnego alarmu nie było.

Gdy zadzwoniliśmy do szkoły pierwszy raz dyrektor Małgorzata Kotlicka, była pewna, że to jakaś pomyłka. - Pracuję od godz. 8 i nie wydałam polecenia ewakuacji na deszcz - przekonywała.

Umówiliśmy się na drugą rozmowę za 10 minut, aby dyrektor mogła zebrać informacje.

- Ustaliłam, że doszło do niefortunnej pomyłki. Wszystko przez awarię instalacji elektrycznej, z którą mamy w szkole problem - zaczęła dyrektor.

To dlatego dzwonek zaczął dzwonić serią, choć, według dyrektor Kotlickiej, nie były to trzy długie sygnały, lecz przypadkowy układ. Dwie nauczycielki wychowania wczesnoszkolnego zinterpretowały go jako wezwanie do ewakuacji. W środę czeka je szczegółowa rozmowa o wydarzeniach z wtorku.

- Ja zawsze sprawdzam długoterminową prognozę przed zarządzeniem ćwiczeń - kończy dyrektor Kotlicka.

Tymczasem wieczorem, rodzic ucznia, doprecyzował relację dziecka. Według niej, na późniejszej lekcji nauczycielka poinformowała klasę, że dzwonkiem dla żartu miał dzwonić pracownik z obsługi szkoły...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki