generał u prezydenta

Nie pominął generała i słusznie

Zaproszenie generała Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego to dowód, że normalnieje sytuacja polityczna w Polsce. Gdyby prezydent Bronisław Komorowski, zapraszając wszystkich prezydentów i premierów po 1989 roku, pominął Jaruzelskiego, byłoby to niepokojącym sygnałem, że dyskryminuje polityków za ich poglądy. Wszak Jaruzelski nie miał odebrać medalu za walkę o demokrację. Posiedzenie RBN dotyczy stosunków polsko-rosyjskich w kontekście wizyty prezydenta Miedwiediewa, a w takiej dyskusji głos Jaruzelskiego jest interesujący, co nie znaczy, że należy go przyjmować bezkrytycznie. Wiosną prezydent Lech Kaczyński zapraszał Jaruzelskiego na pokład samolotu, by poleciał na uroczystości 65. rocznicy zakończenia wojny do Moskwy. Nie był to przejaw podziwu dla dorobku generała ani tylko kurtuazja wobec starszego człowieka.
Joanna Leszczyńska

Przesadna kurtuazja

Prezydent Bronisław Komorowski wykazał zbędną kurtuazję zapraszając Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. I nie chodzi wcale o Jarosława Kaczyńskiego, który dzięki temu mógł znowu odprowadzić odrobinę żółci. Jaką to światłą radą miałby służyć Jaruzelski w sprawie przyjazdu prezydenta Rosji do Polski? Naprawdę można sobie wyobrazić lepszych ekspertów. Nic by się nie stało, gdyby Jaruzelskiego nie zaproszono. Afront dla byłego prezydenta? Ma chyba większe problemy - rozliczenie się z historią. A delikatne sprawy można załatwiać w białych rękawiczkach. Można było spokojnie powiedzieć, że Jaruzelski nie został zaproszony, gdyż zaproszono prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej, podczas gdy Jaruzelski był prezydentem PRL (pierwszym i jedynym).
Sławomir Sowa